„Bo są dwa rodzaje bólu,
Oskarku. Cierpienie fizyczne i cierpienie duchowe. Cierpienie fizyczne się
znosi. Cierpienie duchowe się wybiera.”
— Éric -Emmanuel Schmitt
„Oskar i pani Róża”
22
października 2011 rok. Sobota.
Johnny w dwadzieścia minut dotarł na
parking koło budynku, w którym mieszkała Jessica. Gdy tylko się zorientowała,
że przyjechał, weszła do samochodu. Wyglądała bardzo naturalnie. Dżinsowe,
niebieskie spodnie, białe adidasy oraz czarna, skórzana kurtka. Blond włosy
miała spięte w kucyk, a jej szyję zdobił srebrny naszyjnik z literką J. Przywitała się z nim, całując go
lekko w policzek.
- Co ty taki elegancki? – spytała go,
zapinając pasy.
- Byłem na cmentarzu u ojca, a potem
spotkałem matkę i poszedłem z nią do jej domu. Nie miałem jak się przebrać –
oznajmił, wyjeżdżając z parkingu. – Gdzie mam jechać? – spytał się.
- Do Central Parku – odparła. – Z rzeki
wyłowiono jakiegoś mężczyznę.
- Ktoś wrzucił ciało do rzeki w Central
Parku? – zdziwił się. – Nieźle.
To było naprawdę dziwne. Do Central Parku
wiele osób przychodzi. Jak mógł sprawca to ominąć? Chyba mają tu do czynienia z
jakimś nieprofesjonalnym zabójcą. To jakaś miła odmiana, odkąd uporali się z
Fryzjerem i jego naśladowcą.
Na miejscu zdarzenia zauważył tłum
gapiów. Dużo osób było w podeszłym wieku i już zaczynały się plotki, że
mężczyzna utopił się, popełniając samobójstwo, ale jednocześnie martwili się,
co też mogło się stać. Czasami stawało się to irytujące.
Nim podeszli do denata, podszedł do nich
umundurowany, młody policjant, który przywitał się z nimi.
-
Ciało znalazła starsza kobieta. Odprowadzała tędy swoją wnuczkę do przedszkola
i po chwili znalazła przy brzegu waszą ofiarę, ale nic innego nie widziała – oznajmił.
- Nie ma żadnych, innych świadków? –
spytał Johnny.
- Na razie niestety nie.
Pożegnali się z nim i podeszli do Billy ‘ego,
który kucał przy denacie w białym garniturze oraz kremowym płaszczu, który miał
rozpięty. Ich ofiarą był mężczyzna w średnim wieku z niewielkim zarostem na
twarzy. Miał na sobie brązowy płaszcz, czarny
garnitur oraz białą koszulę, która była poplamiona krwią. Przywitali się z
patologiem, a ten przeszedł od razu do rzeczy.
- Patrzcie na tę ranę – powiedział,
pokazując im małe kłucie w okolicach serca, które całe było zaczerwienione. –
Dostał cios nożem – wyjaśnił. – Ale dopiero po sekcji będę wiedział, czy zginął
od noża, czy utonął.
- Czyli do zdarzenia mogło dojść nad rzeką
– zasugerował Johnny, patrząc na Jessicę.
- No, niekoniecznie – zaprzeczyła. – Bo
mogło to być tak, że został zabity w innym miejscu, a dopiero potem wrzucono go
do wody – oznajmiła swoją teorie, na co Johnny przytaknął, zgadzając się z nią.
- Tutaj na pewno nie doszło do zdarzenia
– odezwał się nurek, który stał obok Billy ‘ego. – Przy takim nurcie to mogło
być kilka kilometrów w górę rzeki.
- Jak długo mógł być w wodzie? – spytała
Jessica.
- Jakieś piętnaście godzin – odparł
Billy.
- A wiadomo kim jest ofiara? – drążyła
dalej temat.
- Nie miał żadnych dokumentów – orzekł
nurek. – W ogóle miał puste kieszenie, a z rzeki też nic nie wyłowiliśmy.
- Czyli co, zabójstwo na tle rabunkowym?
– przyszło na myśl Johnny ‘emu.
- Albo ktoś celowo mu zabrał dokumenty,
żebyśmy mieli problem z ustaleniem tożsamości – powiedziała swoją sugestię. –
Także w pierwszej kolejności musimy sprawdzić, czy nikt nie zgłaszał zaginięcia
takiego mężczyzny.
***
Będąc
w samochodzie, Johnny zadzwonił do George ’a, aby ten szybko sprawdził
listę zaginionych mężczyzn. Podał mu wytyczne, że mężczyzna jest w wieku od
czterdziestu do pięćdziesięciu lat, szpakowaty i ubrany w elegancki garnitur.
Czekał chwilę, słysząc w słuchawce szmery papierów.
- Mamy dwa zgłoszenia – odpowiedział mu
po pewnym czasie. – Pierwszy to David Schneider, dzwonił syn. Nie wrócił do
domu od czwartku. A drugi to Mark Bergin, który zginął w piątek.
- Dobra, podaj mi adresy tych
zaginionych. – Kiedy przekazał wiadomość Jessice, aby ta zapisała adresy w
notesie, zwrócił się jeszcze do George ’a: - Jeszcze jedna rzecz. Ciało tego
mężczyzny wrzucono do rzeki w Central Parku. Weź chłopaków i popytaj ludzi,
może ktoś coś widział.
- Dobra, załatwię to.
***
Najpierw pojechali pod adres, w którym mieszkał
David Schneider. Budynek znajdował się nieopodal Central Parku, więc było
większe prawdopodobieństwo, że może to jednak o niego chodziło. Jessica
siedziała w samochodzie i czekała na Johnny ‘ego, który poszedł sprawdzić, czy
to będzie ten mężczyzna.
Wkrótce zobaczyła, jak z klatki wychodził
rozbawiony Johnny. Mogła się domyśleć, że chyba jednak źle trafili. Gdyby to
był on, wyraz twarzy czarnowłosego byłby zupełnie inny. Wszedł do samochodu i
od razu zaczął odpalać silnik, aby wyjechać z podjazdu. Ciągle miał uśmiech na
twarzy.
- No i co? – spytała. – To nie on?
- Nie – odparł. – Ciekawa historia,
powiem ci. Mężczyzna figuruje u nas jako zaginiony. Syn dzwoni, że od czwartku
nie ma go w domu, po czym ten facet otwiera mi drzwi mieszkania.
- Wrócił w między czasie? – uśmiechnęła
się.
- Nie – zaśmiał się. – Zrobił w ogóle
wielkie oczy, że jest zaginiony, nic o tym nie wiedział. Wygląda na to, że syn
zrobił sobie z niego głupi dowcip.
- Takie buty – odparła. – To co, zostaje
nam ten drugi, Mark Bergin z ulicy Stones 2.
Johnny dzisiaj zrobił bardzo dużo
kilometrów. Z ulicy, w którym mieszkał ich pierwszy zaginiony, trzeba było
jechać znów na drugi koniec miasta, aby dotrzeć do drugiego zaginionego. Miał
to nadzieje, że teraz nie będzie żadnych zabawnych historii.
Dotarli na przedmieścia alei Stones, która
sąsiadowała z aleją, w której pomieszkiwał w dzieciństwie. Był tak blisko domu
matki, a jednak nie mógł do niej wstąpić. Wyszli z samochodu, podziwiając
piękny, marmurowy, dwupiętrowy dom, który pomalowany był niebieską farbą. Na
górze pysznił się duży balkon, na którym były dwa białe leżaki i mały stół. Mogli
się domyśleć, że za ścianami tego budynku znajdował się wielki, gustowny basen.
Jedynie co zobaczyli, to ogródek, w którym były liczne drzewa i krzewy
pozbawione roślinności.
Weszli na teren posiadłości, idąc
ścieżką, która posypana była żwirem. Podeszli do brązowych drzwi, gdzie Jessica
nacisnęła na niewielki dzwonek, który znajdował się po prawej stronie. Po
chwili w progach domu stanął starszy mężczyzna z siwymi włosami i tęgiej
posturze. Ubrany był w czarne, materiałowe spodnie, szarą koszulę i w białej
kamizelce rybackiej.
- Słucham, państwa – odparł ze chrypką w
głosie.
- Dzień dobry, jesteśmy z policji –
oznajmił Johnny, pokazując mu wraz z Jessicą swoje odznaki.
- O, proszę, proszę – powiedział szybko,
wpuszczając ich do środka.
Pokierował ich niewielkim korytarzem do
salonu. Mieszkańcy tego domu wyglądali na dobrze usytuowanych. Ściany były
pomalowane na beżowo, brązowe panele, a do tego piękne, okazałe, brunatne meble
oraz czarny, stary kredens, za którym Johnny dopatrzył się srebrnej porcelany.
Po lewej stronie prezentowały się kręte, białe schody, prowadzące na piętro. Wkrótce
na jednym ze ścian zobaczył średniej wielkości zdjęcie, na którym widniały dwie
osoby, stojące obok drzewa. Johnny natychmiast spojrzał na Jessicę. Ona kiwnęła mu głową.
Mężczyzna, który znajdował się na fotografii, to ich ofiara.
- Proszę państwa, zięcia nie ma już drugi
dzień – mówił ze zdenerwowaniem. – Tak wyszedł w piątek rano do pracy, tak do
dzisiaj go nie ma. Córka się zamartwia. Ja nie wiem, napadli go, czy co?
- A gdzie jest pańska córka? – spytała
Jessica. – Musimy z nią porozmawiać.
- A jeździ po znajomych, pyta, nawet w
firmie była i nikt nic nie widział. O, chyba już przyjechała z wnuczką.
Do salonu weszła kobieta z nastoletnią
dziewczyną. Johnny rozpoznał ją ze zdjęcia, więc musiała to być żona
zamordowanego. Była bardzo elegancko ubrana, mając na sobie czarne spodnie i
białą koszulę, a jej szyję zdobiły małe, białe korale. Posiadała czarne,
krótkie włosy, a na jej pociągłej, opalonej twarzy widniały lekkie zmarszczki.
Jej córka była do niej bardzo podobna. Także miała czarne, krótkie włosy,
gdzie z tyłu Johnny zauważył mały kucyk.
Ubrana była w białą bluzkę z Myszką Mike oraz niebieskie, sztruksowe rurki wraz
z białymi trampkami. Wyglądała na uczennice z gimnazjum, mając zapewne
piętnaście lub szesnaście lat. Było mu żal tej dziewczynki, że dowie się o
śmierci taty. Pamiętał dzień, kiedy i on się o tym dowiedział.
- Cześć, tato – odezwała się kobieta. –
Byłyśmy wszędzie, rozmawiałyśmy ze wszystkimi, nikt nic nie wie.
- Annie, to są państwo z policji –
powiedział do swojej córki, wskazując na nich ręką.
- Nareszcie – westchnęła. – Proszę, niech
państwo spoczną. – Zaprowadziła ich w głąb salonu, gdzie znajdował się beżowy
tapczan i dwa fotele oraz przeźroczysty, niewielki stolik. – Szukajcie mojego
męża, bo coś musiało się stać.
- Niestety, mamy dla pani złą wiadomość –
odezwała się Jessica, mówiąc każde słowo bardzo powoli.
- Nie, tylko nie to. – Kobieta opadła na
kanapę, chowając twarz w dłonie.
- Wyłowiliśmy z rzeki ciało mężczyzny –
mówiła dalej jego partnerka. – Niestety
okazało się, że to pani mąż.
- Nie, nie wierzę w to – wymamrotała żona
zamordowanego.
- To ten mężczyzna ze zdjęcia – odezwał
się Johnny. – Przykro nam.
Nastolatka zaczęła płakać, po czym szybko
opuściła pomieszczenie, idąc na górę. Dziadek dziewczynki powiedział, że się
nią zajmie i także opuścił pokój, chcąc pocieszyć wnuczkę.
- Boże, jak to z rzeki? – spytała
rozpaczliwie kobieta, unosząc głowę.
- Pani mąż się nie utopił – rzekła
Jessica. – Został zamordowany, a potem wrzucono go do rzeki w Central Parku.
- Niedawno kupiliśmy nowy dom – jęknęła
po chwili, a na policzku kobiety dostrzegli łzy. – Zaczęliśmy go dopiero urządzać.
Johnny współczuł kobiecie. Patrząc na
nią, a w szczególności na jej łzy, przypomniał sobie sytuację, kiedy jego matka
dowiedziała się o śmierci męża. Nie mógł jednak w tej właśnie sytuacji się
załamywać. Musiał wykonywać swoją pracę. Musiał wziąć się w garść.
- Proszę pani, ja wiem, że to trudna
sytuacja – powiedział spokojnie Johnny – ale może pani wie coś, co będzie dla
nas pomocne. Mąż miał problemy? Mówił coś?
- Mark dostawał takie listy – odrzekła po
chwili. – Takie wyklejanymi literami z gazet.
- Jakie listy? Pogróżki? – zapytał
kobietę.
- Tak – kiwnęła głową. – Napisane było,
że źle skończy, że nie dożyje urodzin – jęknęła rozpaczliwie.
- Ma pani te listy?
- Mark je od razu niszczył. Mówił, że to
sprawy firmy, żebym się nie denerwowała, że wszystko będzie dobrze. Moment –
dodała po chwili, po czym wstała i podeszła do kredensu, z którego wyciągnęła
jakąś białą kartkę. – Jeden schowałam, zanim mąż go zobaczył. – Podała list
Johnny‘emu i ponownie usiadła na kanapie.
- Spotka
cię kara, skurwielu – przeczytał. – Kompletnie pani nic nie wie o
problemach firmy męża? – spytał ją dla pewności.
- Nie mam pojęcia – oznajmiła, a do
salonu wszedł ojciec kobiety. – Mąż miał dwie hurtownie. Handlował sprzętami elektronicznymi.
- Isabelle zamknęła się w pokoju – odparł
mężczyzna. – Lepiej do niej idź. – Kobieta posłusznie pobiegła na górę,
przepraszając ich. – Taka tragedia – zwrócił się do Johnny ‘ego i Jessici.
- Proszę pana, czy zięć wyjechał do pracy
samochodem? – zapytał go jeszcze na koniec.
- Tak, pojechał fioletowym Chevroletem.
~*~
Nie wiem jak wy, ale ja za bardzo nie przepadam za tym rozdziałem. Ale z a to jestem zadowolona z następnego rozdziału i szczerze mówiąc nie mogę się doczekać kiedy go dodam:)
Ostatnio mam zbyt mało czasu. Zaczęłam praktyki, a to zajęcia, obowiązki domowe. Dlatego od następnego razu już nie powiadamiam o nowych notkach. W "Archiwum" jest podana data, kiedy będzie kolejna notka. Możecie również też zapisać się do Obserwowanych, to też jest bardzo przydatna funkcja. No i też nie musicie mnie powiadamiać, bo obserwuję każdy blog, który czytam.
Dla Vivienne Crenshaw:* Dziękuję, że zainteresowałaś się moim opowiadaniem. Obiecuję, że i do Ciebie zajrzę. W sumie, byłam na Twoim blogu, rozejrzałam się gdzie trzeba i bardzo mnie to zainteresowało:) Spodziewaj się mnie pod koniec grudnia, bo wtedy będę mieć o wiele więcej czasu:)
Całuję, Dusia.
No i wygląda na to, że ten, co wysyłał anonimy spełnił swoje groźby. Może to jakiś wróg z pracy, ktoś z konkurencyjnej firmy czy coś... Albo jakiś inny zazdrośnik. W sumie nie napisałaś dokładnie, kim była ofiara, bo jak np. lekarzem, to może zawsze być ktoś, kto mści się za nieuratowanie kogoś z jego rodziny, chociaż wtedy pewnie uderzyłby w rodzinę, a nie w niego samego... Stawiam na motyw osobisty.
OdpowiedzUsuńChociaż równie dobrze może chodzić o żonkę, może się puszczała na prawo i lewo, kto wie.
Błędy:
wielkości zdjęcie, na którym widniały dwie osoby obok drzewa. - może przy drzewie? Albo stojące obok drzewa?
nie wieżę w to - wierzę
Nie dawno kupiliśmy nowy dom - niedawno
Poza tym błędy składniowe i kilka powtórzeń, ale nie będę się w to zgłębiać :p
Nieźle kombinujesz;) Lecz nie mogę jak na razie zdradzić sytuacji, kto też mógł zrobić. Musimy pamiętać też nad koncepcją Prologu:) Myślę, że następny rozdział już wiele wyjaśni:)
UsuńA błędy poprawiłam:) Dzięki:)
Pozdrawiam:*
Ten rozdział wyszedł całkiem fajnie, cieszę się, że wrzucasz coraz więcej opisów, że nie jest to praktycznie sam dialog, choć wciąż dialogów jest więcej. Ale przy takiej tematyce opowiadania dialogi są potrzebne i ciężko byłoby je pominąć.
OdpowiedzUsuńPojawił się Central Park ^^. Jeej, jak ja bym chciała kiedyś być w NY *,*.
W ogóle fajnie opisałaś ten moment znajdowania ciała i zastanawianie się nad tym, kim jest ów mężczyzna, oraz sprawdzanie zaginionych mężczyzn i późniejsza rozmowa z rodziną. Wszystko to daje klimat jak z W11, na którym pewnie nadal się inspirujesz ;).
W każdym razie, wyszło zgrabnie i dość wiarygodnie. Nie zazdroszczę Johnny'emu, że musiał przekazywać rodzinie tę przykrą wieść i że mimo ich rozpaczy, musi wypytywać o różne szczegóły. Nawiasem mówiąc, ciekawa sprawa z tymi listami. Może faktycznie ma to jakiś związek z jego pracą?
Było parę literówek i błędów, ale w tej chwili nie pamiętam, w którym miejscu dokładnie.
Czekam na next ^^.
Dzięki:)
UsuńNo w tej tematyce trudno jest nie mieć dialogów. Nawet jak czytam kryminały, to także widzę, jak niekiedy dialogi górują nad opisami:)
Ach, też bym chciała pojechać do Central Parku:)
Tak, bazuję się nadal nad sprawami z W11, lecz w tej sprawie dodałam więcej od siebie, np. dialogi są już nieco poprawione, niż to było w serialu:)
Następna notka nieco przybliży sytuacje podejrzanych:) Więc będzie można się wykazać myśleniem^^ Ach, uwielbiam to w kryminałach^^
Pozdrawiam:*
Strasznie żal zrobiło mi się tej kobiety. Ciekawa jestem co było przyczyną zamordowania mężczyzny... Powody osobiste, czy może coś zupełnie innego? W sumie nigdy nic nie wiadomo, kto to zrobił ;p Współczuję też Johnny'emu i Jessice, że musieli przekazać rodzinie tę tragiczną wiadomość.
OdpowiedzUsuńŚciskam,
Tak, to jest najtrudniejsze, gdy dowiadujemy się, że osoba, z którą spędzaliśmy czas, nie żyję. A co gorszę, została zabita. Niestety, komisarze nie mieli innego wyjścia, to ich praca, swoje współczucia muszą zachować dla siebie.
UsuńDziękuję za opinię:)
Pozdrawiam:*
Witam Cię Dusiu! Twojego bloga czytam już od jakiegoś czasu. Do tej pory nie komentowałam, bo chciałam dokładnie zapoznać się z pierwszą sprawą kryminalną pt. "Fryzjer". Muszę przyznać, że Twój blog jest bardzo ciekawy. Takie W11, tylko bardziej w stylu amerykańskim. Zresztą ten serial stanowi inspirację dla Twojego opowiadania. Kolejna rzecz, która mi się bardzo podoba. Postacie komisarzy, czyli Johnny i Jessica są przedstawieni niezwykle realistyczne. Oprócz tego łączysz wątki spraw kryminalnych i życia prywatnego.Ja, również piszę opowiadania, czasami też historię kryminalne. O W11 pisze moja przyjaciółka, Jowita. Oto adres jej bloga: w11-askaisebastian-opowiadanie.blogspot.com. Przepraszam, że tworzę spam w komentarzu, ale może zajrzysz z ciekawości. ;-) To dzięki Jowicie mogę publikować tam swoje opowieści kryminalne o W11. Osobiście, natomiast zajmuje się nieco inną tematyką piszę o dalszych losach bohaterów książek. Może przy okazji zajrzysz i do mnie. Adres znajd zesz w moim profilu na Blogerze:-) Serdecznie zapraszam. W moim opowiadaniu tym, którym obecnie piszę niebawem pojawi się sprawa kryminalna. A styl Twojego opowiadania jest interesujący. Tak, to bardzo przykre, kiedy tracimy najbliższą osobę. Życie bywa, jednak okrute. Na koniec informuję, że dodałam Twój blog do listy czytelniczej swojego bloga i do zakładki blogów, które czytam. Czy możesz mnie informować o owych rozdziałach. Podaję numer Gadu-Gadu: 21255787. Do zobaczenia! Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za zainteresowanie moim blogiem:*
UsuńZ racji tego, że mam zbyt mało czasu, nie czytam nowych blogów. Ale zapiszę oba blogi, może kiedyś zajrzę, ale z góry uprzedzam, że niczego nie mogę obiecywać. Oczywiście dodam Ciebie jako świadka, do mnie do linek;)
Niestety nie powiadamiam już o nowych rozdziałach. Mam na to zbyt mało czasu. Proponuję po prostu przyłączyć się do Obserwowanych lub też istnieje u mnie na blogu zakładka "Archiwum", gdzie można zobaczyć datę kolejnego rozdziału;)
Pozdrawiam:*
Zaczyna się robić ciekawie. Jak na razie tak naprawdę nic nie wiadomo na temat możliwych powodów zabójstwa mężczyzny. Chyba właśnie ten moment lubię najbardziej - gdy z powodu braku informacji ma się miliony pomysłów na temat tego, czemu właśnie taki los spotkał ofiarę. Właściwie to pierwszy blog z opowiadaniami kryminalnymi, na jaki się natknęłam. Fajnie, że ktoś interesuje się tworzeniem opowiadań takiego gatunku. W końcu czytanie o kolejnych zawiłych morderstwach to co innego, niż oglądanie seriali kryminalnych (które uwielbiam i nałogowo oglądam). Poza tym pisanie opowiadania kryminalnego musi być chyba strasznie trudne. W końcu w każdej książce, powieści czy opowiadaniu najważniejszy jest pomysł, a w kryminałach trzeba wymyślić motyw zabójstwa, portret psychologiczny przestępcy, zdarzenia poboczne, dzięki którym wszystko nie będzie od razu oczywiste. Wow, podziwiam cię, że masz taką bogatą wyobraźnię i chęci do tworzenia czegoś takiego.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o sam rozdział - jest to jeden z początkowych rozdziałów, więc pewnie dlatego nie jesteś z niego zadowolona. Wstępy zawsze mają mało zdarzeń, a dużo wprowadzenia do fabuły i w sumie mało jest chyba autorów, którym pierwsze rozdziały podobałyby się równie mocno, co kolejne. A skoro mówisz, że jesteś bardzo zadowolona z rozdziału trzeciego, to już nie mogę się doczekać, kiedy go przeczytam...
Jeśli chodzi o zaprzestanie informowania o nowych rozdziałach, to mnie osobiście to nie przeszkadza, bo jak pewnie zauważyłaś dodałam Twój blog do obserwowanych, co jest bardzo wygodne i zdecydowanie ułatwia kontrolowanie pojawiania się nowych postów.
No i oczywiście dziękuję, że będziesz chciała przeczytać mojego bloga. Cieszę się, że pierwsze wrażenie, jakie co do niego odniosłaś, było pozytywne.
Pozdrawiam i czekam na rozdział 3;*
No to jest początek i tak naprawdę więcej na temat dowiemy się w następnym rozdziale. Może to był powód, jak bardzo chcę już go dać:)
UsuńMi to trochę ułatwia to pisanie, bo bazuje na serialu, ale i tak trzeba dorzucać tak coś swojego.
I nie ma sprawki:) Jak tylko mi się egzaminy skończą w tym roku (bo jeszcze mnie czekają w styczniu) to zajrzę i zobaczę co tam napisałaś;)
Pozdrawiam:*
Nie no, co Ty, rozdział nie jest zły. Ale każdy tak czasem ma, że w ogóle nie podoba mu się to, co zdążył napisać. Ja najchętniej rzuciłabym wszystko w cholerę i napisała od nowa. Dwadzieścia rozdziałów xD
OdpowiedzUsuńNo i zaczyna się. Jestem ciekawa, czy to ten facet z prologu. Albo ten facet to morderca. Kurczę, trudno stwierdzić. Zaśmiałam się cicho przy tych listach z pogróżkami. Ale trzeba przyznać, że ciekawy pomysł. Czasem najprostsze pomysły są najlepsze ;)
Pozdrawiam.
Ostatnie zdanie już mówi, że to jest ten facet z Prologu;) Ale mogę przyznać, że trochę mało informacji jest na temat ofiary. Rozwinie się to w trzecim rozdziale;) Z pogróżkami także wyjaśni się w następnym i jeszcze w następnym:)
UsuńDzięki za opinię:*
Pozdrawiam:*