czwartek, 19 kwietnia 2012

I. Fryzjer: Rozdział 6 "To nie Fryzjer"




 „Najczęstszy ludzki błąd – nie przewidzieć burzy w piękny czas.”
- Niccolo Machiavelli.


  

          W tym samym czasie, kiedy Johnny zmagał się z Fryzjerem, Jessica poszła do Instytutu Ekspertyz Sądowych. Miała się przekonać, czy to rzeczywiście morderca sprzed lat zabijał te kobiety. Weszła do środka, pokazując uprzednio swoją legitymację policyjną ochroniarzowi, który pilnował budynku. Ten zaprowadził ją korytarzem do gabinetu specjalisty od mikrośladów, Jima Greya.
- Pani z policji przyszła – oznajmił, gdy tylko znaleźli się w pomieszczeniu.
- Ach, tak – rzekł. – Dziękuję, Simonie.
Ochroniarz opuścił miejsce, a Jim Grey wstał, aby przywitać się z nią. Był to mężczyzna w średnim wieku o jasnych włosach i lekko pociągłej twarzy. Miał na sobie czarne, dżinsowe spodnie oraz koszulę w szaro – białą kratę.
- Witam, panią komisarz – przywitał się, ściskając jej dłoń. – Proszę usiąść. – Wskazał miejsce naprzeciw swojego fotela.
- Dziękuję – odparła, siadając na krześle. – Co pan się dowiedział?
- Powiem tak… – zaczął, zajmując swój fotel. – Fryzjer nie pozostawiał żadnych śladów. Tym razem mamy większe… Jakby to nazwać? „Niechlujstwo”. Na ubraniach każdej z ofiar mamy jakąś poszlakę. Co prawda, ten ktoś świetnie naśladuje Fryzjera. To tylko hipoteza, ale coraz bardziej prawdopodobna.
- To może ktoś przeczytał o zbrodniach w gazetach i podszywa się pod niego? – zasugerowała, niedowierzając temu, że to jednak nie Fryzjer zabija te kobiety.
- Nie sądzę – zaprzeczył jej teorii. – Morderca wie o tych zbrodniach o wiele więcej.
- To znaczy?
- Rozmawiałem z patologiem, który badał ciała przed laty. Na trzech z nich znalazł ślad użycia paralizatora.
- I? – zapytała, gdy ten przerwał wypowiedź.
- Aktualne ofiary też mają na sobie takie ślady, a o tym nie pisano w gazetach.
- Czyli to nie jest ktoś przypadkowy?
- Jeśli ta hipoteza się potwierdzi – oznajmił jej. – Na razie musimy poczekać na porównanie DNA.
- Dobrze. Dziękuję, panu.

***

Kiedy Jessica wróciła na komisariat, od razu skierowała się do swego biura, aby podzielić się świeżymi wiadomościami z Johnnym. Była ciekawa, jak jemu poszła rozmowa z Fryzjerem. Trochę się niepokoiła, bo wszystko wskazywało na to, że morderca znalazł u niego słaby punkt.
- Jessica – usłyszała głos Diany.
- Co jest? – zapytała, wchodząc za nią do pomieszczenia, w którym przyrządzali sobie posiłki lub coś do picia.  
- Chodzi o Johnnyego – powiedziała ściszonym głosem. – On ciągle nie może sobie poradzić z wydarzeniami z przeszłości. Dzisiaj znów pytał mnie o tego chłopca, niedoszłego samobójcę, którego nie złapał.
- No, ale chłopak przeżył – zdziwiła się.
- Właśnie nie wiem. Prosił, abym to sprawdziła.
- W takim razie pogadam z nim jeszcze. Dzięki – powiedziała, po czym skierowała się w stronę biura.
Znalazłszy się w pomieszczeniu, zauważyła Johnnyego, stojącego koło okna. Ręce miał skrzyżowane na piersi, a na jego twarzy malowało się przygnębienie. Diana najwidoczniej nie myliła się. Ciągle przeżywał tą sprawę sprzed kilku lat, a jego zmartwienie wzrosło za sprawą Fryzjera.
- Wszystko gra? – zapytała, na co szybko odwrócił wzrok od szyby, przenosząc spojrzenie na nią.
- Tak, tak – westchnął. Jessica i tak wiedziała, że mijał się z prawdą.
- Wyciągnąłeś coś z niego? – spytała.
- Coś ty! Śmieje mi się prosto w twarz, skurwiel, bawi się – odrzekł nieco zdenerwowanym głosem. – Te przesłuchania nie mają sensu… A ty? Dowiedziałaś się czegoś?
- Nie ma ostatecznych wyników badań DNA, ale ekspert twierdzi, że to raczej nie jest robota Fryzjera.
- To niemożliwe – zdziwił się.
Jessica wzruszyła jedynie ramionami. Po chwili zadzwoniła komórka Johnnyego.
- Tak? – Odebrał połączenie. – Dobrze… Rozumiem… Dziękuję – zakończył. Schował telefon do kieszeni, siadając przy swoim biurku. Jessica także spoczęła na krześle, spoglądając na niego pytająco. – DNA zabezpieczone na ubraniach ofiar, nie zgadzają się z DNA Fryzjera.
- Czyli rzeczywiście to jednak nie Fryzjer zabija, tylko jego naśladowca.
- Na to wygląda – powiedział, kładąc ręce na kolanach. – Słuchaj, Jess, dwie, ostatnie dziewczyny były widziane przy bibliotece. Trzeba pójść tym tropem. Może tam sprawca namierza swoje ofiary.
- No i Fryzjer – oznajmiła mu.
- Ale co on? – rzekł z lekkim zdenerwowaniem.
- Może zna swojego naśladowcę – zasugerowała.
- Jess, jeśli nawet tak jest, to i tak nam tego nie powie.
- Chyba, że znajdziemy u niego jakiś słaby punkt.
- No właśnie – powiedział ściszonym tonem.

***

Następnego dnia Johnny i Jessica pojechali do Instytutu Ekspertyz Sądowych, aby omówić sprawę tych zbrodni, przy czym przekonać się, jak działa naśladowca Fryzjera. Spotkali się w niewielkim laboratorium. Przywitali się z Jimem oraz Rachel, która była psychologiem policyjnym.
Kiedy Johnny przysiadł na jednym z krzeseł, wziął do ręki zdjęcia ofiar, które były ułożone na jednym z biurek. Spoglądając na nie, nie mógł uwierzyć, że są to morderstwa kogoś innego niż Fryzjera.
- Te zbrodnie są niemal identyczne – zaczął Jim. – Morderca dokładnie zna metodę działania Fryzjera.
- Sugerujesz, że sprawca zna Fryzjera? – zapytała Jessica.
- Możemy tak przypuszczać – odezwała się Rachel. – Ktoś naśladuje Fryzjera. Gdyby był zwykłym seryjnym mordercą, nie postępowałby w taki sam sposób. Myślę, że mamy tu do czynienia z jakąś fascynacją.
- To dziwne – rzekł Johnny. – Ktoś zabija te kobiety w ten sam sposób, bo jest zafascynowany Fryzjerem?
- To możliwe – powiedziała psycholog. – Musicie przyznać, że to bardzo silna osobowość. Potrafi przyciągnąć ludzi, jest bardzo inteligentny i tajemniczy.
- Jedno jest pewne – rzekł Jim. – Albo ten ktoś widział jego zbrodnie i go zna, albo zna akta sprawy.
- Zaraz – powiedziała Jessica. – Sugerujesz, że to może być ktoś z policji?
- Albo z prokuratury – rzekła Rachel. – Na waszym miejscu poszłabym właśnie tym tropem.

***

- A jeśli rzeczywiście to ktoś z policji? – zapytała go Jessica, kiedy jechali samochodem.
- Jess, na razie trzymajmy się jednego tropu. – Podtrzymywał się ciągle swojej teorii. – Sprawdzimy biblioteki. Ciebie zawiozę do tej w college’u*, a ja pojadę na Lenox Street.
- No dobra, ale musimy sprawdzić, kto miał dostęp do akt – nie ustępowała Jessica.
Johnny zrozumiał, dlaczego tak bardzo przejęła się tą informacją. Chciała jak najszybciej wykluczyć podejrzenia na policję.
- Ale wiesz, że tych osób może być dziesiątki.
- Słuchaj, Johnny, musimy sprawdzić ten wątek! – Prawie wykrzyczała.
- W porządku – starał się ją uspokoić. – Poprosimy Dianę, aby to sprawdziła.
Czuł się nieco skołowany, że musiał tak trudne zadanie powierzyć Dianie. Tych osób, które prowadziły wcześniej sprawę, mogło być mnóstwo. Niemniej jednak Johnny także chciał, aby ta sprawa już się wyjaśniła. Jeśli poszlaki prowadziły do tego, że to mógł być ktoś z policji, musieli iść tym tropem czy tego chcieli, czy nie.
Kiedy podrzucił Jessicę do college’u, czym prędzej pojechał na Lenox Street, gdzie znajdowała się miejscowa biblioteka. Wchodząc do środka, zauważył, jaka cisza panuje w tym pomieszczeniu. Parę osób studiowało książki w wielkim skupieniu. Nawet nie podnieśli swych głów, aby ujrzeć osobę, która weszła do sali.
Gdy podszedł do głównego stołu, za którym widniały regały z książkami, podeszła do niego kobieta w starszym wieku o siwych włosach, spiętych w kok. Miała na sobie czarną spódnicę do kolan i czerwony sweter.
- Dzień dobry – przywitała się cicho. – Chciałby pan coś wypożyczyć?
- Nie, ja w innej sprawie – oznajmił spokojnie. – Jestem z policji – rzekł, pokazując jej odznakę, po czym szybko schował ją do kieszeni. – Możemy porozmawiać? Mam parę pytań.
- Oczywiście, chodźmy zatem na zaplecze.
Bibliotekarka poprowadziła go do białych drzwi, które znajdowały się na prawo od jej stolika. Weszli do niewielkiej kanciapy. Stał tam stolik, dwa krzesła oraz telewizor. Na jednym z krzeseł siedziała młoda kobieta o rudych włosach, sięgających do ramion. Przeglądała „Głos Manhattanu”. Ubrana była w biały sweter i dżinsową spódnicę.
- Ashley, popilnuj sali - poleciła starsza pani.
Rudowłosa wstała od stolika, po czym posłała Johnnyemu lekki uśmiech. Starsza kobieta usiadła na miejscu swej pracownicy.
- Proszę usiąść – wskazała krzesło naprzeciw niej. – W czym mogę panu pomóc?
- Chciałem panią zapytać, czy ostatnio przychodził tu ktoś, kto bardzo przykuwał waszą uwagę? 
- A wie pan, że tak – oznajmiła mu od razu. – Przychodził tu taki jeden. Wypożyczał wszystko na temat seryjnych morderców. Była w nim jakaś taka… niezdrowa fascynacja. Zawsze jak stąd wychodził, to stawał się taki naładowany energią. Kiedy on tu przebywał, my odczuwaliśmy niepokój.
- Mógłbym zobaczyć jego kartę? – spytał się.
- Oczywiście, poproszę Ashley, aby dla pana wydrukowała.

***

Siedząc już w samochodzie, przejrzał listę książek wypożyczonych przez niejakiego Jacka Dickena. Johnny przyznał od razu, że stał się on nowym podejrzanym. Wszystkie książki nosiły tytuły nawiązujące do poczynań seryjnych morderców. Musieli to sprawdzić. Zastanawiał się, czy Jessica też natrafiła na coś interesującego. Postanowił po nią pojechać. Gdy tylko zaparkował swego Passata na parkingu koło college’u, jego partnerka od razu go zobaczyła.
- Dowiedziałaś się czegoś? – zapytał, kiedy usiadła na miejscu pasażera.
- Niezbyt. Dali mi tylko listę osób, którzy wypożyczali książki – rzekła, pokazując mu białą kartkę. – A ty coś masz?
- A mam – oznajmił. – Wydrukowali mi kartę niejakiego Jacka Dickena. Podobno bardzo zwrócił ich uwagę. Wypożyczał książki na temat seryjnych morderców.
- Rzeczywiście podejrzane – odezwała się, kiedy zobaczyła tą kartę. – Porównam ją do listy osób ze szkoły. Słuchaj – rzekła po chwili. – Tutaj też jest jego nazwisko.
- Mamy jego adres? – zapytał. 
- Tak. Seven Street 12.

~*~

*po polsku „uczelnia” . Wolałam napisać amerykańską wersję, skoro się tam znajdujemy : )
Dla Tej_Zwariowanej :*:*



8 komentarzy:

  1. W bibliotekach są książki o seryjnych mordercach, które można sobie wypożyczyć? Pierwsze słyszę. Ale to w Ameryce, tak? Więc tam wszystko może być;d Aczkolwiek skoro piszą książki o Hitlerze, czy Stalinie, to wszystko może się zdarzyć :)

    "Co pan się dowiedział?" Chyba miało być "Czego pan się dowiedział?" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A co do rozdziału. No fajnie ci on wyszedł, choć żałuję, że nie ma w nim akcji. Mam pytanie: Dlaczego imię Johny'ego piszesz bez apostrofu saksońskiego?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczynam się nieco wkręcać, Ci powiem. Może nie za dużo akcji, ale sprawa trochę ruszyła. Ten fryzjer to straszny gnojek. No i co z tym chłopcem, on żyje czy nie? Polubiłam postać Johnny'ego i nie mogęsiępozbyć tej myśli, żeby między nim a Jessicą coś było. No po prostu nie mogę! :D No cóż, czekam na dalszy rozdział i ja też bym musiała coś nowego napisać. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział zdecydowanie nie przypadł mi do gustu. Zero oryginalności. Wydarzenia są bardzo przewidywalne. Same dialogi. Za mało opisów.
    Być może mam dzisiaj po prostu gorszy dzień i świat maluje mi się w czarnych barwach. Istnieje jednak jeszcze druga możliwość. Rozdział rzeczywiście jest kiepski.
    Niemniej jednak pozdrawiam serdecznie i czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Taa... Zwariowana30 sierpnia 2012 15:57

    Dziękuję za dedykację ;* Nie mam pojęcia czym sobie na nią zasłużyłam - wiecznie się spóźniam w czytaniu notek :( Dziękuję :*
    Więc to nie jednak Fryzjer zabił? O.o Kiedy zobaczyłam tytuł, od razu moja wyobraźnia ruszyła. Kto, jeśli nie Fryzjer? Mamy już odpowiedź, lecz oczywiście nie wiadomo, czy to ten koleś. Ciekawi mnie, dlaczego był tak zafascynowany Fryzjerem... Trzeba być szczególnie pieprzniętym, żeby zabijać ludzi ze względu na zamiłowanie do seryjnego mordercy. ^^ Coraz bardziej wciąga mnie ta historia :D
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  6. kurcze, nigdy nie spotkałam się z taką tematyką opowiadań, dlatego jestem pod niesamowitym wrażeniem, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, ciekawe, kto to jednak zabija ;)

    /recepta-na-optymizm/

    OdpowiedzUsuń
  7. Wybacz, że dopiero tak późno, ale ostatnio miałam dużo roboty;)
    Podoba mi się przebieg akcji w twoim opowiadaniu. Wytworzyłaś dobry klimat i mogę się tylko głowić kto jest prawdziwym sprawcą. Uważam jednak, że chwilami wydarzenia działy się za szybko, bez opisów, które jeszcze ulepszyłyby rozdział...Nie mniej notka bardzo fajna :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam :) Z tej strony Legilimencja. Właśnie przeczytałam wszystkie sześć rozdziałów wraz z prologiem i nawet mi się podoba :) Przyznam, że widzę tu inspirację W11, chyba nawet kiedyś był odcinek z "Fryzjerem", o ile dobrze pamiętam... (tak, kiedyś oglądałam, ale przerzuciłam się na amerykańskie seriale xD) Od początku wiedziałam, że to nie TEN Fryzjer, hehe. Swoją drogą jego postać podoba mi się tu najbardziej. Podoba mi się, że tak sobie cynicznie pogrywa z Johnym. Tak jest, koleś! Skoro już jesteś takim cynikiem to dowal mu, łuhu! :D
    Wiesz czego mi brakuje? Jakichś opisów przeżyć i jakichś krwawych akcji, chociaż zakładam, że te drugie jeszcze będą miały miejsce. Rozdizał 1 był świetny, bo dowiedzieliśmy się coś niecoś o Johnym. Trochę mu współczuję, biedak się obwinia, ale przecież to nei była jego wina. Nie do końca. Ale podoba mi się, że dowaliłaś mu taki bagaż. To zawsze czyni opowiadanie ciekawszym. Ale na tym poprzestałaś!
    Ciekawi mnie jeszcze Jessica. Pracoholizm w końcu musi skądś wynikać.
    Chcę więcej!
    Powiadamiasz o rozdziałach? Jeśli tak, to byłabym chętna
    Pozdrawiam
    [lombard-street]
    Legilimencja

    OdpowiedzUsuń