czwartek, 20 września 2012

I. Fryzjer: 13. Brak innego wyjścia




„Strach znika, kiedy nadchodzi nieuniknione. Traci on wówczas sens. Pozostaje nam tylko nadzieja, że podjęliśmy słuszną decyzję.”
- Paulo Coelho





            - Słuchaj, Jess, jadę do Fryzjera – oznajmił jej, gdy tylko podjechali pod komisariat. – Dawno nie uciąłem sobie z nim pogawędki. Może się czegoś dowiem. 
- Myślisz, że teraz się złamie? – spytała.
- Tego nie wiem, ale warto spróbować.
Kiedy Jessica wyszła z samochodu, Johnny pojechał do zakładu karnego. Miał teraz ogromną nadzieje, że Fryzjer zacznie gadać. Bał się jednak, że znów coś wykombinuje, że ciągle będzie chciał wplątywać w to swojego syna.
- Pytał o pana kilka razy – powiedział strażnik, który prowadził go do celi skazańca.
- Zdaję sobie z tego sprawę – odparł.
 - Źle się ostatnio czuje. Nie wiem,  czy będzie go trzeba przenieść do szpitala więziennego.
Gdy dotarli na miejsce, strażnik otworzył cele. Wchodząc do środka, więzień uśmiechnął się na jego widok. Przez chwile trwali w zupełnej ciszy, patrząc na siebie pobieżnie. Johnny zastanawiał się, jak przekonać skazańca do współpracy. Czy to w ogóle będzie możliwe?
- Ech, panie policjancie – odezwał się Fryzjer. – Przecież wiem, po co tu przyszedłeś. Wiesz, że ja wiem, kto zabija, a w nie wiecie nic – zaśmiał się drwiąco.
- I tu się mylisz – powiedział stanowczo Johnny. – Ben Davis, dwadzieścia cztery lata, twój podopieczny.
- Brawo, doskonale – pochwalił go sarkastycznie. – Jak wszystko wiecie, to po co tu jesteś?
- Szukamy go. Posłuchaj, pomożesz mi go znaleźć, tak jak ci mówiłem, dostaniesz kilka rzeczy do celi. I tak nie masz nic do stracenia. Dostałeś dożywocie. Będziesz tu pierdział do końca życia. Ale możesz sobie polepszyć tutaj warunki, chociaż trochę.
- Myślisz, że za parę książek i jakieś duperele, zdradzę ci mojego ucznia? – rzekł z politowaniem.
- Jeśli nie, sami go znajdziemy, ale ty za to nic nie zyskasz, proste.
- Oj, będzie to trudne. Przez lata nad nim pracowałem. On jest sprytny, ostrożny, ba, ostrożniejszy ode mnie.
- Może i tak, ale w końcu popełni błąd. Ty też myślałeś, że jesteś doskonały i co… widzisz jak skończyłeś.
- Wydaje mi się, że mi ubliżasz – westchnął skazaniec. – Macie duże kłopoty. Moim jedynym warunkiem jest spotkanie się ze synem. Pamiętaj o tym.
- A nie pomyślałeś o tym, że on może nie chce się z tobą widzieć, co?
- Słuchaj, to jest najważniejsza sprawa. Chcę się zobaczyć z własnym synem. Masz mi to załatwić – powiedział stanowczym głosem, po czym głośno kaszlnął. – I jeszcze jedno. Ustalmy warunki teraz. Nie będę wam nic pokazywał zza krat. Musicie mnie stąd zabrać. Pokażę wszystko na miejscu, inaczej nie traćcie mojego cennego czasu. Zrozumiano? Chcę się spotkać ze synem. – Znów kaszlnął, więc wyjął inhalator z kieszeni spodni, aby go powstrzymać. – Wierzę, że jesteś uczciwym człowiekiem, także ze synem mogę się zobaczyć dopiero po sprawie. 
- Nie ma takiej pieprzonej możliwości – podsumował jego monolog.
- Oj, chyba musisz się na to zgodzić albo chcesz znów zobaczyć dziewczynkę nad wodą.


***


Johnny wrócił na komisariat zdenerwowany. Wszystko szło źle. Nigdy by nie przepuszczał, że Fryzjer może być aż tak twardy. Musieli sami znaleźć Bena Davisa, choć wiedział, że to będzie trwało, zanim sprawca popełni jakiś błąd.
-  I jak tam rozmowa? – zapytała go na wstępie Jessica, kiedy wszedł do biura.
- Jest twardy – rzekł, opierając się o kant swego biurka. – Spotkanie ze synem, w zamian za wskazanie kryjówki zabójcy.
- Musimy to rozważyć – oznajmiła.
- No co ty? – zdziwił się. – Będziemy spełniać żądania jakiegoś psychopaty?! Szlag by go trafił!
- Ale wiesz przecież, że nie możemy mieć innego wyjścia.
- Tak, wiem – westchnął, po czym usiadł za biurkiem. Myślał nad tym intensywnie, co powiedziała mu Jessica. Czy naprawdę będą musieli iść na ten układ Fryzjera? Johnny szybko odrzucił tą myśl. „Nie, nie, nie możemy dać się zwariować. Musimy go sami znaleźć.” - pomyślał.


***


Dni mijały. Johnny poświęcał całe dnie i noce, aby odnaleźć zabójcę. Był kompletnie zmęczony i niewyspany, a żadnych rezultatów nie było, wciąż tkwili w tym samym miejscu. Morderca zaszył się, jak mrówka w gęstym lesie. Pewnego dnia miał już tego serdecznie dość i poszedł za radą Jessici. Postanowił zadzwonić do byłej partnerki Fryzjera, aby przyjechała ze swoim synem na komisariat. Nie uśmiechało mu się to robić, lecz z każdym dniem może zginąć kolejna dziewczyna. Johnny już nie chciał do tego dopuścić.
Swoją partnerkę znalazł w pokoju śniadaniowym, jak  lała wodę z czajnika do filiżanki. Przywitał się z nią, po czym zabrał się do parzenia kawy. Wyjął z szafki kubek, a gdy sięgał po torebkę z kawą, przez przypadek dotknął wierz dłoni Jessici. Lekko wzdrygnął, gdy poczuł jej aksamitną skórę. Ten jeden jedyny gest sprawił, że zaczęły go nawiedzać wspomnienia, kiedy przespali się ze sobą, jakby z powrotem tam się znalazł. Widział jej nagie ciało, jak czuł jej dotyk na swoim ciele, jak jej wargi muskają jego usta. Oprzytomniał szybko, po czym wrócił do robienia sobie kawy. Nie chciał stracić przez to koncentracji.
Wrócił więc do sprawy i powiedział Jessice, że dużo wczoraj rozmyślał na ten temat i postanowił jednak zadzwonić do byłej parterki Fryzjera i, że mają być na komisariacie za parę minut. Lecz nie mówił kobiecie, o co mu konkretnie chodziło.
- Trudno będzie ich przekonać – rzekła, upijając łyk kawy.
- Wiem, ale to jest nasza jedyna szansa. Wszyscy szukają zabójcy, a nadal nie ma żadnych efektów.
Wkrótce w progu stanął George i oznajmił im, że syn i była partnerka Fryzjera czekają już na nich w biurze. Odstawili naczynia z napojem, po czym przyspieszonym krokiem dotarli do pomieszczenia. Zobaczyli dwie sylwetki, siedzące na krześle obok biurka komisarza. Johnny już nie zwracał uwagi na kobietę, lecz na Daniela. Nie mógł uwierzyć w to, że zobaczył go całego i zdrowego, że wszystko z nim w porządku. Zauważył, jak chłopak był cały spięty. Dłonie zaciskał w pięść, oddychał głęboko, a głowę miał spuszczoną, sprawiając tym, że jego blond włosy zakrywały jego owalną twarz. Jego matka starała się go uspokoić, kładąc dłoń na jego ramieniu.
Kiedy stanęli blisko nich, Johnny zauważył na twarzy nastolatka skrępowanie. Wyczuwał u Daniela lekki strach.     
- To pan był… wtedy… jak… próbowałem… – odezwał się cicho chłopak, ukradkiem na niego spoglądając.  
- Tak,  to ja – odparł Johnny, który oparł się o kant swojego biurka. – Cieszę się, że czujesz się już dobrze. Musimy pogadać – zmienił szybko temat – ale może od początku. Pewnie słyszeliście państwo, że znaleźliśmy kolejne ciała kobiet.
- Nie rozumiem, jeśli to nie on zabijał – wtrąciła się matka chłopca.
- Sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana – oznajmiła Jessica.
- Mnie to nie obchodzi – odezwał się Daniel. – Nic, co ma związek z nim. Ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Mamo – zwrócił się do niej – nie chcę tego słuchać. Jedźmy już.
- A to właśnie chodzi o ciebie – powiedział do niego Johnny.
- Ale dlaczego o mnie?! Co to ma wspólnego ze mną?! – oburzył się.
- Proszę, nie wciągajcie w to mojego syna.  Już wystarczająco się nacierpiał z jego powodu. – Kobieta była zdenerwowana i chciała bronić swojego syna. Jessica powiedziała szybko, że to jest naprawdę poważna sprawa.  
- Jesteśmy pewni, że zabójcą jest jeden z uczniów twojego ojca – odezwał się do nastolatka Johnny. – Znamy jego nazwisko, wiemy jak wygląda i skąd pochodzi, lecz nie umiemy go znaleźć.
- I co ja mogę zrobić? – zapytał go.
- Twój ojciec postawił warunek. Doprowadzi nas do kryjówki zabójcy, jeżeli ty zgodzisz się z nim spotkać.
- Nie! Nie ma mowy! – Prawie wykrzyknął. – Nigdy tego nie zrobię! – Wstał z krzesła i czym prędzej opuścił pomieszczenie.
- Proszę pani, ja wiem, że wymagamy zbyt wiele – rzekła Jessica. – Ale każdego dnia może zginąć kobieta. Naprawdę nie mamy innego wyjścia.
- Rzeczywiście, żądacie państwo zbyt wiele – oznajmiła.
Johnny opuścił biuro, chcąc porozmawiać z Danielem. Musiał go przekonać. Nie było mu to na rękę, ale za wszelką cenę chciał już zamknąć tą sprawę. Aby nie mieć już do czynienia z Fryzjerem. Znalazł chłopaka, palącego papierosa tuż przed wyjściem na zewnątrz. Usiadł koło niego na ławce, po czym lekko westchnął.
- Daniel, nie prosiłbym ciebie o to, gdybym miał inne wyjście.
- Nie jestem wstanie zmienić tego, że on jest moim ojcem – odezwał się po chwili. W jego głosie słychać było załamanie. – Staram się go wymazać z pamięci. Zapomnieć o nim. Nie rozumie pan? – rzekł, patrząc mu teraz prosto w oczy.
- Rozumiem, ale twój ojciec postawił nas w takiej sytuacji, że to od niego zależy życie kolejnej kobiety. Liczy się każda chwila. Przemyśl to.
- To naprawdę jedyne wyjście? – spytał go po jakiś czasie.
- Tak sądzę – oznajmił.
- Dobrze, zrobię to – westchnął. – Spotkam się z nim, ale robię to tylko dla pana.
Johnny podziękował mu, po czym klepnął go po plecach, mówiąc mu, że wszystko będzie dobrze. Daniel delikatnie się uśmiechnął, po czym wrócili razem z powrotem do biura.


~*~


Notka nie jest poprawiona, więc z góry przepraszam za moje błędy. Mam to nadzieje, że treść rozdziału została dobrze przekazana. 

Ostatni rozdział "Fryzjera" planuje dać za tydzień, lecz nie wiem jeszcze, czy wszystko pójdzie zgodnie z planem.

Rozdział z dedykacją dla Riki:*:* Bo zawsze jesteś;) Dziękuję:*



6 komentarzy:

  1. Noo, rozkręciłaś się w tej drugiej części notki i wiesz co mam na myśli, prawda? :) Chyba najlepszy rozdział tutaj :D I tak w ogóle to ogromnie mi się podoba szablon *.* Kolory i w ogóle.
    "Będziesz tu pierdział do końca życia" - hehe, rozbawiło mnie to zdanie :D
    W ogóle to podziwiam Jessicę i Jonny'ego, że tak sobie po tym wszystkim normalnie pracują, bez zbędnych emocji i skrępowania. Jakby nic się nie stało. Pewnie wielu z nas by tak chciało przechodzić z pewnymi sprawami do porządku zdiennego, ale niestety, nie wszyscy opanowali taką zdolność "szybkiego hamowania" hehe.
    Dlaczego miałabym nie chcieć być informowaną, hm? xD Pewnie, informuj mnie dalej :D
    Pozdrawiam i czekam na następny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się ten rozdział podobał:) Chyba wiem, o co Ci chodzi:) Powiem szczerze, że ten drugi fragment był jeszcze dopisywany przeze mnie przed publikacją rozdziału:)
      Tak, zachowują się, jakby nic się nie stało, ale jednak się stało. wyjaśnią sobie to w następnym rozdziale:)

      Pozdrawiam:*

      Usuń
  2. Co do twojego pytania, nie musisz mnie informować, bo obserwuję wszystkie twoje blogi, więc na pewno nie przegapię nowej notki ^^. To naprawdę przydatna funkcja ;). Ale na pewno będę zaglądać dalej.
    Rozdział był nieco dłuższy od poprzednich (przynajmniej takie odniosłam wrażenie). Było dużo dialogów, ale znowu mało opisów, ja to zawsze sobie lubię na to ponarzekac, bo dla mnie zawsze jest za mało ;))).
    No, ale wiedziałam, że chłopak się zgodzi, w końcu oglądałam ten odcinek W11, ale fajnie jest przeczytać to w wersji pisanej. Dobrze budujesz dialogi, na pewno lepiej niż ja.
    Fajnie, że wreszcie nastapił jakiś przełom w sprawie. I jeszcze tylko jeden rozdział do tej części?
    Kurczę, ciekawa jestem, co szykujesz w kolejnej ^^. W każdym razie, podobało mi się i czekam na następny, i podziwiam cię, że po tylu latach wciąż tak dokładnie pamiętasz ten odcinek ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było by więcej dialogów, gdybym nie dopisała pewnych fragmentów, bo sama zauważyłam, że rozdział był mdły, więc postanowiłam choć trochę go ożywić paroma opisami jeszcze przed publikacją^^

      Tak, jeszcze ostatni rozdział wyjaśniający sprawę i przechodzę do następnej^^ Nie umiem się już doczekać:)

      Pozdrawiam:*

      Usuń
  3. Oczywiście, że informuj mnie dalej ;D I bardzo dziękuję za dedykację ;* To naprawdę wiele dla mnie znaczy :*

    Jak dobrze, że Daniel postanowił spotkać się z ojcem. To na pewno ułatwi całą sprawę, złapią Fryzjera i będzie po wszystkim.

    Hmm, ciekawe czy w następnej historii relacje między Jess a Johnnym zmienią się na lepsze...? ;] Powtórzę się, ale oni na serio do siebie pasują. Amen. ;p

    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo za dedykacje:)

      Na pewno to ułatwi sprawę i nie będą musieli czekać na błąd naśladowcy:) To by ich dużo kosztowało:)

      Nie wiem, czy pasują do siebie, może i tak jest jak mówisz:) Ich relacje wyjaśnią się w następnej notce:)

      Pozdrawiam:)

      Usuń