piątek, 26 października 2012

II. Spotkanie ze śmiercią: 1. Cmentarz





„W ciemnościach stoi postać matczyna, niby idąca ku tęczowej bramie. Jej odwrócona twarz patrzy przez ramię, a w oczach widać, że patrzy na syna.”

- Juliusz Słowacki





22 października 2011 rok. Sobota.
Przelotne deszcze ustały. Ciemne chmury znikły, a na jego miejscu pojawiło się słońce, które świeciło nad całym Nowym Jorkiem. Manhattan budził się do życia. Wiele osób korzystało z pięknej pogody, bo nie wiedzieli, kiedy znów się zachmurzy. Mimo iż było pogodnie, a w nozdrzach można było poczuć zapach rosy, powiewał lekki wiatr, widząc, jak gałęzie drzew delikatnie się kołyszą. 
Z samochodu, koło pobliskiego kościoła, wyszedł Johnny, szczelnie owinięty w czarny, bawełniany płaszcz. Gdy zobaczył obok cmentarza starszą kobietę, która sprzedawała kwiaty na groby, podszedł do niej i kupił jeden wieniec, dając jej dziesięć dolarów, nie chcąc już reszty. Sprzedawczyni podziękowała za duży napiwek oraz powiedziała mu, że będzie się za niego modliła. Uśmiechnął się do niej serdecznie, po czym przekroczył próg bramy wejściowej. Szedł ścieżką, szukając odpowiedniego nagrobka.
Pomimo iż nie był ten grób, o który mu chodziło, zatrzymał się na chwilę, aby zmówić pacierz. Była nią Ashley Dowis, ofiara naśladowcy Fryzjera. Wciąż kuło go serce, kiedy wspominał dzień, gdy zobaczył ciało tej dziewczyny. Odmówiwszy modlitwę, wyjął z zakupionego wieńca trzy białe róże i położył je na innych wieńcach, które leżały na ziemi obok nagrobka.
Parę minut stał jeszcze zahipnotyzowany, lecz ocknął się szybko i ruszył dalej w głąb cmentarza, chcąc wreszcie dotrzeć do odpowiedniego grobu. Ukucnął po chwili koło marmurowego, białego nagrobka, który był w kształcie średniego prostokąta, gdzie jego wierzchołki zakończone były owalnie. Zdjął z niego pojedynczy czerwony liść oraz dłonią przejechał po marmurze, pozbywając się brudu, który przyległ do wyrytych czarnych napisów. Wytarł jeszcze raz, dokładnie czytając słowa umieszczone na mogile.   



Jonathan  Brigh
ur. 12 maja 1957 r.
zm. 22 października 2001 r.

Zginął tragicznie.
Kochający mąż i ojciec.
Niech odpoczywa w pokoju.



Johnny usunął z trawy koło nagrobka zeschnięte wieńce i położył na nim nowo zakupiony, który składał się z czerwonobiałych róż. Ułożył ręce w modlitwie i zaczął po cichu wymawiać znany mu z dzieciństwa pacierz „Ojcze Nasz”. Kiedy wypowiadał ostatnie słowa całej modlitwy: „Niech odpoczywa w pokoju”, poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Przeżegnał się i spojrzał do góry.
Przy nim stała jego matka, która bez słowa uklęknęła nad grobem. Położyła swój bukiet czerwonych róż koło wieńca Johnny ‘ego i także zaczęła się modlić. Spoglądał na swoją rodzicielkę z wielką uwagą. Jej blond włosy powiewały lekko na wietrze. Na nosie miała okulary z czarną, grubą oprawką, przez które dostrzegł jej lśniące brązowe oczy. Na jej pociągłej twarzy dostrzegł parę zmarszczek, a uszy zdobiły czarne kolczyki, które dostała dawno temu od swojego męża na urodziny.
- Znalazłaś mnie – uśmiechnął się do niej, kiedy zakończyła modlitwę. Kobieta odwzajemniła gest, ujmując jego dłoń w swoją.
- Zawsze przychodzisz o tej porze na grób ojca – odezwała się, a w jej głosie wyczuł chrypkę. – Nie mogłam przegapić tej okazji. Tak rzadko cię widzę.
- Wiesz przecież, że w moim zawodzie trudno o wolny dzień – oznajmił.
- Tak, wiem o tym, kochanie – odparła ze smutkiem. Johnny objął ją ramieniem. Doskonale wiedział, że tęskniła za nim. Mieszkają w tym samym mieście, a widują się tylko co jakiś czas. Kiedy jego matka poszła na emeryturę, całymi dniami przesiaduje, a to w domu, a to w ogrodzie, a to wychodzi na spacer ze swoją suczką Nelą. – Choć do domu – odezwała się po chwili, wstając. – Upiekłam ciastka, które tak bardzo lubisz.
Czarnowłosy uśmiechnął się do niej serdecznie. Wyszedł z nią ze cmentarza, trzymając ją pod ramię. Kiedy byli już przy samochodzie, otworzył najpierw drzwi pasażera, aby jego matka pierwsza weszła do Passata. Potem on zajął miejsce przy kierowcy i ruszyli do domu matki, który znajdował się niedaleko na przedmieściach alei Rowns.


***


Johnny uśmiechnął się na widok swojego rodzinnego, dwupiętrowego domu, który pomalowany był beżowym kolorem, a na dole wyłożone były brązowymi kamieniami.  Duży, czarny dach, a na nim prezentował się beżowy komin oraz okno, za którym widniała doniczka z czerwonymi kwiatami i białą, krótką firanką. Szedł chodnikiem, wchodząc na ganek, gdzie znajdowała się bujana, drewniana ławka, pokryta paroma liśćmi oraz wieloma pustymi donicami. Jego matka otworzyła czarne, dębowe drzwi, na którym przypięta była biała, metalowa ósemka.
W niewielkim korytarzu od razu przywitała się Nela, machając swoim ogonem, ciesząc się na widok swojej pani oraz gościa. Johnny pogłaskał suczkę, która była rasy owczarka, a ona z wdzięcznością zaczęła lizać go po twarzy.  
- Nela, daj rozebrać się Johnny ‘owi – odezwała się do suczki, która odwróciła się od niej, gdy usłyszała głos swojej pani. – No, idź do kuchni – zaczęła szczebiotać. Nela zaskamlała, po czym posłusznie odeszła od stojącego jeszcze w progu Johnny ‘ego.
Rozebrał płaszcz, wieszając go na brunatnym wieszaku w kształcie klucza, i wszedł do kuchni, który znajdował się zaraz po prawej stronie. Pomieszczenie było przestronne. Na jednym ze ścian prezentowały się czarnobiałe meble wraz z niewielki blatem, przy którym znajdowała się jego matka, nakładająca do miski pokarm dla Neli, która podskakiwała radośnie, widząc swoje jedzenie.  Na samym środku prezentował się duży, prostokątny stół, a na nim leżała metalowa popielniczka. Usiadł na krześle, przyglądając się swojej matce, która wkładała teraz na talerz jego ulubione ciastka z czekoladą.
- Pomóc ci, mamo? – odezwał się.
- Nie, synu – odparła, stawiając ciastka na stole. – Co chcesz, kawę czy herbatę? – zapytała go.
- Kawę – oznajmił, biorąc smakołyk do ręki. – Na pewno się nie przydam? – spytał jeszcze dla pewności.
- Johnny, jedz i nie marudź – odezwała się stanowczym głosem. – Poradzę sobie. Aż taka stara to jeszcze nie jestem – uśmiechnęła się do niego, po czym po chwili niosła już tacę z dwoma filiżankami kawy.
- Tego nie powiedziałem – rzekł z uśmiechem. Wziął ze stołu biały kubeczek, w którym znajdowała się śmietanka, i nalał odrobinę do parującej kawy. Następnie wyjął z czarnej miseczki kostkę cukru i wrzucił do filiżanki, po czym łyżeczką zaczął mieszać gorący napój.
Przez chwilę pili w milczeniu, a Johnny zajadał się pysznymi ciasteczkami, które tak pachniały jego dzieciństwem. W kuchni było jednak dość cicho. Pamiętał, że w tym miejscu zawsze panował istny chaos. Jego marudząca siostra, że nie będzie jeść mięsa, bo się odchudzała. Jego ojciec, który czytał gazetę i do tego jednocześnie popijał głośno poranną kawę. I jego matka, która wrzeszczała na niego, aby zdjął nogi ze stołu. Tęsknił za tymi czasami.
- Słyszałam w telewizji, że rozwiązaliście sprawę tego seryjnego mordercy – odezwała się Gabriele.
- Tak – potwierdził. – Było trudno, ale znaleźliśmy w końcu tego naśladowcę.
Nie chciał już wspominać matce ile to wysiłku go kosztowało, aby złapać tego ucznia Fryzjera. Każdego dnia dziękował Bogu, że ta sprawa się zakończyła i nie musiał już patrzeć w twarz zabójcy, który go manipulował, jak jakąś szmacianą lalkę.
- Cieszę się, bo teraz młode kobiety mogą czuć się bezpieczniej. I to dzięki tobie, jestem z ciebie dumna – pochwaliła go, uśmiechając się.
- Nie tylko dzięki mnie – powiedział, po czym upił łyk kawy. – Pracowali jeszcze ze mną inni policjanci. Nie działałem przecież sam, mam partnera.
Na myśl o Jessice zrobiło się mu cieplej na sercu. Odkąd ze sobą się przespali, postanowili spróbować być razem i jak na razie im się układało. Skrywali na razie swój związek, bo nie chcieli, aby szef ich rozdzielił. Spotykali się zawsze po pracy u niego albo u niej. Czasem zdarzało się, że wychodzili razem do restauracji, jak to zrobili wczoraj wieczorem.
- Dobrze, że nic ci się nie stało -  wyrwała go z rozmyśleń. – Bałam się, że może coś ci się stać. – Troska jego matki czasami Johnny ‘ego irytowała.
- Mamo, przecież wiesz, że ja zawsze uważam.
- Tak, cały czas mi to powtarzasz – rzekła smutno. – Tylko jakoś nie mogę się przyzwyczaić, że mój syn jest policjantem.
- Przecież wiedziałaś, że pójdę w ślady ojca.
- I właśnie dlatego się martwię – powiedziała stanowczym głosem. – Przeżywałam chwile niepewności z twoim ojcem, a teraz muszę przeżywać te chwilę z tobą. A wiedząc, jak zginął ojciec, napawa mnie większym strachem o ciebie.
Popatrzył na matkę pogodnie, ujmując jej dłoń. Musiała pogodzić się z tym, że jej mąż Jonathan zginął podczas akcji policyjnej. Johnny dowiedział się o śmierci ojca, kiedy pasowali go na policjanta. Jego ojciec nie mógł wtedy tego zobaczyć, bo dostał pilne wezwanie napadu na supermarket. W czasie odbijania zakładnika, zabójca strzelił do jego ojca i jeszcze do innego policjanta. Zmarł w drodze do szpitala. Nigdy nie zobaczył dyplomu Johnny ‘ego oraz jego odznaki i broni. Nigdy nie powiedział, że jest z niego dumy. Pogodził się już z tym. Wiedział, że jakaś opaczność ojca chroniła go na każdej akcji policyjnej.
Po chwili zadzwoniła jego komórka. Przeprosił matkę, po czym zobaczył, jak wyświetla się numer Jessici. Odebrał połączenie, witając się z nią.
- Johnny, mamy nową sprawę – odezwała się. – Przyjedź po mnie, bo mój samochód jest u mechanika.
- Dobra, zaraz będę – powiedział, po czym odłączył się. – Mamo, muszę już jechać.
- Niech zgadnę – rzekła z rozbawieniem. – Kolejna sprawa, tak?
- Tak – odparł, po czym pocałował matkę w policzek i przytulił ją mocno do siebie. – Dziękuję za kawę i ciastka.
- Odwiedź mnie, kiedy będziesz miał czas, albo zadzwoń chociaż – błagała go. – Nie każ mi cały czas siedzieć w niepewności.
- Obiecuję, mamo.
Pocałował raz jeszcze matkę, pożegnał się także z Nelą, po czym wziął swój płaszcz i wyszedł z domu.


                                                                 ~~*~~    


Mam to nadzieje, że rozdział się podobał, bo ja nie powiem skromnie jestem z niego zadowolona^^ Dla zainteresowanych zapraszam do zakładki "Najbliższa sprawa", gdzie ukazał się fragmencik następnego postu, a także do "działu kadr", zmieniło się tam co nieco oraz dodani są nowi bohaterzy, w tym matka Johnny 'ego.

Z dedykacją dla Legilimencji:* Wiem, jak bardzo chciała, aby pojawił się wątek prywatny bohaterów;)
  

9 komentarzy:

  1. Oooj, dziękuję ^^, Podobał mi się ten rozdział, bardzo ^^, Wreszcie wiemy coś więcej o głównym bohaterze - gdzie mieszka, co w nim siedzi, z jakimi duchami przeszłości się zmierza. Podziwiam jego wolę walki i zaparcie w zostaniu policjantem. Musieli mieć z ojcem bardzo dobry kontakt, skoro chce nadal iść w jego ślady i wybaczył mu :) Pewnie jest mu często żal, ale cóż...
    Urzekło mnie też, że zatrzymał się nad grobem ofiary naśladowcy Fryzjera. To znaczy, że czuły chłopak z niego :)
    A w 'dziale kadr' mama Johny'ego ma jasne włosy.... :C
    Tak trzymaj :D
    Czekam na nast :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę;*
      Dziękuję za miłą opinię;* Tak, Johnny miał dobry kontakt ze swoim ojcem, jeszcze będzie o tym wspomniane, podajże w 6 rozdziale, ale więcej na ten temat będzie w trzecim "sezonie" ;) A matka komisarza owszem ma blond włosy:) Johnny odziedziczył wygląd po swoim ojcu. Oj tak, Johnny to czuły gość;) Ma to po matce;)

      Pozdrawiam:*

      Usuń
  2. Nowy Jork <3333333333333333333333333333333333
    Naprawdę się cieszę, że umieściłaś akcję swojego opowiadania akurat w tym mieście, serio ;))). Mam kręćka na punkcie NY *,*
    I w ogóle ten rozdział był chyba najlepszy z dotychczasowych pod względem opisów przeżyć wewnętrznych, uwielbiam takie fragmenty. W poprzednich odcinkach bardzo mi tego brakowało, bo było dużo dialogów i w ogóle, ale nie było emocji, wspomnień i wgl...
    Fajnie, że wyjaśniłaś wątek ojca, to takie smutne, że zginął i nie widział, jak syn idzie w jego ślady. Fajnie, że Johnny o nim pamięta i wgl, tylko mnie trochę razi ten fragment o modleniu się, może dlatego, że ogólnie jestem negatywnie nastawiona do religijności.
    Jestem ciekawa ciągu dalszego wątku z Jessicą, no i rzecz jasna kolejnej sprawy ^^. Szkoda, że przerwano mu spotkanie z matką, no ale niestety tak bywa.
    Naprawdę mi się podobało ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybór miasta był przypadkowy:) Po prostu uwielbiałam serial "Przyjaciele", gdzie odcinki kręcone były w Nowym Jorku, w Manhattanie, i skojarzyłam to i dałam akcję opowiadania w tym właśnie mieście;)
      Dziękuję Ci za miłą opinię. Przeczuwałam, że rozdział tym razem przypadnie Ci do gustu po względem opisów;)
      Och, religia to bardzo trudny temat. Każdy nie wie, co o niej myśleć, lecz kiedy przychodzi co do czego, np. zaliczenie przedmiotu, to modlimy się w duchu, aby wszystko poszło dobrze;)
      Czasami tak bywa, że przyjemne rzeczy muszą być przerwane, niestety.

      Pozdrawiam:*

      Usuń
  3. Bardzo spodobał mi się pomysł o rozdziale z życia prywatnego Johnny'ego. Dotychczas wiedzieliśmy na jego temat w sumie niewiele, nic konkretnego. Ale teraz jestem już w pełni nasycona informacjami :)
    Rodzinę Johnny'ego spotkała straszna tragedia. Współczuję mu jak i zarówno jego matce. Musi być jej naprawdę trudno ze świadomością, że jej syn może zginąć tak samo, jak jej mąż. Nie dziwię się, że tak się o niego troszczy i martwi.
    Bardzo spodobał mi się również fragment z cmentarza. To, że Johnny przystanął nad grobem ofiary z jego poprzedniej sprawy. Wrażliwy chłopak z niego ;D

    Całuję i życzę dużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci:*
      Tak, w poprzednim rozdziale miałam bardzo mało o tym, dlatego postanowiłam to wszystko nadrobić;) Będą fragmenty z życia osobistego bohaterów w tej i następnej sprawie:)
      Matka zawsze bo się o swoje dziecko, a wiedząc, że syn Gabrielle jest policjantem, to trudno się dziwić kobiecie, że się tak o niego martwi.
      Tak, Johnny to bardzo uczuciowy facet:) Chyba dlatego tak się dzieje, bo sama chciałabym takiego mieć^^

      Pozdrawiam:*

      Usuń
  4. Podoba mi się, że opisałaś prywatne życie Johnnego. Dobrze, że w Twoim opowiadaniu nie ma jedynie wątku kolejnej sprawy, którą trzeba rozwiązać. Dzięki temu cała historia jest ciekawsza.
    To smutne, że osoby mieszkające w tym samym mieście, mają dla siebie tak mało czasu. Wiadomo, że teraz wszyscy gonią za pracą i poświęcają jej większość swojego czasu, ale szkoda mi matki Johnnego. Nie dość, że martwi się o syna, którego praca często jest niebezpieczna, to rzadko może go zobaczyć. Bez męża, jedynie z psem, kobieta musi czuć się bardzo samotna.
    No a teraz pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o kolejnej sprawie. Coś czuję, że główny bohater nie będzie miał czasu dla swojej mamy, podczas rozwiązywania kolejnej zagadki kryminalnej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłą opinię:*
      Tak, zdecydowanie jest lepiej, gdy także pisze się o wątkach prywatnych. W poprzedniej sprawie kompletnie to ominęłam, dlatego teraz chcę wszystko nadrobić:)
      Tak, matka Johnny'ego ma bardzo trudno, zginął jej mąż, jej syn w każdej chwili także może zginąć, a córka na drugim końcu świata. Lecz przyjdzie taki dzień, gdzie w końcu Gabrielle nie będzie już sama i Johnny poświęci dla niej trochę czasu.

      Pozdrawiam:*

      Usuń
  5. Fajnie, że opisujesz prywatne życie Johnny'ego. Ciekawie dowiedzieć się czegoś więcej o głównym bohaterze. W końcu nie jest on jedynie maszyną do rozwiązywania kryminalnych zagadek, no nie? Ma też jakąś rodzinę.

    A więc jego ojciec też był policjantem. No tak, podobno to ma się we krwi. Nie dziwne, że jego matka się martwi. W końcu straciła już jedną bliską osobę, a Johnny wykonuje chyba jeden z najniebezpieczniejszych zawodów. No i może czuć się trochę samotna, jeśli siedzi cały dzień sama w domu. Poza tym, matki zawsze się martwią - nie ma znaczenia, czy mają ku temu podstawy. W końcu za to je kochamy ;p

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń