czwartek, 19 kwietnia 2012

I. Fryzjer: Rozdział 7 "Podejrzany"



„Jeśli ktoś jest odmienny, to jest skazany na samotność.”
- Aldous Huxley




            Dwadzieścia minut później Johnny i Jessica pojechali na przedmieścia ulicy Seven Street, gdzie mieszkał ich główny podejrzany. Widząc numer dwunasty na jednym z marmurowych domków, który pomalowany był zieloną farbą i miał czarny dach, zatrzymali się, po czym opuścili samochód. Weszli na małe podwórko i podążyli chodnikiem aż do ganku, gdzie stało wiele donic z różnymi odmianami kwiatów oraz drewniana, bujana ławka. Johnny zapukał do dębowych drzwi. Kiedy nikt nie odpowiedział, zapukał jeszcze raz, lecz nieco głośniej. Usłyszeli odgłos nadchodzących kroków, a po chwili w progu domu stanął mężczyzna w średnim wieku. Miał krótkie, siwe włosy oraz brodę. Ubrany był w czarne spodnie i szary sweter, który zapiął aż pod szyję.
- Słucham? – odezwał się ochrypniętym głosem.
- Jesteśmy z policji – oznajmiła Jessica, po czym pokazali mu swoje odznaki. – Czy jest może w domu Jack Dicken?
- Syna nie ma – odrzekł nieco zaskoczony.
- A możemy wejść i porozmawiać? – zapytał Johnny.
- Jeśli państwo muszą.
Odchylił drzwi, aby mogli wejść do środka. Poprowadził ich niewielkim korytarzem do salonu. Znajdował się tam czarny regał oraz brązowy tapczan. Na środku pokoju stał duży, okrągły, drewniany stół przykryty białym obrusem, a do niego dostawionych było sześć krzeseł.
- Naprawdę nie wiem, gdzie jest mój syn – odparł, gdy tylko usieli przy stole. – Miał się przygotowywać do jakiejś pracy, który musiał zdać, ale zniknął.
- Kiedy to się stało? – zapytała Jessica.
- Już… z tydzień temu – powiedział po chwili namysłu.
- I od tamtej pory nie kontaktował się pan z synem?
- On nie jest zbyt kontaktowy, proszę pani. To znaczy, jest bardziej takim odludkiem. My nie żyjemy ze sobą najlepiej. To się stało zaraz po śmierci jego matki.
-  A na jaki temat syn pisał tą pracę na studia? – zapytał Johnny. – Może zostawił tutaj jakiś egzemplarz?
- Nie, nie ma. On jest na psychologii i pisał o seryjnych mordercach. Ja nie wiem, skąd on miał takie zainteresowania.
- Czy syn studiuje tutaj, w Manhattanie?
- Tak, tutaj – potwierdził.
- No, dobrze. Jeśli syn się z panem skontaktuje, to proszę nas powiadomić – poprosił go Johnny.
- Czy on zrobił coś złego? – zapytał się ich.
- Nie – odparła Jessica. – Musimy z nim porozmawiać. To rutynowa procedura.
Kiedy weszli już do samochodu, Johnny włożył kluczyki do stacyjki, uruchamiając maszynę. Powoli wyjechał z podjazdu, kierując się na główną ulicę.
- To rzeczywiście może być on – oznajmiła po chwili Jessica.
- Na to wygląda. Chłopak interesował się seryjnymi mordercami i mógł gdzieś natrafić na Fryzjera – zasugerował.
- W dodatku wychowywał się bez matki, a jego ojciec nie ma zbyt silnej osobowości – dodała.
- Trzeba będzie pojechać jeszcze raz do tej szkoły, Jess – oznajmił. – Sprawdzimy, czy jest tam jego praca. Może już ją złożył.
- I trzeba będzie obserwować dom, może się zjawi. Wiesz – rzekła po chwili. – Cały czas mam dziwne wrażenie, że skądś znam tego faceta.
- Jego ojca? – zapytał.
- Tak. Jakbym już gdzieś go widziała.

***

Okazało się, że podejrzany student zostawił pracę. Johnny i Jessica, będąc już na komisariacie, przeglądali ją na spokojnie. Było tego dwanaście stron, więc musieli podzielić się robotą, aby zeszło im to szybciej.
- I co? Masz coś? – zapytała go po chwili.
- Niewiele – oznajmił. – Ale widać, że chłopak faktycznie siedział głęboko w temacie. Posłuchaj tego: „ Mężczyzna atakował swoje ofiary w przypadkowych miejscach. Według ustaleń, kobiet nie łączyło nic więcej, oprócz tego, że wszystkie były młode. Charakteryzował się tym, że dusił je gołymi rękami, a następnie golił im głowy.”
- Chyba mam – odrzekła dobitnie, więc Johnny na nią spojrzał. – Posłuchaj: „Zabójca używał paralizatora. Jego ślady znaleziono na ciałach trzech ofiar.”
- No i? – zapytał zaskoczony.
- Patolog, który badał te kobiety sprzed lat, powiedział, że informacje na ten temat były tylko w aktach.
- Myślisz, że chłopak mógł mieć dostęp do akt? – zapytał, wstając z miejsca, aby trochę rozprostować nogi od ciągłego siedzenia za biurkiem.
- Tak, i dlatego dokładnie wiedział, jak wyglądały zbrodnie Fryzjera.
- No dobra, mam nadzieje, że szybko go dorwiemy. Wszystkie patrole mają już jego zdjęcie.
- Kurczę, chyba już wiem, skąd znam jego ojca – olśniło nagle Jessicę.
- Skąd? – zapytał.
- Muszę to sprawdzić – powiedziała, po czym, podnosząc słuchawkę telefonu, wystukała jakiś numer. – Dzień dobry, Jessica Carter przy telefonie – przywitała się z rozmówcą. – Mam takie pytanie. Czy u was pracuje niejaki Steve Dicken? – Czekała chwilę na odpowiedź. – Dziękuję – rzekła z uśmiechem, odkładając słuchawkę.
- No i co? – zapytał, patrząc na swoją partnerkę w osłupieniu.
- Jego ojciec jest archiwistą w prokuraturze – oznajmiła mu. – Ma dostęp do wszystkich akt.
- Nie no, nie wierzę – rzekł zaskoczony. – I co? Wynosił akta, aby synuś miał ciekawą pracę? – Gdy powiedział te słowa, do pomieszczenia weszła Diana.
- Właśnie pojawił się ten student na pogrzebie jednej z ofiar – oznajmiła szybko.

***

Przybyli na miejsce w dziesięć minut. Wychodząc z auta, zobaczyli grupkę osób, opuszczających cmentarz. Johnny przyuważył w tłumie matkę ofiary, ubraną na czarno, która niedawno była u nich na komisariacie. Ocierała łzy białą chusteczką. Podeszli bliżej, po czym przywitali się z kobietą.
- Och, dzień dobry – przywitała się smutno. – Złapaliście go?
- Robimy wszystko, aby go dopaść – oznajmił Johnny. – Poznaje pani może tego chłopaka? – Podał kobiecie zdjęcie podejrzanego o zbrodnie.
- Tak, to taki kolega Kate. On nawet był u nas w domu. Mieli się wtedy spotkać w bibliotece, ale ona… już potem… – Zasmuciła się, po czym znów otarła łzy chusteczką.
- Przepraszam – powiedziała Jessica, gdy zadzwoniła jej komórka. – Tak… No dobra, idziemy do was. Dziękujemy, pani –odparła, kiedy skończyła rozmowę.
- Co się stało? – zapytał, kiedy weszli na cmentarz.
Nie odpowiedziała mu, bo ku nim biegli Tom z Georgem, policjantem, który także pomagał w śledztwie.
- Jak to się stało? – zapytała ich Jessica.
- Zniknął, jakby zapadł się pod ziemię – odpowiedział George.
- Ale jak to zniknął? – odezwał się podenerwowany Johnny.
- Sprawdzaliśmy wszędzie – odparł Tom. – Nigdzie go nie ma. Widziałem go na pogrzebie. Stał z boku. Potem zrobiło się zamieszanie, ktoś zemdlał, więc wezwałem pogotowie.
- Próbowaliśmy udzielić pierwszej pomocy, a potem już go nie było – dokończył George. – Przeszukaliśmy cały cmentarz.
- Cholera jasna! – wykrzyknął Johnny, po czym raz jeszcze zaczęli przeszukiwać teren.

***

Po tej nieudanej akcji, Johnny wrócił wściekły do swego mieszkania. Rzucił klucze na komodę, która stała koło drzwi wejściowych. Kurtkę powiesił szybko na wieszak, po czym podążył do kuchni.
Pomieszczenie było średnich rozmiarów. Przy jednej ze ścian stały brązowe meble, piec i lodówka, natomiast w centralnym punkcie był niewielki stolik, do którego boków dostawiono krzesła. Po lewej stronie znajdowało się wejście do sypialni, gdzie nie było drzwi, a jedynie mały drążek u góry do ćwiczeń. Otwierając lodówkę, rozglądał się po niej, szukając czegoś do picia. Zobaczył parę jajek, cebulę, czosnek, masło, mleko oraz sok pomarańczowy. Wyjął więc ostatni napój, aby ugasić pragnienie. Zamknął lodówkę, kierując się do sypialni.
Był to nawet dość obszerny pokój. Po prawej stronie Johnny miał zawieszony worek treningowy, a zamiast dywanu posiadał materac, na którym mógł ćwiczyć do woli. Jedyne, co przypominało, że była to sypialnia, to fakt, iż przy ścianie stało łóżko oraz niewielka komoda, na której znajdowała się lampka nocna i jego komórka. Obok worka treningowego rozpościerała się czarna szafa na ubrania i regał, na którym pyszniła się wieża. Natomiast na wprost drzwi, którymi wszedł, widać było drzwi do łazienki.
Johnny zdjął z siebie koszulę, po czym położył ją na łóżko. Podszedł do regału, z którego wziął czarne rękawiczki ochronne i założył je. Włączył muzykę, a po chwili zaczął walić pięściami w worek. Musiał rozładować całe swoje napięcie, które buzowało w jego ciele. Mając przed oczami twarz Fryzjera, bił worek coraz to mocniej. „Raz, dwa, trzy. Raz, dwa, trzy…” – liczył w myślach, uderzając w materiał.
Wkrótce usłyszał dzwonek do drzwi. Przerwał wysiłek oraz wyłączył wieże. Wziął ręcznik, który leżał na małym taborecie obok regału i założył go na ramiona, ocierając swoją twarz. Nikogo się nie spodziewał, więc domyślał się, że mógł to być jego sąsiad ze skargą o zbyt głośne słuchanie muzyki albo listonosz, który przyniósł mu pocztę.
Nie trafił w ani jedno ani w drugie.
- Długo każesz na siebie czekać – rzekła Jessica, wchodząc do jego mieszkania bez żadnego zaproszenia. Johnny zdziwił się jej wizytą.
Zdjęła buty, po czym weszła do kuchni, kładąc na stole siatkę z dwoma puszkami piwa. Ściągnęła swoją niebieską, dżinsową katanę i położyła ją na krześle, na którym usiadła. Patrzył na nią w wielkim osłupieniu. Siedziała rozluźniona, opierając prawą rękę o oparcie krzesła. Miała na sobie sportowe, beżowe spodnie oraz czarną bluzkę. Johnny podszedł powoli do stołu, kładąc na nim ręce.
- Dlaczego tu przyszłaś? – zapytał wprost.
- Chciałam się z tobą napić piwa i pogadać. Widziałam, jaki byłeś wkurzony, kiedy wyszedłeś z komisariatu.
- I tak cię to zaniepokoiło? – zdziwił się. – Sama byłaś strzępkiem nerwów, Jess.
- Wiem o tym – oznajmiła. – Ale wiem także, jak działają na ciebie rozmowy z Fryzjerem.
- Nie chcę o tym gadać – powiedział stanowczo, po czym usiadł na krześle.
- To chociaż napij się piwa – odparła, podając mu trunek. Gdy je otworzyli, pili przez chwilę w milczeniu. – Cholera, zwiał nam sprzed nosa ten student – odezwała się.
- Cóż, nie wiedzieliśmy, że znał tą Kate. Tylko nie rozumiem jednego – powiedział nieco zaskoczonym tonem. – Dlaczego ją zabił, skoro była jego dziewczyną?
- Może miał jakiś inny, dodatkowy motyw – zasugerowała.
- Mam nadzieje, że szybko go dorwiemy – rzekł, upijając łyk napoju.
- Myślisz, że on znał Fryzjera? – spytała go.
- Nie wiem, istnieje taka możliwość – oznajmił jej.
- To co, wydusisz w końcu z siebie, co cię tak naprawdę gryzie? – zapytała, kiedy skończyli pić piwo.
Johnny przez chwilę patrzył na nią w totalnym osłupieniu. Za bardzo nie rozumiał jej intencji oraz tego, po co w ogóle do niego przyszła. Może chciała dobrze? Jednak już doskonale wiedział, co w zamierzeniu miał jej odpowiedzieć.

~*~

Zapraszam zaciekawionych do zakładki "Dział kadr". Uporządkowałam do porządku zdjęcia i opisy bohaterów. Myślę, że tak już będzie przez długi, długi czas.
A jak rozdział? Podobał się choć trochę? Wiem, że dużo dialogów, staram się jakoś pracować nad tymi opisami.
Rozdział z dedykacją dla Marzycielki:**

20 komentarzy:

  1. Widzę, że nie tylko ja uciekłam z onetu ;). To, co się tam ostatnio dzieje, przechodzi wszelkie pojęcie, nie mam już cierpliwości, ech...
    Rozdział przeczytałam wczoraj i już skomentowałam na onecie, czytałaś? Jest naprawdę dobry, ale widzę, że masz odwrotny problem niż ja: u ciebie jest więcej dialogów niż opisów, u mnie zaś prawie same opisy i niewiele dialogów ;).
    Zaktualizuję sobie adres twojego bloga w linkach.
    [skrajnie-rozni] [marmurowe-serce.blogspot.com] i nowo założony http://w-niepewnosci.blogspot.com/ , na który także cię zapraszam, mam już prolog. Blog ten nie jest ff.
    xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czytałam i bardzo Ci za niego dziękuję. No i za tego też:) Tak, mam problem na tym blogu, że brak mi tu opisów, ale myślę, że w następnym nie zawiodę^^ I zajrzę na tego nowego Twojego bloga:) Zobaczę co tam napisałaś :) Pozdrawiam:*

      Usuń
    2. Na pewno się jeszcze wyrobisz z opisami ;). Ja natomiast muszę popracować nad dialogami ^^.
      Dzięki za zajrzenie na mojego nowego bloga, odpisałam ci tam na komentarz. Tamto opowiadanie nie będzie fantasy, właściwie ciężko mi określić, jaki to gatunek. Bardziej będzie podchodzić raczej pod obyczajowy.

      Usuń
  2. O, czyli komentarz wczoraj doszedł? Bo klikałam wyślij i klikałam i nic!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, doszedł. Tylko teraz wszystko na tym Onecie z opóźnieniem się dzieje, dlatego się przeniosłam.

      Usuń
  3. Po pierwsze bardzo dziękuję Ci za dedykację :* Nie wiem za co ją dostałam, ale się cieszę^^

    Ten rozdział mnie zaintrygował. Rzeczywiście sporo było w nim dialogów, ale ten fakt jakoś nie raził. Przecież wiadomo, że musiałaś w nich zamieścić informacje isotne dla całej fabuły ;)
    A więc pojawił się podejrzany. Jak na mój gust dobrze pasuje - to co powiedziała o nim Jessica plus to, że zniknął czy raczej uciekł. Cieszę się, że policja ma już jakiś ślad, za którym mogą podążać.
    Końcowy fragment był zdecydowanie świetny. Uderzający w worki treningowe Johny <3 No i ta wizyta Jessici. Może coś wreszcie się między nimi pojawi? Ta kobieta to ciekawa postać, pasowałaby do niego...
    Na koniec pozdrawiam i życzę powodzenia na blogspocie. Też uważam, że to lepsze rozwiązanie niż męczenie się z onetem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to za co? Za to, że jesteś tutaj, za zainteresowanie:) oraz za tak miłe słowa, jakie wyrażasz w swoich opiniach:):* Dziękuję Ci i cieszę się, że nie rażą Ciebie moje dialogi;) A co będzie z Johnnym i Jessicą? To już wyjaśni się w kolejnym rozdziale:) Pozdrawiam serdecznie:**

      Usuń
  4. Hej, tu Taa Zwariowanaa :)
    O, a więc jest pierwszy "inny" podejrzany? Wszystko wskazuje na to, że pasuje jak ulał do tej całej sprawy... ^^
    Końcówkę zdecydowanie kocham! Mój umysł już zaczął sobie układać w głowie plan o tym, że Johnny i Jessica baaardzo do siebie pasują :) Oboje mają podobne charaktery, no i zainteresowania :D
    Onet ostatnio wyczynia bardzo dziwne rzeczy... ;/ Mam nadzieję, że wkrótce przestanie :)
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)
      To, czy coś pomiędzy nimi coś będzie, dowiesz się w następnym rozdziale ;)
      Też mam taką nadzieje, że Onet przystopuje. Nie chcę Astorii i Scorpiusa także przenosić.
      Pozdrawiam:*

      Usuń
  5. mam nadzieję, że Ci się spodoba i przepraszam, że musiałaś czekać. http://c.wrzuta.pl/wi1520/e4954bb90019f8204f9422df/a

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział średni. Dla mnie osobiście dialogów było za dużo. Zresztą sama już to zauważyłaś. Poza tym zdziwiło mnie to, że ta praca tego studenta liczyłam zaledwie 12 stron. Na studiach pisze się o wiele dłuższe. No i że Jess z Johnnym musiała się nią podzielić na pół, bo jedna osoba nie dała by rady tego szybko przeczytać. Chyba nie są analfabetami.

    Mimo tych drobnych niedociągnięć czekam na więcej.
    Pozdrawiam!

    PS
    Ja też uciekłam z Onetu.

    http://my-logorrhea.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie nie wiedziałam na ile dać tych stron, ale dwanaście to też dużo. Musieli się spieszyć, więc każda minuta była cenna, jakby nie patrzeć. Z opisami tutaj sobie nie radzę i myślę, że nie uda mi się sprostać zadaniom, bo jednak pytania są bardzo ważne. Tą sprawę już mam zakończoną, ale jak będę pisać następną, to postaram się już bardziej przyłożyć.

      Usuń
  7. Ojeju jeju jaki cudowny szablon! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. O. Rozdział dobry :)
    No ja wiem, że to ten młody chłopak, co spadł z piątego piętra. Tylko czemu to robi? Rzeczywiście zafascynowany Fryzjerem, czy jedynie chce się zemścić na Johnnym, bo uważa, że to on źle wykonał swoją pracę tego feralnego dnia? I jakie jest powiązanie między Dickenem, a Fryzjerem? Johnny powinien sprawdzić całą historię chłopaka z przeszłości. Odkąd Fryzjer o nim wspomniał stało się to podejrzane.

    Zapraszam Cię także do mnie, jeśli będziesz mieć czas i ochotę. :)
    http://nowa-historia-o-wampirach.blogspot.com/
    I podoba mi się Twój szablon :)
    A rozdział 8 nie chce się otworzyć, błąd wyskakuje. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za te wszystkie komentarze i wyrażenie opinii na temat opowiadanie. Jestem mile zaskoczona. Wesz, że jesteś pierwszą osobą, która wiedziała, że to nie Fryzjer zabija tylko jego naśladowcza;) A czy to ten chłopak, to nie powiem, wszystko się wyjaśni niebawem;)I link do 8 już działa, dziękuję, ze mi to powiedziałaś;)Na Twojego bloga zajrzę później, bo powiem szczerze, że teraz nie mam czasu, aby zapoznawać się z nowymi blogami. Ale zachęciłaś mnie, bo lubię wampiry. Jeśli znajdę późnej już ten czas, to się zapoznam, ok? Pozdrawiam serdecznie:**

      Usuń
  9. Hej. :) Chciałam Cię jedynie poinformować, że nazwa mojego bloga została zmieniona z http://nowa-historia-o-wampirach.blogspot.com/ na http://swit-zywych-trupow.blogspot.com :)
    Tak gdybyś kiedyś chciała wpaść, a nie wiedziała. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, dzięki;) Dodam do ulubionych i jak tylko skończą mi się egzaminy to wpadnę ;)

      Usuń
  10. Przeczytałam ;). Już lubię twoje opowiadanie za samo miejsce akcji i inspirację W11. Oglądam ten serial od kilku lat ;). Widziałam też ten odcinek, którym najwyraźniej się zainspirowałaś i naprawdę się cieszę, że udało ci się go tak rozpisać na tyle rozdziałów ;).
    Jessica faktycznie wydaje się być podobna do mojej Laurie ;). W ogóle uwielbiam tę tematykę, kryminały są chyba moim ulubionym rodzajem książek, a niestety rzadko kto prowadzi takie blogi.
    Nie zauważyłam żadnych rażących błędów, jedynie zdanie: " - Właśnie pojawił się ten student na pogrzebie jednej z ofiar" ma jak dla mnie troszkę zły szyk, może lepiej brzmiałoby: "Ten student właśnie pojawił się na pogrzebie jednej z ofiar" ? To drobnostka, jednak postanowiłam wspomnieć ;).
    Jestem ciekawa ciągu dalszego ;). Dzięki za komentarz na moim blogu.
    [skrajnie-rozni] [marmurowe-serce] i właśnie założony nowy blog z opowiadaniem o zupełnie innej tematyce: http://w-niepewnosci.blogspot.com/ , na razie jest tam tylko prolog, ale zapraszam ;).
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  11. Eeeeej, no, ja to widziałam przecież xD Wiedziałam, że ten student miał dostęp do akt, bo jego ojciec był kimś związanym z policją, wszystko sobie przypomniałam jak przeczytałam o tej pracy o morderstwach. Wiesz, co innego inspiracja, a co innego dosłowne... opisywanie filmu. Zwłaszcza, że dość niewiele dodajesz od siebie.
    Co prawda pod koniec zdecydowałaś się dodać jakiś wątek osobisty (dość dziwny; odnoszę wrażenie, że nie tylko Johny uznał za osobliwe zachowanie Jessici, haha ;p zwłaszcza, że nigdy nie opisywałaś dokładniej ich relacji. Ciągle tylko praca i dyskusje o aktualnej sprawie. Nie przypuszczałam, że mogą być... kimś więcej niż dobrymi kolegami z pracy, a w tym momencie wyglądali jak przyjaciele), ale to wciąż - moim zdaniem - za mało.
    Pozdrawiam i życzę weny
    [lombard-street]

    OdpowiedzUsuń