„Zawsze przychodzi właściwy
czas na działanie”
- Paulo Coelho
Johnny nigdy by nie przypuszczał, że
zgodzi się na warunek Fryzjera. Ale cóż miał innego zrobić. Zabójca umilkł.
Nikt nie może go znaleźć. Cały teren Manhattanu jest pod ścisłą obserwacją, a
Ben Davis przepadł jak kamień w wodę. Dlatego był bardzo wdzięczny Danielowi,
że zgodził się spotkać z własnym ojcem, mimo iż mocno go nienawidzi. Zaraz po
tym, jak dostał od chłopaka zielone światło, pojechał do zakładu karnego,
aby poinformować o tym skazańca oraz
postawić mu także swoje warunki. Strażnik otworzył cele, lecz tym razem nie
wchodził do środka. Fryzjer podszedł do krat, gdy tylko zauważył sylwetkę
komisarza.
- I co? Zgodził się? – zapytał na
wstępie.
- Tak – oznajmił. – Jutro się z nim
zobaczysz, zaraz po tym, jak pokażesz nam kryjówkę. I jeszcze jedno. Ani on,
ani ja, nie robimy tego dla ciebie.
- Nie denerwuj się – odpowiedział spokojnie
skazaniec. – W porządku.
- Jutro wychodzisz i jedziemy prosto do
kryjówki. Nie radzę ci nic kombinować. Nie będę dawał już strzałów
ostrzegawczych, tylko prosto do ciebie, jasne?
- Nie strasz, nie strasz – powiedział, po
czym kaszlną, udając się z powrotem na swoją pryczę. Wyjął z kieszeni
inhalator, aby powstrzymać męczący kaszel.
Johnny dał znać strażnikowi, żeby już
zamykał cele. Kiedy wyszedł z więzienia, wsiadł do samochodu, w którym czekała
na niego Jessica. Zapytała go, jak Fryzjer przyjął wiadomość.
- Dość spokojnie – orzekł.
- Myślisz, że mu zależy na spotkaniu ze
synem? – spytała.
- Sam nie wiem, wyglądał na bardzo
przejętego. Podwieźć cię do domu? – zapytał ją po chwili.
- Tak, dzięki – rzekła z uśmiechem.
***
Jessica mieszkała niedaleko komisariatu
przy ulicy Awers Street. Zaparkował koło jej klatki, po czym wyłączył silnik.
Śledztwo im się prawie skończyło i zastanawiał się nad tym, czy aby nie przyszła
pora, by wyjaśnić ich sprawę. To, co stało się między nimi. Ciągle o tej nocy
myślał, lecz tak jak sobie obiecali, postanowili najpierw skupić się na swojej
pracy, która bądź co bądź była najważniejsza. Siedzieli przez chwilę w
milczeniu.
- Johnny, może wpadniesz do mnie na piwo?
– odezwała się.
- Na pewno tego chcesz? – zapytał ją,
chcąc mieć stuprocentową pewność.
- Tak, ale jeśli nie chcesz, nie
zatrzymuję.
Po chwili jednak zdecydował, że z nią
pójdzie. Może w końcu wyjaśnią sprawę między nimi. Wyjął kluczyli ze stacyjki,
po czym wspólnie wysiedli z samochodu.
Jej mieszkanie znajdowało się na drugim
piętrze. Otworzyła drzwi i zaprosiła go do środka. Od razu znalazł się w
gościnnym pokoju, który połączony był wraz z kuchnią. Miejsce było idealnie
posprzątane. Na pierwszy rzut oka było już widać, że dbała o porządek. Na
środku pokoju stał beżowy tapczan, fotel, stół i niewielka komoda, na którym stała biała
lampa. Naprzeciw były okna, zasłonięte białą firanką i beżowymi zasłonami po
obu stronach. Po lewej miała kuchnie, udekorowanymi brązowymi meblami, a zaś po
prawej były drzwi, które prowadziły do następnego pomieszczenia, i niewielki
regał.
Gdy Jessica krzątała się po kuchni,
Johnny zdjął kurtkę i położył ją na tapczan, na którym usiadł. Po chwili jego
partnerka wróciła z dwoma piwami w ręku. Podarowała mu trunek i usiadła obok
niego. Pili przez chwilę w milczeniu. Czarnowłosy zbytnio nie wiedział, od
czego miał zacząć ich konwersację.
- Ładnie tu masz – odezwał się,
rozglądając się po pomieszczeniu. Doskonale zdawał sobie sprawę, że palnął
teraz wielką głupotę.
- Dzięki – rzekła. – Było już to wszystko
zanim się tu przeprowadziłam.
- Podoba ci się tutaj? W Manhattanie? –
spytał ją.
- Tak, nie żałuję, że opuściłam Boston.
To miasto naprawdę potrzebuje policjantów.
- Też prawda – zaśmiał się. – Jess, wiem,
że może to zabrzmieć banalnie – powiedział po chwili, stawiając butelkę na
stół, po czym spojrzał na nią. – Ale co jest między nami? Zachowujemy się,
jakby nic się nie stało, lecz… stało się.
- Wiem, Johnny – odparła, także kładąc
piwo na stół. – Boje się, że przez to zniszczy się nasza przyjaźń, gdyby… no
wiesz…
- Gdyby nam nie wyszło – dokończył.
- Tak – rzekła cicho, nie spoglądając mu
w oczy.
- Może mimo wszystko… warto spróbować –
orzekł, a Jessica momentalnie na niego spojrzała. Była naprawdę zaskoczona tym,
co powiedział. – Jeśli nie spróbujemy, możemy później tego żałować, że mogłoby
nam się udać. Wiem, że tamta noc nie była dla ciebie przelotna, tak jak i dla
mnie. Jeśli jednak się mylę, to mi powiedz. Wyjdę stąd i żadnej rozmowy nie było.
- Nie mylisz się – odparła od razu. –
Czuję coś do ciebie, ale nie wiem, czy…
Nie dał jej skończyć. Pocałował ją
delikatnie w wargi, kładąc swoją lewą dłoń na jej twarzy. Odwzajemniła go. Z
całym zaparciem poddali się tej przyjemności. Błądził językiem jej podniebienie,
słysząc ciche westchnięcia Jessici. Nie sądził, że ponownie to się stanie. Mógł
znów posmakować jej ust. Jeszcze raz.
- Johnny, co my robimy? – odezwała się,
lekko dysząc.
- Nie wiem, ale nie chcę tego przerwać,
Jess.
- I ja nie chcę – odparła i pocałowała go.
Sprawy nabrały dużego tempa, kiedy
Jessica rozpięła mu koszulę, a on zdjął jej bluzkę. Kobieta przerwała
pocałunek, po czym pociągnęła go do drugiego pokoju, gdzie znajdowała się jej
sypialnia. Johnny jednak nie zwracał uwagi na jego wystrój. Skupił się tylko na
tym, aby dotarli do łóżka. Pozbywali się ubrań, opadając na miękkie posłanie.
Zdawał sobie z tego sprawę, że to co robili,
wpłynie na ich dotychczasowe życie. Lecz co mógł zrobić, skoro coś do niej
poczuł? Gdy dowiedział się, że i ona odwzajemnia uczucia, wiedział już, że miał
zielone światło. Dlatego teraz poddali się oboje tej rozkoszy, czerpiąc przy
tym niesamowitą przyjemność.
***
Następnego dnia rano, zaraz po
śniadaniu, Johnny i Jessica pojechali pod zakład kary, aby wreszcie zakończyć
sprawę. Oboje mieli ogromną nadzieje, że jeszcze dzisiaj będą mogli sporządzić
raport końcowy. Po drodze podjechali także po Daniela, który siedział teraz z
nimi w samochodzie, czekając na sygnał.
Po chwili do ich krótkofalówki odezwał
się jeden z policjantów. Dali Johnny ‘emu i Jessice znak, że zaraz wyjeżdżają
ze skazańcem. Stalowa brama otworzyła się, po czym wyjechał z podjazdu radiowóz.
Jessica dała znać policjantom, aby zaczęli jechać za samochodem, a następnie oni
zrobili to samo. Jechali jakieś dziesięć
minut, wyjeżdżając z miasta. Skazaniec pokierował ich do jakiegoś pobliskiego
lasu. Aby nie doszło jeszcze do spotkania Fryzjera z jego synem, postanowił, że
zaparkuje trochę dalej, niż uczynił to radiowóz ze skazańcem.
- Poczekaj tutaj – powiedział do
chłopaka. – Damy ci znać, kiedy masz wysiąść.
- Dobrze, proszę pana.
Johnny i Jessica, wraz z innymi policjantami,
którzy byli uzbrojeni w kamizelki oraz broń, podeszli bliżej radiowozu. Dwóch
strażników otworzyło furgonetkę i wyciągnęli z niego zakutego Fryzjera.
- Prowadź – powiedział mu, na co więzień
lekko się uśmiechnął, unosząc lewy kącik ust. Johnny od razu zauważyły, że
skazaniec czerpie przy tym wszystkim wielką przyjemność.
Musieli iść przez las bardzo powoli,
ponieważ Fryzjer był zakuty łańcuchami na nogach i rękach. Omijali wiele
krzaków i drzew, a po dłuższej chwili więzień wreszcie stanął na pustym polu,
gdzie w około rosły chwasty oraz spróchniałe drzewa.
- Gdzie to jest? – zwrócił się do niego.
- Nie widzisz? Rozejrzyj się.
- Gdzie? – rzekł, rozglądając się, lecz niczego
nie wiedział.
- Rozejrzyj się – powtórzył.
- Przestań pogrywać! Mów, gdzie to jest?!
– warknął do niego.
- No tu, popatrz, otwórz oczy –
powiedział spokojnie z drwiącym uśmieszkiem, kierując wzrok na krzaki, które
rosły po lewej stronie pustego pola.
Johnny podszedł bliżej i odsłonił
gałęzie. Zauważył za nimi niewielką jaskinie, która otoczona była liśćmi oraz
mchem. Wyciągnął broń z kabury.
- Panowie, wchodzimy, to tutaj – odparł
do uzbrojonych policjantów, którzy wyprzedzili go, kierując się do wejścia jaskini.
Johnny i Jessica ruszyli tuż za nimi.
Po wejściu do środka zauważyli Bena
Davisa, który golił głowę kolejnej ofierze. Nieprzytomna kobieta leżała na
czerwonym kocu. Wokoło stały zapalone świeczki, które oświetlały ponure miejsce.
- Policja! Na ziemie! – wykrzyknęli
policjanci chórem.
Zabójca spojrzał na nich z zaskoczeniem,
a po chwili jeden z policjantów wyrwał mu szybko narzędzie z rąk, po czym
przewrócił go.
- Gleba! Leż! – warknął do mordercy,
który próbował jeszcze się uwolnić, po
czym zaczął skłuwać go kajdankami. W tym samym czasie Johnny i Jessica ominęli
policjantów i podeszli do nieprzytomnej kobiety.
- Ona żyje – odparła Jessica, gdy tylko
sprawdziła jej puls.
- Dzwonie po karetkę – powiedział, po
czym sięgnął po telefon, uprzednio chowając pistolet do kabury.
***
Gdy
zabójca został schwytany, Jessica poszła po Daniela. Johnny podszedł do
radiowozu, w którym siedział Fryzjer zamknięty za kratkami. Oznajmił mu, że za
chwilę zobaczy się z własnym synem.
-
Zdejmiesz mi te bransoletki? – spytał, wyciągając zakute ręce.
-
Nie ma mowy – odparł. – Jeszcze jedno. On nie chce spotkania sam na sam, żeby
wszystko było jasne.
-
Rozumiem – powiedział spokojnie.
-
Tylko bez żadnych numerów – rzekł stanowczo, gdy tylko zauważył Daniela,
idącego w ich stronę. Chłopak stanął twarzą w twarz z własnym ojcem.
-
No i co? – odezwał się Daniel z politowaniem. – Twoje żądanie zostało
spełnione. Cieszysz się, że mnie widzisz?
-
Chciałem się tylko dowiedzieć, czy nic ci nie jest.
-
No to widzisz – odparł drwiąco, po czym odwrócił się na pięcie i szybkim
krokiem skierował się z powrotem w
stronę samochodu komisarza.
-
Dobra, zabieramy go z powrotem – zwrócił się do strażników Johnny. Zamknęli
furgonetkę z Fryzjerem, a czarnowłosy zauważył na jego twarzy przygnębienie.
Czyżby morderca w końcu poczuł, co to jest ból?
***
Po
całej sprawie, Johnny i Jessica wrócili na komisariat, aby definitywnie
zakończyć sprawę Fryzjera oraz jego
naśladowcy. Ben Davis został przeniesiony do tymczasowego aresztu, czekając na
wyrok sądowy. Wiadome było, że zabójca dostanie dożywocie. Dowody były
jednoznaczne.
Nie
wiedział czemu, ale mimo iż ten Ben stał się bezwzględnym zabójcą, to i tak mu
współczuł. Rodzina go zaniedbywała, musiał przebywać w internacie, którego
nienawidził, a potem trafił na Fryzjera. Omamił chłopaka swoimi sztuczkami i
przez to stał się agresywny, stał się zły. Może gdyby nie spotkał na swojej
drodze tego człowieka, to kto wie, może byłby innym, lepszym człowiekiem, jakby
ktoś mu pomógł, zainteresował się nim. Wszystko potoczyło się jednak po złej
myśli i nie można już było tego cofnąć.
-
Johnny, sprawdzisz, czy wszystko mam dobrze? – wyrwała go z rozmyśleń Jessica,
podając mu swój napisany protokół.
-
Raport w godzinę? – zdziwił się, biorąc do ręki kartki. – Jak ty to robisz? –
uśmiechnął się, na co blondynka odwzajemniła gest, wzruszając ramionami. – Jest
dobrze – oznajmił po chwili, a następnie podszedł do jej biurka i wręczył jej z
powrotem raport. – Jess, wiem, że zaczęliśmy trochę nie po kolei, ale może
zjadłabyś ze mną kolację, co? Niedaleko jest fajna knajpka.
-
Bardzo chętnie – przyjęła propozycję z uśmiechem.
Gdy
tylko i Johnny zakończył pisać swój protokół, zanieśli dokumenty dotyczące
śledztwa swojemu szefowi, który potem musiał jej zanieść do prokuratury, aby
zajęli się usadzeniem skazańca. Pożegnali się ze swoją ekipą, po czym wyszli
razem z komisariatu.
~*~
I nadszedł koniec tej sprawy. Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że w końcu to zrobiłam:) Co do związku Johnny 'ego i Jessici. Postanowiłam dać im szanse, a co z tego wyniknie, to sami zobaczymy w kolejnej sprawie:)
Rozdział z dedykacją dla Dexteera_hp. Bo dzisiaj jest dzień chłopca:) Wszystkiego najlepszego:*
Całuję, Dusia.
O! I jestem pierwszy.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację. Chyba jestem jedynym chłopakiem, który prowadzi, a raczej prowadził bloga z FF Potterowskimi.
Ten rozdział wydawał się jakiś... lepszy (?) od innych. Może to dla tego, że był to koniec sprawy.
Cieszę się że Johnny i Jessica postanowili ciągnąć to co kiedyś zaczęli.
Mam nadzieję, że napiszesz że dwie, trzy notki o związku Johnny'ego i Jessici, a nie przeskoczysz od razu do kolejnej sprawy.
Pozdrawiam i dziękuję za dedykację.
Proszę bardzo:)
UsuńDzięki za miłą opinię^^
Ja też się cieszę, że mogłam dać szansę tej parze:) Choć muszę Ci powiedzieć, że nie będzie tak jak mówisz, nie będzie notek o ich związku przed śledztwem. To będzie trwało w trakcie tego śledztwa:)
Pozdrawiam:*
Trochę literówek się tu nawinęło, być może nie przeczytałaś rozdziału przed opublikowaniem czy coś :P Ale rozumiem, nie zawsze się chce.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się jak zakończyłaś tę sprawę :) I nawet przemyślenia na temat mordercy się pojawiły, super. Trochę krótkie to spotkanie Fryzjera z synem, a tyle z tego można było teoretycznie wyciągnąć. W każdym razie - żal mi się zrobiło faceta. W sumie na własne życzenie rozwalił relacje z synem; widać, że tego teraz żałuje. Ale cóż, teraz to już jest za późno.
W takim razie czekam na następną sprawę! :D
Pozdrawiam
Ach, zaskoczę, bo czytałam:) Musiało mi coś umknąć^^
UsuńMyślałam nad tym, aby przedłużyć rozmowę, nie tak jak w serialu, lecz doszłam do wniosku, że Daniel spotkał się z nim tylko dlatego, aby nie ginęły dalej kobiety. Nie chciał z nim rozmawiać, więc spotkanie musiał być krótkie. No i dlatego nic nie zmieniałam już i nie kombinowałam:)
Dziękuję za opinię:*
Pozdrawiam:*
Najpierw przeproszę, że tak długo tu mnie nie było. Oczywiście zawsze chętnie czytam o tych wszystkich kryminalnych zagadkach, ale ostatnio mam strasznie mało czasu. Nowa szkoła, oceny, etc . Jednak grzecznie nadrobiłam zaległości :)
OdpowiedzUsuńAle teraz do rozdziału:
Matko, matko, matko! Nie mogę uwierzyć, że ta sprawa się skończyła i to w taki sposób. W ogóle w moich przemyślaniach i chorych domysłach rozważałam wiele opcji, ale napewno nie brałam pod uwagę czegoś takiego! Z jednej strony cieszę się, że to koniec - bo to oznacza początek czego innego, a z innej bardzo fajnie, że Fryzjer spotkał się z synem, jednak sam spowodował to, do czego doszło w ich relacji.
Wgl wiem, że się powtórzę, ale Fryzjer jest super postacią. Uwielbiam go jako szaleńca, ale wiem, że gdzieś głęboko w nim kryje się prawdziwy geniusz, co chyba nie raz udowodnił, prawda ? :D I właśnie z tej strony, że Fryzjer zniknie, się nie cieszę, ale mam nadzieję, że nowy charakter mu dorówna. :D
Kontynuuj związek Jessici i Johnego <3 Tak, tak tak !
Amen. Pozdrawiam, życzę weny i czekam na nowe opowiadanie, tzn. nową sprawę . hihi :3
Melancholie.
Nic się nie stało:) Dziękuję, że znalazłaś dla mnie czas:)
UsuńNo tak bywa, że myślimy, że potoczy się to inaczej, a skończyło się inaczej:) Może i masz racje, co do Fryzjera, ale jednak to szaleniec i bezwzględny morderca. Już nic to nie zmieni. Ale możesz być spokojnie, w trzeciej sprawie znajdzie się podobny psychol, lecz geniuszem go nie nazwę:)
Pozdrawiam:*
W końcu i ja dotarłam :D A już chciałam sobie zostawić tę notkę na jutro, ale chyba bym sobie tego nie wybaczyła. Bardzo się cieszę, że jednak przeczytałam ją dzisiaj, bo jest to moim zdaniem, jedna z najlepszych na tym blogu :) Może dlatego, że to koniec sprawy, wszystko się wyjaśniło, sprawa dobiegła końca, wszystko skończyło się dobrze...?
OdpowiedzUsuńAch, uwielbiam twoje opisy miejsc. *.* Wszystko tak dokładnie opisane, czytając te fragmenty, czuję się, jakbym tam była i wszystko widziała na własne oczy.
Taaaaak! Okropnie, niesamowicie się cieszę, że dałaś szansę związkowi Jessici i Johnny'ego :D Może wyniknie z tego coś naprawdę fajnego, wartościowego. Oboje mają w końcu podobne zainteresowania, styl życia... Ech, co ja dużo będę mówić, pasują do siebie i już :)
Już nie mogę się doczekać kolejnej sprawy ^^ Mam nadzieję, że pierwszy rozdział dodasz już niedługo :)
Pozdrawiam,
Dziękuję Ci ślicznie za miłą opinię:*
UsuńNawet nie spodziewałam się, że ktoś polubi moje opisy miejsc, bo ja to mam wrażenie, że mam z tym ogromny kłopot.
Tak, dałam im szanse, to chyba ze względu na Ciebie, bo wiem, jak bardzo tego chciałaś. A ja wszystko biorę do serca i czasem mogę przez to zmienić koncepcję opowiadania^^. Ale zobaczymy, co z tego związku wyniknie;)
Na początek pojawi się Prolog, a potem będą rozdziały;)
Pozdrawiam:*
Oto i jestem. Bea jak zwykle robi wejście smoka, czytając kilka rozdziałów na raz i komentując je hurtem ;p Ba, takie życie.
OdpowiedzUsuńNo i skończyło się. Szkoda mi chłopaka, nic nie jest winien, że jego ojciec jest mordercą. Ale z drugiej strony, ja na przykład chciałabym porozmawiać i dowiedzieć się, dlaczego to robił. Nie wierzę, że niektórzy rodzą się źli, ale to, co jednych buduje, innych niszczy...
Między Johnny'm i Jessicą w końcu coś zaszło. W sensie - w końcu zdobyli się na odwagę, żeby zrobić krok na przód. Myślę, że do tej pory praca przysłaniała im wszystko, ale powinni też pomyśleć o czymś więcej. Zakochanie to piękny stan. Miejmy nadzieję, że coś z tego wyjdzie.
A tak na marginesie - ja to polubiłam Fryzjera. Nie wiem czemu, ale zawsze interesowiali mnie mordercy, zwłaszcza seryjni. Ta ich zawiła psychologia... Zawsze jestem ciekawa, dlaczego to robią - dla chorej satysfakcji, przyjemności, czy może dla wyładowania złych emocji?
Pozdrawiam.