„Prawdziwym błędem jest
błąd popełnić i nie naprawić go.”
- Konfucjusz.
Na miejsce zbrodni przybyli bardzo szybko.
Byli tam również technicy, a także Billy Bowen, kucający przy ofierze. Kiedy
zbliżyli się do miejsca zdarzenia, zobaczyli ciało młodej kobiety. Johnny na
ten widok pobladł i odwrócił wzrok od zmarłej. Wziął głęboki wdech.
-
Znowu to samo – usłyszał smutny głos patologa. – Dalszy ciąg koszmaru.
-
Ta kobieta miała rude włosy – oznajmił Johnny.
-
Znałeś ją? – spytała Jessica.
-
Pracowała w tej bibliotece na Lenox Street. Nazywała się Ashley.
-
Cholera – powiedziała ze zdenerwowaniem.
Johnny
nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Przecież jakiś czas temu widział tę
radosną kobietę, która podczas drukowania karty, niewinnie z nim flirtowała. A
tymczasem zobaczył jej martwe ciało. „Ten koszmar musi się skończyć” – pomyślał
w duchu.
-
Co tam, Tom? – usłyszał Jessicę. Zobaczył, jak rozmawiała przez telefon. – Tak,
tak, jesteśmy na miejscu, kolejna dziewczyna, Billy właśnie ją bada. Wiemy, że
pracowała w bibliotece na Lenox Street. Zajmij się powiadomieniem jej rodziny.
Dobra, Tom, ja musze kończyć, mam tu dziwnie zachowującego się gościa.
Kiedy
jego partnerka powiedziała ostatnie zdanie, odwrócił się, aby to sprawdzić.
Zauważył poszukiwanego studenta, który zaczął uciekać zaraz po tym, jak
spostrzegł, że ktoś mu się przygląda. Johnny wraz z Jessicą ruszyli w stronę
krzaków, chcąc zatrzymać chłopaka.
-
Stój, młody! – zawołał za nim Johnny.
Nie
musieli długo biec. Złapał studenta za jego czerwony plecak i lekko pociągnął
do tyłu. Jack Dicken był chudej postury. Posiadał blond czuprynę oraz kwadratowe
okulary na nosie. Miał na sobie jasne dżinsy i białą koszulę.
-
Pojedziemy sobie na komendę – powiedział do niego.
-
Ale ja nic nie zrobiłem – zaprzeczał. – Chciałem tylko zobaczyć…
-
Mam cię skuć czy pójdziesz grzecznie? – przerwał mu.
Chłopak
uspokoił się, więc zaprowadzili go do funkcjonariuszy, aby ci czym prędzej
zabrali go jako podejrzanego na komisariat. Na twarzy studenta malowało się lekkie
przerażenie.
***
Pomieszczenie, w którym przesłuchiwali
podejrzanych, było dość przestronne. Najwięcej miejsca zajmowały czarne regały
z kartotekami, podpierające jedną ze ścian. Na przeciw nich widniały okna, zaś
po prawej stronie wstawione było weneckie lustro oraz drzwi które prowadziły do
miejsca, z którego obserwowano przesłuchania. Na środku stał duży dębowy stół
oraz dwa krzesła.
Jessica usiadła naprzeciwko podejrzanego,
a Johnny podszedł do jednego z regałów i wyciągnął zdjęcia zamordowanych
dziewczyn, po czym wrócił do chłopaka i położył je tuż przed nim na stole, aby
na nie spojrzał. Jednak, gdy wzrok młodzieńca padł na jedno z nich, zasłonił
ręką oczy i opuścił głowę.
- Możesz nam to wytłumaczyć? – spytał go,
podchodząc bliżej do swojej partnerki.
- Czy w naprawdę myślicie, że to ja
zabijam te wszystkie dziewczyny? – zadał pytanie, podnosząc wzrok na
policjantów. – Że jestem seryjnym mordercą?
- Wszystkie poszlaki wskazują na ciebie –
oznajmił mu. – Co robiłeś nad rzeką?
- Chciałem zobaczyć… Matka Kate mówiła,
że tam znaleźliście jej ciało.
- Ty ją zabiłeś – rzekła Jessica,
wskazując mu palcem zdjęcie jego dziewczyny.
- Zabiłem? Co pani wygaduje, ja przecież
nikogo nie zabiłem – bronił się chłopak.
- Posłuchaj – odparł Johnny. – Tylko ty
znałeś metody Fryzjera. Zresztą, nieźle go naśladowałeś. Interesowałeś się
seryjnymi mordercami od lat.
- Interesuje się – potwierdził jego
słowa. – Pisałem pracę na ten temat, ale to nie oznacza od razu, że jestem
seryjnym mordercą?!
- A ten list do ojca? Co on miał znaczyć?
– spytała go stanowczym głosem Jessica.
- Próbowałem ze sobą skończyć – oznajmił
po chwili. – Kate ma dziecko. To także moje dziecko, z tym, że ja go nie chciałem.
– Wbił spojrzenie w stół. – Po latach zrozumiałem, co straciłem. Próbowałem się
do niej zbliżyć, spróbować jeszcze raz. Kate nie powiedziała nikomu, że Philip
jest mój. Zgodziła się ze mną spotkać, ale coś wtedy mi wypadło, nie mogłem
przyjść i wtedy ona zaginęła. To wszystko moja wina, nawet mój ojciec ma przez
mnie kłopoty. Kserował dla mnie te akta, bo były mi potrzebne.
Johnny i Jessica nie mieli już do niego
więcej pytań. Wszystko wskazuje na to, że chłopak mówił prawdę i nie zabijał tych dziewczyn. Musieli jednak
jeszcze poczekać na wyniki badań DNA, aby go wykluczyć z kręgu podejrzanych.
Tymczasem zabrali zdjęcia ofiar, po czym wyszli z sali przesłuchań.
Wchodząc do biura, zauważyli Toma, który
siedział przy biurku Jessici. Johnny spostrzegł, że na stanowisku jego
partnerki panował istny chaos. Stał tam kubek po kawie, brudny talerz ze
serwetką oraz porozwalane akta. Spojrzał szybko na Jessicę. Zobaczył, jak cała
gotuje się w środku ze złości.
- Tom, coś ty zrobił z moim biurkiem?! – zdenerwowała
się. – Taką oborę, to sobie możesz robić u siebie, ale nie u mnie!
- Musiałem skorzystać z waszego
komputera, bo u mnie coś nawaliło – odparł spokojnie, ignorując wściekłe
spojrzenie Jessici.
- Tak, komisarz Carter dba o ład i
porządek – zaśmiał się Johnny.
- Och, odkryłeś moją tajemnicę, Brigh –
burknęła.
- Są już wyniki? – zwrócił się do Toma.
Nie chciał już bardzie rozjuszać Jessici, bo zauważył, że jest naprawdę
wściekła, patrząc na ten bałagan na biurku.
- Tak, właśnie przyszły – odparł mu. – To
jednak nie on, DNA się nie zgadza.
- Czyli chłopak mówi prawdę – powiedziała
już spokojniej Jessica.
- Na to wygląda – potwierdził Johnny. – Ale
mamy jeszcze jeden wątek. Sprawdziliście tych chłopaków z listy? – zwrócił się
do Toma.
- Część – odrzekł. – To zajmuje trochę
czasu. Pamiętajcie, że to jest lista sprzed siedmiu lat.
- Pamiętamy, ale mamy mało czasu. Zrobimy
tak… Podzielimy się pracą… Ja i Jessica sprawdzimy kilka nazwisk. I tak nie
mamy nic innego do roboty.
- Nie byliśmy jeszcze u tego i tego. –
Tom wskazał na dwa nazwiska na liście, który mu podał do ręki. – Wiemy tylko, że
mieszkali razem w tym samym internacie.
- Zadzwońmy do tego ośrodka, może się
czegoś dowiemy – zasugerowała Jessica.
- Dobra – zgodził się z nią.
***
Udało
im się załatwić spotkanie z pracownikiem placówki, w którym mieszkali dwaj
podejrzani chłopcy. Johnny i Jessica czekali dwie godziny, zanim mężczyzna
przyjechał na komisariat. Był on w średnim wieku. Miał siwe włosy i lekki
zarost. Ubrany był w jasne, sztruksowe spodnie oraz szarą marynarkę. Na
kolanach trzymał niebieską teczkę z papierami.
-
Dziękujemy, że pan przyszedł – odezwała się Jessica, po czym usiadła obok
Johnnyego. – Pan jest chyba jedynym pracownikiem, który obejmował stanowisko siedem
lat temu.
-
Tak, wszyscy pouciekali – oznajmił im. – Wiecie państwo, ciężko jest sobie
poradzić z taką bandą nastolatków.
-
A tych dwóch, pamięta pan? – zapytał go Johnny, pokazując im nazwiska
chłopaków.
-
Tak, pamiętam ich dokładnie – potwierdził. – Mieszkali w internacie.
-
Ma pan ich zdjęcia? – spytała Jessica.
-
Przygotowałem papiery – powiedział, pokazując na teczkę. – Jak pani prosiła.
-
To dla nas bardzo ważne, dziękuję – rzekła Jessica, kiedy mężczyzna zaczął
szukać fotografii chłopaków.
-
Ten tutaj, to Ben – oznajmił, wskazując palcem na młodzieńca o blond włosach i
brązowych oczach, stojącego pośród rówieśników. – On mieszkał w takiej
nieciekawej dzielnicy. A ten drugi, to Seth. – Pokazał chłopca o ciemnych
włosach i niebieskich oczach. – Był u nas krótko. Najwyżej rok. Wyprowadził się
z rodzicami do Phoenix.
-
A ten Ben, może pan nam coś o nim powiedzieć? – spytał mężczyznę Johnny.
-
On był jakiś taki... agresywny.
-
Agresywny? – przerwała zdziwiona Jessica.
-
Tak, ale to raczej wyglądało, jakby chciał wyładować swoją złość, która w nim
drzemała. Namówiłem go wtedy na uprawianie sztuk walki.
-
A właśnie – odezwał się Johnny. – Znał pan może jego trenera?
-
Osobiście nie, ale chłopak był nim zachwycony. Znikał na długie godziny,
codziennie.
-
Długo to trwało? – zapytała Jessica.
-
Tak, do końca jego pobytu w internacie.
-
Dziękujemy panu, to wszystko.
-
Ja również dziękuję – powiedział, po czym wstał z krzesła. – To ja zostawiam te
papiery. – Położył teczkę na biurku Johnnyego i wyszedł z pomieszczenia,
żegnając się.
-
To co – powiedziała Jessica po chwili. – Trzeba będzie pojechać do dzielnicy, w
której mieszkają rodzice Bena.
-
Tak, tak, zbieramy się – zgodził się.
Biorąc
adres rodzinny Bena Davisa, wyszli z komisariatu. Johnny i Jessica mieli
przeczucie, że zaczęli podążać dobrym tropem.
~*~
Po moich
wakacjach, dodaję nową notkę. Mam to nadzieje, że rozdział się podobał.
Zapraszam także Was wszystkich do stworzonej Ankiety.
Wiem, że mam u
Was spore zaległości. Dlatego zabiorę się za czytanie Waszych nowych notek
najszybciej jak tylko się da. Musicie uzbroić się w cierpliwość, abym wszystko
ogarnęła. Czekajcie na komentarz.
Szukam nowej
Bety do tego bloga. Czy ktoś znajdzie się chętny? Nie będę podawała przyczyny
rezygnacji Arianny, bo ta sprawa jest po między mną a nią.
Całuję, Dusia.
Wiesz, czego mi tu brakuje, prawda? :P Lubię zagadki i tak dalej, ale takie raporty są trochę nudnawe!
OdpowiedzUsuńNo, fajnie że wróciłaś :P Głos w ankiecie oddany :P
Przepraszam, że tak krótko, ale nie mam za bardzo co dodać, zwłaszcza, że z powodów, iż oglądałam ten odcinek, wiem jak to się skończy, a w tym rozdz nie zawarłaś nic "dodatkowego" xD
Pozdrawiam :)
No tak, mało zaskoczyłam w tym rozdziale. Ale powiem szczerze, że chyba jeszcze wytrzymacie te trzy notki do końca, abym mogła już dać drugą sprawę, w której zdecydowanie wiele dałam od siebie niż od serialu:)
UsuńCałuję:*
Fajnie, że już wróciłaś, bardzo długie miałaś wakacje ^^. ja nigdzie nie byłam w tym roku.
OdpowiedzUsuńRozdział był fajny, choć też widziałam ten odcinek i wiem mniej więcej, jak to się kończy, nie mniej jednak fajnie to opisujesz z perspektywy swoich własnych postaci. Zresztą lubię Johnny'ego i Jessicę, stanowią dobraną parę.
Czytało się fajnie i lekko, choć odczuwałam niedosyt opisów, mogłoby ich być troszkę więcej, nie pogniewałabym się, bo jestem wielką maniaczką opisów ^^.
Dziękuję:*
UsuńMusisz poczekać na następną sprawę, tam będzie więcej opisów. Choć powiem, w następnym rozdziale trochę więcej opisów jest niż tutaj:)
A u Ciebie kochana zaczynam nadrabiać notki, więc w najbliższych dniach oczekuj u mnie komentarz:)
Całuję:*
Cieszę się, że już wróciłaś ;* Stęskniłam się za twoją twórczością :3 W sumie rozdział nie wniósł nic nowego, ale i tak mi się podobał ;) Naprawdę lubię Jessicę, chyba nawet bardziej od Johnny'ego :3
OdpowiedzUsuńNiestety nie oglądałam tego odcinka W11, więc nie wiem jak cała sprawa się skończy... To nawet lepiej, bo przynajmniej będę mieć niespodziankę, a napięcie będzie mnie trzymało do końca ;3
Ściskam,
Dziękuję:* Jest mi ogromnie miło:*
UsuńTak, będziesz miała wielką niespodziankę:) I powiem szczerze, że i ja przepadam bardzo za Jessicą:)
Całuję:*
Mam nadzieję, że miałaś udany wyjazd ;)
OdpowiedzUsuńA teraz gorsza sprawa - wybacz mi, ale nie będę dłużej czytać tego bloga.
Chodzi o to, że czytam wiele opowiadań i chcę kilka z nich wyeliminować, aby w roku szkolnym było mi łatwiej. Ponieważ jestem czytelniczką 3 Twoich blogów, stwierdziłam, że jeden muszę sobie odpuścić. Po długim zastanowieniu, padło na Tajemnicę. Astorii nie mogłabym tak po prostu opuścić, a Rose i Scorpius także są ciekawe, natomiast kryminały to nie moja bajka. Dlatego przepraszam Cię, ale od dziś informuj mnie tylko o notkach na tamtych blogach i proszę o robienie tego na tej stronie - www.osnute-noca.blogspot.com, bo na tamtą już rzadko wchodzę.
Mam nadzieję, że nie będziesz zła. Pozdrawiam ^^
Tak, wyjazd się udał:) Bardzo miło spędziłam czas ze znajomymi oraz rodziną:)
UsuńNie gniewam się, skądże. Rozumiem Ciebie doskonale:) i oczywiście, zmienię adres na ten nowy:)
Całuję:*
Rozdział bardzo mi się podoba, naprawdę widzę, że sprawa nabiera tępa i robi się coraz ciekawiej, aż nie mogę doczekać się jej rozwiązania, aby dowiedzieć się kto jest mordercą choć mam swoje malutkie hipotezy, ale one rzadko się sprawdzają XD. Pozdrawiam serdecznie i do następnego :*
OdpowiedzUsuńDziękuję:*
UsuńCieszę się, że rozdział się podobał:) Rozwiązanie tej zagadki będzie w trzeciej notce, czyli w 14 rozdziale.
Całuję:*
Dżizys, no. Dlaczego zakończyłaś w takim momencie? I dont like u. Ogólnie rozdział jakoś mnie znużył. Nie było tam tyle akcji jak w poprzednich częściach, ale daje radę. A ja już myślałam, że to ten student. Bitch pls, jak tak mogłam. Holmesem to ja chyba nie jestem. Zdziwił mnie fakt, że to może być jakiś Ben.
OdpowiedzUsuńPS Mogę zostać twoją betą. Nie będę miała z tym problemów, skoro i tak czytam twoje opowiadanie.
Dziękuję:*
UsuńZakończenie nie jest takie złe:) A po za tym trzeba trochę dawać tajemniczości przy końcówkach, jeśli to opowiadanie kryminalne:)
Bardzo mnie to cieszy, że zgodziłaś się być moją Betą:* Dziękuję:* Już myślałam, że już nikogo nie znajdę i będę musiał je dawać z moimi małymi poprawkami, co jest masakrą. Prosiłabym Ciebie, abyś podała mi e-mail (tutaj lub na gg), a w najbliższych dnach wyśle kolejny rozdział;)
Całuję:*
Hm, ciekawie tu.
OdpowiedzUsuńZatrzymał mnie szablon! :)
Na razie nie mam czasu na nadrabianie, ale wkrótce tu wpadnę i sobie poczytam Twoje opowiadanie :) i skomentuję oczywiście!
Pozdrawiam :)
i zapraszam do siebie!
dzięki?... Miło mi.
UsuńCałuję:*
Uch, nadrabiam zaległości. Sorry, tylko wciąż jakoś tak nie chce mi się komentować ;p
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że znaleźli najbardziej podejrzanego, że tak to nazwę. Trenował sztuki walki, mieszkał w internacie... Heh, to nie brzmi jak opis seryjnego mordercy ;p