„Strach znika, kiedy
nadchodzi nieuniknione. Traci on wówczas sens. Pozostaje nam tylko nadzieja, że
podjęliśmy słuszną decyzję.”
- Paulo Coelho
- Słuchaj, Jess, jadę do Fryzjera – oznajmił
jej, gdy tylko podjechali pod komisariat. – Dawno nie uciąłem sobie z nim
pogawędki. Może się czegoś dowiem.
- Myślisz, że teraz się złamie? –
spytała.
- Tego nie wiem, ale warto spróbować.
Kiedy Jessica wyszła z samochodu, Johnny
pojechał do zakładu karnego. Miał teraz ogromną nadzieje, że Fryzjer zacznie
gadać. Bał się jednak, że znów coś wykombinuje, że ciągle będzie chciał
wplątywać w to swojego syna.
- Pytał o pana kilka razy – powiedział
strażnik, który prowadził go do celi skazańca.
- Zdaję sobie z tego sprawę – odparł.
-
Źle się ostatnio czuje. Nie wiem, czy
będzie go trzeba przenieść do szpitala więziennego.
Gdy dotarli na miejsce, strażnik otworzył
cele. Wchodząc do środka, więzień uśmiechnął się na jego widok. Przez chwile
trwali w zupełnej ciszy, patrząc na siebie pobieżnie. Johnny zastanawiał się,
jak przekonać skazańca do współpracy. Czy to w ogóle będzie możliwe?
- Ech, panie policjancie – odezwał się
Fryzjer. – Przecież wiem, po co tu przyszedłeś. Wiesz, że ja wiem, kto zabija,
a w nie wiecie nic – zaśmiał się drwiąco.
- I tu się mylisz – powiedział stanowczo Johnny.
– Ben Davis, dwadzieścia cztery lata, twój podopieczny.
- Brawo, doskonale – pochwalił go
sarkastycznie. – Jak wszystko wiecie, to po co tu jesteś?
- Szukamy go. Posłuchaj, pomożesz mi go
znaleźć, tak jak ci mówiłem, dostaniesz kilka rzeczy do celi. I tak nie masz
nic do stracenia. Dostałeś dożywocie. Będziesz tu pierdział do końca życia. Ale
możesz sobie polepszyć tutaj warunki, chociaż trochę.
- Myślisz, że za parę książek i jakieś
duperele, zdradzę ci mojego ucznia? – rzekł z politowaniem.
- Jeśli nie, sami go znajdziemy, ale ty
za to nic nie zyskasz, proste.
- Oj, będzie to trudne. Przez lata nad
nim pracowałem. On jest sprytny, ostrożny, ba, ostrożniejszy ode mnie.
- Może i tak, ale w końcu popełni błąd.
Ty też myślałeś, że jesteś doskonały i co… widzisz jak skończyłeś.
- Wydaje mi się, że mi ubliżasz –
westchnął skazaniec. – Macie duże kłopoty. Moim jedynym warunkiem jest
spotkanie się ze synem. Pamiętaj o tym.
- A nie pomyślałeś o tym, że on może nie
chce się z tobą widzieć, co?
- Słuchaj, to jest najważniejsza sprawa.
Chcę się zobaczyć z własnym synem. Masz mi to załatwić – powiedział stanowczym
głosem, po czym głośno kaszlnął. – I jeszcze jedno. Ustalmy warunki teraz. Nie
będę wam nic pokazywał zza krat. Musicie mnie stąd zabrać. Pokażę wszystko na
miejscu, inaczej nie traćcie mojego cennego czasu. Zrozumiano? Chcę się spotkać
ze synem. – Znów kaszlnął, więc wyjął inhalator z kieszeni spodni, aby go
powstrzymać. – Wierzę, że jesteś uczciwym człowiekiem, także ze synem mogę się
zobaczyć dopiero po sprawie.
- Nie ma takiej pieprzonej możliwości –
podsumował jego monolog.
- Oj, chyba musisz się na to zgodzić albo
chcesz znów zobaczyć dziewczynkę nad wodą.
***
Johnny wrócił na komisariat zdenerwowany.
Wszystko szło źle. Nigdy by nie przepuszczał, że Fryzjer może być aż tak twardy.
Musieli sami znaleźć Bena Davisa, choć wiedział, że to będzie trwało, zanim
sprawca popełni jakiś błąd.
-
I jak tam rozmowa? – zapytała go na wstępie Jessica, kiedy wszedł do
biura.
- Jest twardy – rzekł, opierając się o
kant swego biurka. – Spotkanie ze synem, w zamian za wskazanie kryjówki
zabójcy.
- Musimy to rozważyć – oznajmiła.
- No co ty? – zdziwił się. – Będziemy
spełniać żądania jakiegoś psychopaty?! Szlag by go trafił!
- Ale wiesz przecież, że nie możemy mieć
innego wyjścia.
- Tak, wiem – westchnął, po czym usiadł
za biurkiem. Myślał nad tym intensywnie, co powiedziała mu Jessica. Czy
naprawdę będą musieli iść na ten układ Fryzjera? Johnny szybko odrzucił tą
myśl. „Nie, nie, nie możemy dać się zwariować. Musimy go sami znaleźć.” -
pomyślał.
***
Dni mijały. Johnny poświęcał całe dnie i
noce, aby odnaleźć zabójcę. Był kompletnie zmęczony i niewyspany, a żadnych rezultatów
nie było, wciąż tkwili w tym samym miejscu. Morderca zaszył się, jak mrówka w
gęstym lesie. Pewnego dnia miał już tego serdecznie dość i poszedł za radą
Jessici. Postanowił zadzwonić do byłej partnerki Fryzjera, aby przyjechała ze
swoim synem na komisariat. Nie uśmiechało mu się to robić, lecz z każdym dniem
może zginąć kolejna dziewczyna. Johnny już nie chciał do tego dopuścić.
Swoją partnerkę znalazł w pokoju
śniadaniowym, jak lała wodę z czajnika
do filiżanki. Przywitał się z nią, po czym zabrał się do parzenia kawy. Wyjął z
szafki kubek, a gdy sięgał po torebkę z kawą, przez przypadek dotknął wierz
dłoni Jessici. Lekko wzdrygnął, gdy poczuł jej aksamitną skórę. Ten jeden
jedyny gest sprawił, że zaczęły go nawiedzać wspomnienia, kiedy przespali się
ze sobą, jakby z powrotem tam się znalazł. Widział jej nagie ciało, jak czuł
jej dotyk na swoim ciele, jak jej wargi muskają jego usta. Oprzytomniał szybko,
po czym wrócił do robienia sobie kawy. Nie chciał stracić przez to
koncentracji.
Wrócił więc do sprawy i powiedział
Jessice, że dużo wczoraj rozmyślał na ten temat i postanowił jednak zadzwonić
do byłej parterki Fryzjera i, że mają być na komisariacie za parę minut. Lecz
nie mówił kobiecie, o co mu konkretnie chodziło.
- Trudno będzie ich przekonać – rzekła,
upijając łyk kawy.
- Wiem, ale to jest nasza jedyna szansa.
Wszyscy szukają zabójcy, a nadal nie ma żadnych efektów.
Wkrótce w progu stanął George i oznajmił
im, że syn i była partnerka Fryzjera czekają już na nich w biurze. Odstawili
naczynia z napojem, po czym przyspieszonym krokiem dotarli do pomieszczenia. Zobaczyli
dwie sylwetki, siedzące na krześle obok biurka komisarza. Johnny już nie
zwracał uwagi na kobietę, lecz na Daniela. Nie mógł uwierzyć w to, że zobaczył
go całego i zdrowego, że wszystko z nim w porządku. Zauważył, jak chłopak był
cały spięty. Dłonie zaciskał w pięść, oddychał głęboko, a głowę miał
spuszczoną, sprawiając tym, że jego blond włosy zakrywały jego owalną twarz. Jego
matka starała się go uspokoić, kładąc dłoń na jego ramieniu.
Kiedy stanęli blisko nich, Johnny zauważył
na twarzy nastolatka skrępowanie. Wyczuwał u Daniela lekki strach.
- To pan był… wtedy… jak… próbowałem… –
odezwał się cicho chłopak, ukradkiem na niego spoglądając.
- Tak, to ja – odparł Johnny, który oparł się o kant
swojego biurka. – Cieszę się, że czujesz się już dobrze. Musimy pogadać –
zmienił szybko temat – ale może od początku. Pewnie słyszeliście państwo, że
znaleźliśmy kolejne ciała kobiet.
- Nie rozumiem, jeśli to nie on zabijał –
wtrąciła się matka chłopca.
- Sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana
– oznajmiła Jessica.
- Mnie to nie obchodzi – odezwał się
Daniel. – Nic, co ma związek z nim. Ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Mamo
– zwrócił się do niej – nie chcę tego słuchać. Jedźmy już.
- A to właśnie chodzi o ciebie –
powiedział do niego Johnny.
- Ale dlaczego o mnie?! Co to ma
wspólnego ze mną?! – oburzył się.
- Proszę, nie wciągajcie w to mojego
syna. Już wystarczająco się nacierpiał z
jego powodu. – Kobieta była zdenerwowana i chciała bronić swojego syna. Jessica
powiedziała szybko, że to jest naprawdę poważna sprawa.
- Jesteśmy pewni, że zabójcą jest jeden z
uczniów twojego ojca – odezwał się do nastolatka Johnny. – Znamy jego nazwisko,
wiemy jak wygląda i skąd pochodzi, lecz nie umiemy go znaleźć.
- I co ja mogę zrobić? – zapytał go.
- Twój ojciec postawił warunek.
Doprowadzi nas do kryjówki zabójcy, jeżeli ty zgodzisz się z nim spotkać.
- Nie! Nie ma mowy! – Prawie wykrzyknął. –
Nigdy tego nie zrobię! – Wstał z krzesła i czym prędzej opuścił pomieszczenie.
- Proszę pani, ja wiem, że wymagamy zbyt
wiele – rzekła Jessica. – Ale każdego dnia może zginąć kobieta. Naprawdę nie
mamy innego wyjścia.
- Rzeczywiście, żądacie państwo zbyt
wiele – oznajmiła.
Johnny opuścił biuro, chcąc porozmawiać z
Danielem. Musiał go przekonać. Nie było mu to na rękę, ale za wszelką cenę
chciał już zamknąć tą sprawę. Aby nie mieć już do czynienia z Fryzjerem. Znalazł
chłopaka, palącego papierosa tuż przed wyjściem na zewnątrz. Usiadł koło niego
na ławce, po czym lekko westchnął.
- Daniel, nie prosiłbym ciebie o to,
gdybym miał inne wyjście.
- Nie jestem wstanie zmienić tego, że on
jest moim ojcem – odezwał się po chwili. W jego głosie słychać było załamanie.
– Staram się go wymazać z pamięci. Zapomnieć o nim. Nie rozumie pan? – rzekł,
patrząc mu teraz prosto w oczy.
- Rozumiem, ale twój ojciec postawił nas
w takiej sytuacji, że to od niego zależy życie kolejnej kobiety. Liczy się
każda chwila. Przemyśl to.
- To naprawdę jedyne wyjście? – spytał go
po jakiś czasie.
- Tak sądzę – oznajmił.
- Dobrze, zrobię to – westchnął. – Spotkam
się z nim, ale robię to tylko dla pana.
Johnny podziękował mu, po czym klepnął go
po plecach, mówiąc mu, że wszystko będzie dobrze. Daniel delikatnie się
uśmiechnął, po czym wrócili razem z powrotem do biura.
~*~
Notka nie jest poprawiona, więc z góry przepraszam za moje błędy. Mam to nadzieje, że treść rozdziału została dobrze przekazana.
Ostatni rozdział "Fryzjera" planuje dać za tydzień, lecz nie wiem jeszcze, czy wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Rozdział z dedykacją dla Riki:*:* Bo zawsze jesteś;) Dziękuję:*
Noo, rozkręciłaś się w tej drugiej części notki i wiesz co mam na myśli, prawda? :) Chyba najlepszy rozdział tutaj :D I tak w ogóle to ogromnie mi się podoba szablon *.* Kolory i w ogóle.
OdpowiedzUsuń"Będziesz tu pierdział do końca życia" - hehe, rozbawiło mnie to zdanie :D
W ogóle to podziwiam Jessicę i Jonny'ego, że tak sobie po tym wszystkim normalnie pracują, bez zbędnych emocji i skrępowania. Jakby nic się nie stało. Pewnie wielu z nas by tak chciało przechodzić z pewnymi sprawami do porządku zdiennego, ale niestety, nie wszyscy opanowali taką zdolność "szybkiego hamowania" hehe.
Dlaczego miałabym nie chcieć być informowaną, hm? xD Pewnie, informuj mnie dalej :D
Pozdrawiam i czekam na następny! :D
Cieszę się, że Ci się ten rozdział podobał:) Chyba wiem, o co Ci chodzi:) Powiem szczerze, że ten drugi fragment był jeszcze dopisywany przeze mnie przed publikacją rozdziału:)
UsuńTak, zachowują się, jakby nic się nie stało, ale jednak się stało. wyjaśnią sobie to w następnym rozdziale:)
Pozdrawiam:*
Co do twojego pytania, nie musisz mnie informować, bo obserwuję wszystkie twoje blogi, więc na pewno nie przegapię nowej notki ^^. To naprawdę przydatna funkcja ;). Ale na pewno będę zaglądać dalej.
OdpowiedzUsuńRozdział był nieco dłuższy od poprzednich (przynajmniej takie odniosłam wrażenie). Było dużo dialogów, ale znowu mało opisów, ja to zawsze sobie lubię na to ponarzekac, bo dla mnie zawsze jest za mało ;))).
No, ale wiedziałam, że chłopak się zgodzi, w końcu oglądałam ten odcinek W11, ale fajnie jest przeczytać to w wersji pisanej. Dobrze budujesz dialogi, na pewno lepiej niż ja.
Fajnie, że wreszcie nastapił jakiś przełom w sprawie. I jeszcze tylko jeden rozdział do tej części?
Kurczę, ciekawa jestem, co szykujesz w kolejnej ^^. W każdym razie, podobało mi się i czekam na następny, i podziwiam cię, że po tylu latach wciąż tak dokładnie pamiętasz ten odcinek ^^.
Było by więcej dialogów, gdybym nie dopisała pewnych fragmentów, bo sama zauważyłam, że rozdział był mdły, więc postanowiłam choć trochę go ożywić paroma opisami jeszcze przed publikacją^^
UsuńTak, jeszcze ostatni rozdział wyjaśniający sprawę i przechodzę do następnej^^ Nie umiem się już doczekać:)
Pozdrawiam:*
Oczywiście, że informuj mnie dalej ;D I bardzo dziękuję za dedykację ;* To naprawdę wiele dla mnie znaczy :*
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że Daniel postanowił spotkać się z ojcem. To na pewno ułatwi całą sprawę, złapią Fryzjera i będzie po wszystkim.
Hmm, ciekawe czy w następnej historii relacje między Jess a Johnnym zmienią się na lepsze...? ;] Powtórzę się, ale oni na serio do siebie pasują. Amen. ;p
Ściskam,
Proszę bardzo za dedykacje:)
UsuńNa pewno to ułatwi sprawę i nie będą musieli czekać na błąd naśladowcy:) To by ich dużo kosztowało:)
Nie wiem, czy pasują do siebie, może i tak jest jak mówisz:) Ich relacje wyjaśnią się w następnej notce:)
Pozdrawiam:)