czwartek, 9 maja 2013

III. Strefa zagrożenia: 11. Nowe wiadomości





„Jeśli wie­rzysz w zwy­cięstwo, zwy­cięstwo uwie­rzy w ciebie.” 
- Paulo Coelho



3 /4 grudnia 2011 rok. Sobota/ Niedziela.


Komórka Johnny‘ego zadzwoniła o siódmej rano. Wyswobodził się z objęć Jessici, która tak samo jak on, była zniesmaczona przebudzeniem o tak wcześniej godzinie, ponieważ wczoraj położyli się dość późno, rozmawiając intensywnie z matką czarnowłosego. Komisarz sięgnął po telefon, leżący na jego komodzie.
- Słucham – odezwał się zaspany, ziewając lekko.
- Johnny, mam dobrą wiadomość – usłyszał w słuchawce George‘a. – Szef się obudził.
- Naprawdę – orzeźwił się, słysząc słowa starszego aspiranta, po czym podniósł się z łóżka.
- Pytał o ciebie i Jessicę.
- Dzięki za informację, przyjedziemy do szpitala najszybciej ja tylko się da – rzekł, po czym zakończył rozmowę i spojrzał na swoją partnerkę z uśmiechem. – Szef się obudził.
- To wspaniale – uradowała się.
Zaczęli ubierać się w pośpiechu. Musieli przeprosić Gabriele, która przyszykowała już śniadanie dla nich trojga. Johnny obiecał rodzicielce, że później wszystko jej wytłumaczy, po czym pocałował ją w policzek na pożegnanie. Pani Brigh była w ogromnym szoku, kiedy zamknęły się drzwi za synem i jego partnerką. Zastanawiała się, co sprawiło, że Johnny był w tak dobrym humorze. Machnęła jednak na to ręką i postanowiła, że poczeka na jego telefon.

***

Szli szpitalnym korytarzem, mijając po drodze paru ludzi, po czym dotarli się do recepcji, aby zapytać się, gdzie leżał ich szef. Pielęgniarka zaprowadziła ich na drugie piętro, gdy tylko zobaczyła ich odznaki. Zobaczyli tam rodzinę pana inspektora. Kiedy jego szkolny przyjaciel zobaczył Johnny‘ego, uściskał go serdecznie. Chris od razu wypytywał go o postępach w śledztwie, chciał za wszelką wiedzieć, czy sprawca, który o mały włos nie wysłał jego ojca na tamten świat, siedział już za kratkami. Zdradził mu, że ich rodzinie nic nie grozi i wszyscy będą bezpieczni, że oprawca został postrzelony w czasie jego aresztowania. Nie wspomniał jednak, że to on był tym, który przyczynił się do śmierci mordercy. Już z trudnością wypowiadał te słowa, ale Chris uściskał go ponownie, dziękując, że zajął się sprawą tak szybko. Johnny na chwilę poczuł ukojenie, uśmiechnął się do niego i klepnął  ramię po przyjacielsku.
Z pomieszczenia, w której leżał Bollins, wyszła żona inspektora. Uśmiechnęła się serdecznie do Johnny‘ego i powiedziała, że jej mąż czeka na niego. Wziął głęboki oddech, spojrzał na Jessicę, która posłała u lekki uśmiech, dając mu do zrozumienia, że wszystko będzie dobrze, po czym wszedł do sali. Mick Bollins leżał na szpitalnym łóżku, podłączony do respiratora i kroplówki. Po raz pierwszy widział inspektora w takim stanie. Podszedł bliżej, siadając na niewielkim, białym stołku po lewej stronie i spojrzał na swojego szefa, który uniósł lekko do góry kąciki ust, gdy tylko zobaczył swojego podwładnego. Przez chwilę w szpitalnym pokoju panowała cisza, słysząc jedynie dźwięki aparatury.
- Dorwałeś go, Brigh – odezwał się z lekką zadyszką w głosie.
- Tak – przytaknął, sądząc, że Bollins zadał mu pytanie. – Tylko, że…
- Wiem, że go zastrzeliłeś podczas akcji – przerwał mu. Johnny zerknął na szefa zdezorientowany. Skąd o tym wiedział? – Pani prokurator zdążyła mi już wszystko wyjaśnić – odpowiedział na zadane w myślach pytanie Johnny‘ego, po czym spojrzał na szybę. Komisarz odwrócił się i ku jego zaskoczeniu zobaczył prokurator Palmer, która stała obok Jessici, przyglądając im się uważnie. Czarnowłosy z powrotem zerknął na szefa.
- Bardzo pana przepraszam – zaczął się usprawiedliwiać. – Wiedziałem, że mogą mną targać złe emocje z powodu mojego ojca, jednak musi pan wiedzieć… że ja wtedy… na tej akcji… nie miałem wyjścia, musiałem strzelić.
- To się zdarza, Brigh. Też bym tak postąpił, nie pozwoliłbym na to, aby zginęła druga osoba, którą się kochało, z rąk tego samego sprawcy.
- Ale skąd pan… - urwał, nie wiedząc, co w danej chwili powiedzieć. Już drugi raz zbił go z tropu. Przecież tak dobrze skrywali swój związek z Jessicą.
- Musisz wiedzieć, że ja wszytko wiem, przyzwyczajaj się do tego – uśmiechnął się do niego. – A po za tym, widziałem, jak na nią patrzyłeś. Dokładnie tak samo, jak ja patrzę na Marthę.
- Nie mówiliśmy szefowi o nas, bo chcieliśmy panu udowodnić, że umiemy rozdzielać sprawy zawodowe od prywatnych.
- Rozumiem – westchnął, przymykając oczy. – No i udowodniliście mi – odezwał się po krótkim czasie. – Nie rozdzielę was, ale będę się wam przyglądał, jasne.
- Tak jest, szefie – uśmiechnął się.
- I jeszcze mam dla ciebie drugą dobrą wiadomość.

***
Ze szpitala pojechali prosto na komisariat, mimo iż obecnie komisarze mają parę dni wolnego. Lecz to, co Johnny się dowiedział od szefa, nie powinno czekać. Powinni zawiadomić o tej wiadomości także swoją ekipę, która zasłużyła na to. Jessica zadzwoniła do nich w samochodzie, aby czym prędzej znaleźli się wszyscy u nich w biurze. Sami jeszcze byli w ogromnym szoku, nie mogąc uwierzyć, że Bollins tak ich wynagrodził.
Wiadomości były dobre. Johnny nie spodziewał się, że inspektor tak mocno im zaufa i wierzył w nich. Od lat wiadomo, że w budynku komisariatu na trzecim, ostatnim piętrze, prowadzono śledztwa, w którym brał cały czas udział ich szaf, Mick Bollins. Najdrobniejszy pomysł członka zespołu liczył się w każdej prowadzonej sprawie. To właśnie tam policjanci rozwijali swoje możliwości oraz przez to nawet mają szansę dostać się do Federalnego Biura Śledczego. Komisarze dostali tę możliwość sprawdzenia się wraz ze swoją ekipą.
Ale to nie był koniec nowości. Dostali także awans – wszyscy mają stopień wyższy w swoim korpusie. Wszyscy wspięli się na następny szczyt swojej kariery. Perspektywa bycia nadkomisarzem bardzo Johnny‘ego cieszyła, ponieważ i jego ojciec miał ten stopień. Pragnął, aby był z niego dumny, że osiągnął to samo, co on. Miał tę nadzieje, że tam, gdzie obecnie znajdował się jego rodziciel, cieszył się z awansu syna. Wierzył w Boga, dlatego całym sercem trwał w tej nadziei.
Dotarli na miejsce, gdzie czekała na nich już ich ekipa, która była nieco zdezorientowana tym, dlaczego musieli pilnie ich wezwać do biura komisarzy. Zdawali sobie sprawę, że oczekują od nich szybkiego wyjaśnienia. Johnny więc nie trzymał swoich kolegów w niepewności i wystawił wszystko kawę na ławę. Diana, George i Tom cieszyli się z tak dobrych wiadomości. Nawet Reeve, któremu zaproponowali osobne śledztwa z nowym partnerem, zrezygnował z tego stanowiska, chcąc być w obecnej ekipie, by móc rozwinąć swoje możliwości. A kto to wiedział, może dostałby się później do FBI, gdyby postarał się w pełni wykonywać swoją pracę?
Willis chciał to uczcić i wybrać się w piątkę na piwo, lecz nie przepuszczał, że większość z nich odmówi. Tom przeprosił go za to, mówiąc, że musi odebrać syna z przedszkola. Johnny i Jessica także odmówili, tłumacząc się, że chcieli spędzić urlop razem, ponieważ powiedzieli im wreszcie, że są w związku, by nie trzymać tego dłużej w  tajemnicy. Jedynie Diana, po wielkich namowach starszego aspiranta i przyszłego podkomisarza, zgodziła się na jedno piwo, ale pod warunkiem, że to on będzie stawiać. Pożegnali się i każdy ruszył w swoją stronę.
Jessica przypomniała Johnny‘emu, aby zadzwonił do matki, żeby wytłumaczył tak nagłe wyjście z domu. Podziękował jej od razu, i gdy tylko wyszli z budynku komisariatu, od razu skontaktował się z rodzicielką. Objaśnił wszystko i przeprosił ją za to, że tak szybko opuścili dom bez śniadania. Powiadomił ją, że dzisiaj noc spędzi w mieszkaniu Jessici, po czym obiecał, że jutro do niej przyjedzie, by dotrzymać jej towarzystwa.
W domu przyszłej nadkomisarz panowała ciemność oraz zupełna cisza. Słychać było tylko ich pojedyncze oddechy i muśnięcie warg. Chcieli oboje choć na chwilę zapomnieć o przykrych wspomnień, by na parę minut wymazać to wszystko z pamięci. Johnny jednak nie mógł się skupić, ciągle ten obraz chrząkał się w jego myślach i nie mógł się stamtąd wydostać. Stresowało go to wszystko, ponieważ chciał za wszelką cenę skupić swoją uwagę na Jessice. Nie dawał rady i karcił siebie za to. Gdzie się podziały te dobre wspomnienia?
***

Johnny nie mógł zasnąć. Nawiedzały go koszmary, ciągle widział w nich martwą sylwetkę przestępcy… jak nacisnął na spust. Ile mógł dać, aby wymazać to piekielne wspomnienie z pamięci. Wstał z łóżka i poszedł do kuchni, aby napić się piwa. Widział, że piąta rano to niedobra chwila na spożywanie alkoholu, lecz perspektywa zapalenia papierosa nie wchodziła w grę. Od czasu college‘u, nie zapalił już ani razu tego świństwa. Obiecał sobie, że żadnego tytoniu nie weźmie do ust; wolał wypić piwo niż truć się papierosem. Dlatego otworzył trunek i usiadł na krześle, upijając duży łyk płynu.
Nie mógł się też pogodzić z tym, że zawiódł Jessicę, że w żaden sposób nie potrafił w pełni jej zadowolić przez tą cholerną retrospekcję. A przecież każdy mężczyzna chciał, by kobieta czuła się spełniona. Nie zdołał wymazać tego z pamięci. Myślał, że te dobre wiadomości przyćmią ślad niepowodzenia, ale na nic to się nie zdało. Stawało się to dla Johnny‘ego coraz to bardziej uciążliwe. Upił dwa łyki alkoholu i westchnął głęboko, po czym usłyszał kroki Jessici. Nie minęła sekunda, jak z ciemności nastała jasność w kuchni. Blondynka stała w progu ubrana tylko w błękitną koszulę Johnny‘ego, a włosy ułożyła w luźny kucyk, gdzie parę kosmyków muskały delikatnie jej policzki. Czarnowłosy nie mógł wyjść z podziwu, jaka ona była piękna. Podeszła do stołu i usiadła na krześle obok niego.
- Nie możesz zasnąć? – spytała, kładąc dłoń na jego ramieniu. Johnny w odpowiedzi potrząsnął głową i upił przez to następny łyk piwa. – Ale mam nadzieje, że to nie przez to, co się stało z nami. To, że w łóżku trochę kłopoty były…
- Nie, Jess – przerwał jej. Położył swoją dłoń tym razem na jej ramieniu. – To nie chodzi o to, tylko o wspomnienie, które nie dało mi w pełni… no wiesz.
- Tak, wiem – odparła cicho.
Doskonale wiedziała, że chciał ją za wszelką cenę zadowolić, a nie udało mu się. Jessica nie była o to zła, ponieważ wiedziała, że coś takiego zdarzało się mężczyznom, a nie mogła też w tej chwili czuć się bez winny. Sama miała z tym wydarzeniem problemy, chciała uparcie to wszystko zamaskować, ale i tak nie dawała rady. Czuła jeszcze te zimne dreszcze, gdy za plecami usłyszała odbezpieczenie broni przez Bobesicha. Domyślała się, że gdy tylko się odwróci, pożegna się z życiem.  Ale kiedy usłyszała strzał i przekonała się, że jeszcze stoi na nogach, odetchnęła z ulgą. Johnny uratował jej życie. Była naprawdę mu za to wdzięczna, co dla niej zrobił.
- Johnny, musisz wiedzieć, że… ja także nie mogłam się za bardzo skupić. Nie umiem sobie z tym wszystkim poradzić, tak samo jak ty. Gdybyś wtedy nie strzelił, pewnie byłoby już po mnie.
Czarnowłosy uśmiechnął się lekko, po czym gestem dłoni skłonił ją, by do niego przyszła. Jessica wstała i usiadła mu wygodnie na kolanach. Przytulił ją mocno do siebie, czując całkowity spokój. Wiedział, że z tą kobietą chciał spędzić resztę swojego życia. Ożenić się i mieć z nią dziecko. Miał tą nadzieje, że Jessica zgodzi się z nim zamieszkać. Mieli prawo poczuć się szczęśliwym, mimo iż praca policjanta była niebezpieczna. Lecz trzeba było iść do przodu i nie zamartwiać się na zapas. Oderwał się od niej, aby móc spojrzeć w brązowe tęczówki jego dziewczyny.
- Kocham cię, Jess – wyznał jej to po raz pierwszy, choć  już wcześniej wiedział, że ją kochał. Tylko jakimś dziwnym trafem nigdy o tym nie powiedział swojej partnerce. Dlatego poczuł niesamowite ciepło w sercu, gdy wypowiedział te słowa Jessice, która uśmiechnęła się szeroko, kiedy usłyszała jego słowa.  
- To bardzo dobrze się składa, bo ja też cię kocham – oznajmiła, a oczy kobiety zalśniły. Johnny westchnął i pocałował ją czule w usta. – I pragnę z tobą zamieszkać.
- Naprawdę? – spojrzał na nią nieco zdezorientowany.
- Tak – uśmiechnęła się. – Tylko pod warunkiem, że zamieszkamy u mnie. Twoje mieszkanie jest zbyt… kawalerskie niż moje.
- W porządku – zgodził się, ponieważ analizując jej słowa, rzeczywiście apartament Jessici będzie odpowiedniejszy niż jego. Już sama jego sypialnia wyglądała jak sala gimnastyczna, dlatego nie zdziwił się tą propozycją jego partnerki. – Myślę, że potrzebujemy teraz trochę rozluźnienia, by się odprężyć. Nie podeszliśmy do tego zbyt dobrze – rzekł, gdy tylko jego dłoń powędrowała na nagie udo kobiety.  Czuła przyjemny dreszcz, przeszywający się wzdłuż kręgosłupa.
- Co proponujesz? – westchnęła.
- Wspólna kąpiel, woda nieco nas orzeźwi.
- Tak – jęknęła, nie wiedząc, czy zgodziła się teraz na ten pomysł, czy może dlatego, że czuła, jak dłoń Johnny‘ego ujęła jej pierś.
Johnny wyswobodził rękę spod materiału, i biorąc ją na ręce, udali się do łazienki. Wiedzieli oboje, że ta możliwość może w pełni ich odprężyć, aby wymazać z pamięci te złe wspomnienia i będą mogli skupić się na pieszczotach. A mając tą świadomość, że się kochają, gdzie przed paroma minutami wyznali to sobie, dawała im więcej energii, aby to osiągnąć.  
Czuł, że życie z tą blondynką będzie dobre, że podjął słuszny wybór, gdy po raz pierwszy odważył się ją pocałować. Nie żałował tego, teraz o tym wiedział na sto procent.

~*~

Mam nadzieje, że jakoś wytrwaliście do końca, by przeczytać ten rozdział. Przepraszam za możliwe błędy. Obiecuję, że jak tylko zacznę drugą część, poprawię się i poszukam wtedy bety. Sądzę, że plan wypali, co do drugiej wersji, bo pomysły są i kartki w brudnopisie się zapisują:)

A za tydzień Epilog. Do spisania;)

5 komentarzy:

  1. To już naprawdę praktycznie koniec, jeszcze tylko epilog...
    Tu już się mało działo, aczkolwiek to ostatni rozdział, takie rozwiązanie wydarzeń i akcji, wyjaśnienie ostatnich kwestii. Ogólnie mi się podobał. No, rzecz jasna pomijając błędy, naprawdę koniecznie znajdź dobrą betę, w tym rozdziale kilkakrotnie mieszały ci się czasy, że pisząc w przeszłym, nagle wrzucałaś coś w teraźniejszym.
    Przykład:
    Ale to nie był koniec nowości. Dostali także awans – wszyscy mają stopień wyższy w swoim korpusie.
    Skoro piszesz w przeszłym, to nie powinnaś pisać mają, a mieli, a najlepiej - otrzymali, bo to by lepiej brzmiało. Jeszcze parę podobnych konstrukcji widziałam, ale nie pamiętam, gdzie one były w tekście.
    Heh, też kiedyś ciągle mieszałam czasy przeszły z teraźniejszym, ciężko się było wyzbyć tego nawyku.
    W każdym razie, ogólnie mi się podobało. Bardzo się cieszę, że Johnny jest szczęśliwy z Jessicą, fajnie, że myślą o sobie poważnie i chcą być razem. Dobrze też, że z ich szefem jest już lepiej. Ciekawe zresztą, kiedy zauważył on, że tych dwoje jest razem, ale dobrze, że mu to nie przeszkadza, zresztą oboje pokazali, że potrafią jednocześnie być razem i skupiać się na pracy.
    Zastanawia mnie też, co opiszesz w epilogu, i o czym będzie druga część ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, błędy są, przyznam się szczerze, że za bardzo nie posiedziałam, aby cokolwiek poprawić, ale mówi się trudno.

      Mick Bollins bardzo uważnie śledzi poczynania swoich podwładnych, dlatego ma oczy dookoła głowi i wszystko wychwyci;)
      O Epilogu milczę^^ A co do drugiej części... mam jak na razie zaplanowane 3 sprawy, ale myślę, że w trakcie przelania moich pomysłów do Worda, będę myśleć nad czwartą sprawą:)

      Dziękuję za opinię:**

      Usuń
  2. Rozdział taki kończący, raczej sielankowy :) Cieszę się, że wszystko się dobrze skończyło, oboje zasłużyli na ten awans i na szczęście. Jessica wreszcie postanowiła zamieszkać z Johnnym, no proszę ;D Ach, a jeszcze pamiętam jak w pierwszej sprawie błagałam cię, żebyś dała szansę tym dwojgu... I sprawy potoczyły się baaaaardzo dobrze ^^
    Ciekawe kiedy dokładnie Mick zorientował się, że tych dwoje jest razem. ^^ Dobrze, że nie ma nic przeciwko. Zresztą oni już udowodnili, że potrafią odróżnić życie zawodowe od prywatnego :3

    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu. Johnny powoli zaczyna godzić się z tragicznymi wydarzeniami, otrzymał awans, oficjalnie ogłosił, że jest w związku z Jessicą (chociaż jego szef nie powinien się zgodzić na to, żeby pracowali razem - prawo tego zabrania). No i oczywiście zamieszka z Jessicą! Ciekawa jestem, co pojawi się w epilogu. Może przeskok o kilka lat, kiedy Jessica i Johnny są małżeństwem i mają dzieci? A może dzień, kiedy biorą ślub...?
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no, no, gratuluję, że dobiłaś do końca. Epilog to tylko takie ostatecznie zwieńczenie, więc wydaje mi się, że gratulacje wcale nie są przedwczesne. Zwłaszcza, że widziałam, iż z Astorią też dobiłaś do końca :)
    No i jest happy end. W sumie im się należało.
    Powiem Ci, że rozkręciłaś się i coraz przyjemniej czyta się Twoje rozdziały :) Czekam na następną część Tajemnicy z Manhattanu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń