czwartek, 14 lutego 2013

III. Strefa zagrożenia: 1. Rozmowa





„Chwytaj każdą szansę w życiu, bo jeśli ją stracisz, możesz długo czekać na kolejną.”
- Paulo Coelho




23 listopad 2011. Środa.

Nad całym Manhattanem pojawiły się ciemne chmury. Wiał porywisty wiatr, a Johnny domyślił się, że lada moment zacznie padać deszcz. Zawołał więc Nelę, aby do niego podbiegła, po czym raz jeszcze spojrzał na szkołę średnią, w której się uczył.
Budynek szkoły bardzo się zmienił. Nadeszły nowe czasy i świat zmieniał się z niewiarygodną prędkością. Z uśmiechem patrzył na odnowioną placówkę, gdzie ściany pomalowane były na żółto-niebiesko. Przy głównym wejściu prezentowała się nazwa szkoły: „Szkoła ponadgimnazjalna* im.  George ’a Washingtona”, a także herb, przedstawiający żółtego orła na niebieskim tle. Dumnie także pyszniły się boiska szkolne. Zauważył, jak na boisku do koszykówki grali trzej chłopcy, pomimo złej pogody. Podziwiał tych nastolatków za taką odporności i wytrzymałość, mimo porywistego wiatru.
Chociaż szkoła była całkiem odnowiona, Johnny widział ją oczami swoich czasów. Na niektórych tych boiskach zdobywał wraz z drużyną sukcesy. Do dzisiaj pamiętał, jak ich trener koszykówki miał żal do Johnny ’ego, że nie będzie wiązał przyszłości z tym sportem. Bądź co bądź, kochał tą grę, ale on nie widział tam swojej życiowej drogi . Od razu wiedział, że pójdzie w ślady ojca i będzie policjantem.
Nagle poczuł na swojej skórze krople deszczu. Uwiązał Nelę na smycz, rozwinął swój czarny parasol, po czym szybkim krokiem zaczął kierować się do domu, omijając przy tym błotniste kałuże. Zdał sobie sprawę, że dopisywało mu jakieś szczęście, bo gdy tylko przekroczył próg domu, rozpadało się w błyskawicznym tempie. Wtedy przypomniał sobie o tym dzieciakach na boisku. „Oby opamiętali się i wrócili szybko do domu” – pomyślał. Rozebrał płaszcz i czym prędzej popędził do kuchni, aby przygotować sobie ciepłą herbatę z miodem.


***


- Dlaczego jeszcze nie zostaniesz?
- Mamo, jutro idę do pracy, muszę pojechać do mieszkania, by się rozpakować, bo potem nie będę miał czasu.
Nie lubił się żegnać z matką. Wiedział, że gdy tylko pojedzie do swojego apartamentu, który znajdował się w Centrum Manhattanu, to nie wiadomo było, kiedy znów ją spotka. Po tak długim urlopie na pewno jego szef nie będzie mu dawał ani chwili odpoczynku.
Gabriele bardzo mocno ubolewała na tym, że musiała pożegnać się z własnym synem. Tak mocno się o niego bała. Mieszkają w tym samym mieście, ale ona odczuwała to tak, jakby oddalił się od niej do samego Paryża. Mając go tutaj, przynajmniej miała świadomość tego, że jest tuż obok, że zawsze może liczyć na jego pomoc. A gdy tylko już był w świecie zbrodni i niewyjaśnionych zagadek, mocno się o niego martwiła. Kiedy oglądała telewizyjne informacje i słyszała, że gdzieś w Manhattanie padały strzały podczas akcji policyjnej, zastanawiała się głęboko, czy zobaczy jeszcze własnego syna. Te złe myśli ciągle nawiedzały ją w snach, odkąd zmarł jej mąż. Musiała sobie jednak z tym wszystkim poradzić.
Po wspólnym obiedzie, matka Johnny ‘ego spakowała mu do torby pożywienie, aby posiadał zapas co najmniej na dwa tygodnie. Jej syn nawet umiał gotować, lecz wiedziała, że on nigdy nie miał czasu na to, by coś porządnie przygotować. Tak to już było, że zawsze zamawiał sobie coś do domu lub odwiedzał restauracje. Przygotowała mu dwa duże słoje z rosołem, parę konfitur, wędlin, pomidorów, ogórków.
Johnny uśmiechnął się do kobiety z wdzięcznością. Nie wiedział, co by bez niej zrobił. Przytulił ją mocno do siebie, a po chwili zorientował się, że i Nela chciała się pożegnać. Plątała się pod ich nogami, dlatego czarnowłosy kucnął obok suczki i przytulił do siebie jej ciemną sierść. Nela zaszczekała, kiedy ten wchodził już do auta. Posłał mamie całusa, po czym przygotowany do wyjazdu, odpalił silnik i wjechał na ulicę.



***

           
            Znalazł się na miejscu w niecałe dziesięć minut. Obładowany torbami wszedł do mieszkania i położył wszystko na stół. Zamknął drzwi na zamek, a klucze od mieszkania zawiesił na wieszaku, tak jak swój płaszcz. Jedzenie od matki szybko schował do lodówki, która po paru minutach z pustej stała się już przepełniona pożywieniem. Potem wszedł do sypialni i rozpakował swoje rzeczy do szafy. Przebrał się szybko w wygodniejsze ubrania, nakładając spodnie od dresu i biały podkoszulek. Postanowił trochę poćwiczyć, aby móc popracować nad swoim ciałem, żeby nie wypaść z formy. Zrobił parę pompek, przysiadów, brzuszek, skłonów, a także poćwiczył na worku treningowym.
Przez cały ten czas rozmyślał o tym, jak szybko minął mu urlop. Cieszył się z każdego dnia spędzonego z matką oraz z siostrą. Wiedział, że teraz będzie ich widywał bardzo rzadko, w szczególności Kathleen, która dwa tygodnie temu musiała wrócić już na uczelnie. I tak była w Nowym Jorku zbyt długo. Przez to, by mogła z nim pobyć więcej czasu, opuściła trzy wykłady, ale uspokoiła go, gdy tylko powiedziała, że jej koleżanka ze studiów prześle jej potrzebne notatki na e-maila.  
Podczas wolnego, dużo czasu z nią przebywał i zaczęli rozmawiać o swoich problemach. Ona o tym, że wybrała za specjalizację prokuraturę, co ich matce bardzo się to nie spodobało, wolała, aby córka poszła w jej ślady, zostając rodzinnym adwokatem. Natomiast on o jego związku z Jessicą.
W sumie nie mieli zbytnio wielkiego wyboru, bo zawsze oboje wyczuwali u siebie, jak coś ich trapi. Niestety tą cechę odziedziczyli po swoim ojcu Jonathanie.  Mimo wszystko, pomogli sobie. Powiedział Kathleen, żeby nie przejmowała się tym, co mówi ich rodzicielka. Zagwarantował siostrze, że porozmawia o tym z mamą i będzie trzymał jej stronę. A co dotyczyło się jego sprawy, to poradziła mu, aby poszedł za głosem swojego serca. Johnny słysząc słowa blondynki, jeszcze bardziej zwariował. Łatwo jej było powiedzieć: „Idź za głosem serca”. Johnny miał wrażenie,  że to jego serce chyba zamarzło, bo nic konkretnego mu nie powiedziało.  
Dopiero po jakimś czasie czarnowłosy zrozumiał, co jego siostra miała na myśli, mówiąc, aby szedł za głosem swoich uczuć. Przekonał się, że z każdym dniem jego tęsknota za Jessicą coraz bardziej wzrastała. Brakowało mu jej uśmiechu, jej żartów i brązowych oczu. „Co też ona ze mną zrobiła?” – pomyślał nerwowo. Nigdy w życiu nie czuł czegoś takiego, nawet nie wiedział, jak to uczucie nazwać.
Wkrótce usłyszał dzwonek do drzwi. Przerwał robienie pompek, otarł ręcznikiem twarz, po czym poszedł otworzyć gościowi. Na korytarzu zobaczył osobę, o której właśnie rozmyślał. Nie wiedział, jak miał zareagować. Przez dobrą minutę wpatrywał się w nią, jakby była ładnym obrazkiem. Musiał przyznać, że wyglądała prześlicznie. Jej blond włosy, które zawsze miała spięte w koński ogon, teraz były rozpuszczone, sięgające jej do ramion. Ubrana była w bardzo elegancki, czarny płaszcz i jasne dżinsy. Teraz przeklął przed nosem, że widziała go takiego spoconego.
- Mogę wejść? – odezwała się, otrząsając go z wielkiego amoku.
- Jasne – odparł, wpuszczając ją do środka. Zamknął drzwi na zamek, po czym, gdy Jessica ściągnęła z ramion płaszcz i powiesił jej część garderoby na wieszak, weszli do kuchni.
- Przyszłam porozmawiać – oznajmiła. – O nas.
Johnny przytaknął. Mieli wystarczająco dużo czasu na przemyślenia. Był to odpowiedni moment, aby mogli sobie wszystko wyjaśnić.
- Jess, poczekasz chwilę? Rozgość się, a ja szybko pójdę wziąć prysznic.
Jessica kiwnęła głową, po czym Johnny opuścił ją. Mając ten czas, że była sama, zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Zdała sobie sprawę, że Johnny ‘ego nie było w tym mieszkaniu od paru dobrych tygodni. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak ostatnio tu nocowała. Zajrzała do sypialni i rozglądała się dookoła, aby mogłaby tu coś posprzątać, lecz żadnego bałaganu nie widziała. Chodziła więc w kółko, rozmyślając o tym, co powiedzieć Johnny ‘emu, gdy tylko wyjdzie z łazienki.
Zachodziła w głowę, jakie dobre słowa dobrać, by wyrazić swoje uczucie do niego. Nigdy przedtem nie była w takiej sytuacji. Nie angażowała się w związki, bo dla niej liczyła się tylko praca. Przez Johnny ‘ego okoliczności stały się zupełnie inne. „Co też on ze mną zrobił!” – pomyślała nerwowo.  
Kiedy była w Bostonie, nie myślała o niczym innym jak tylko o nim. Trudno tego nie było zauważyć, że ciągle chodziła zmartwiona, co przykuło uwadze jej starszemu bratu Derekowi. Musiała mu wszystko powiedzieć, bo inaczej nie dałby jej ani chwili spokoju, więc wyżaliła mu swoje rozterki. Derek wysłuchał całej opowieści i od razu stwierdził, że ona coś głębokiego do niego poczuła, że powinna iść za głosem swojego serca.  
A co jej serce dyktowało?
Tęskniła za nim coraz to bardziej. Za jego uśmiechem, za jego żartami oraz czarnymi oczami. Serce mówiło jej, że to może być mężczyzna na którego czekała. Dlatego postanowiła podwyższyć związek, chciała się przed nim całkowicie otworzyć.
Gdy usłyszała otwierające się drzwi łazienki, odwróciła się na pięcie w jego stronę. Johnny podszedł bliżej, a ona lekko drgnęła, widząc go w eleganckiej,  niebieskiej koszuli oraz jasnych dżinsach. Czuła wyraźnie w nozdrzach jego miętowy zapach szamponu. Obserwowali siebie wzajemnie, lecz nikt nie odważył się rozpocząć rozmowy.
- To może ja zacznę – odezwała się pierwsza.
- Dobrze, ale może usiądźmy. – Wskazał gestem dłoni na pościelone niebieską narzutą łóżko. Jessica kiwnęła głową, po czym oboje usiedli na miękkim posłaniu.
- Przemyślałam to sobie i wiem czego chcę – westchnęła, spoglądając mu w oczy. – Spotykałam się z paroma mężczyznami, ale jeszcze… nigdy wcześniej takiego uczucia nie znałam, kiedy byłam z tobą. Nie chcę cię stracić, Johnny – dodała na sam koniec, ujmując jego dłoń w swoją. Czarnowłosy uśmiechnął się, po czym, ku zdziwieniu Jessici, musnął delikatnie wargami wierzch jej dłoni. Blondynka lekko zadrżała.
- Ja czuję dokładnie to samo, Jess – wyszeptał. – Nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego do kobiety. Tęskniłem za tobą. - Wyswobodził się z jej uścisku, po czym przybliżył się do niej na tyle blisko, że prawie stykali się nosami. Czuł wyraźnie jej głęboki oddech, który sprawiał dreszcze na całym jego ciele. Nie wiedział, co dalej miał wyznać Jessice. Uznał, że powiedział już wystarczająco, aby zrozumiała, że chce z nią być.
Od pocałunku dzielił ich jeden niewielki cal. Johnny nie sądził, że przyjdzie mu to tak trudno zrobić. Z jej brązowych oczu wyczytał, jak bardzo chciała, aby wreszcie to uczynił. Musnął ją lekko w policzek, a po chwili dotarł do jej warg. Jego wnętrze zaczęło się radować, kiedy znów poczuł smak ust kobiety, które smakowały jak dojrzała nektarynka. Pocałunek stał się coraz to głębszy, ich pojedyncze oddechy sprawiały, że nie chcieli przerywać tej przyjemności.  
Posadził ją sobie wygodnie na kolanach, gdzie nogami objęła jego biodra. Johnny zaczął pozbywać się jej brązowego swetra, a potem czerwonej bluzki, odsłaniając przy tym, jej czarny biustonosz. Jęknęła, gdy tylko dotknął dłońmi jej pleców, a on powoli zacisnął palce na zatrzasku i pozbył się kolejnej rzeczy. Odchyliła lekko głowę, aby Johnny miał łatwy dostęp do jej szyi. Westchnęła, gdy zaczął pieścić jej ciało.
Jessica zaczęła przejmować inicjatywę i szybko ściągnęła z jego ramion koszule, która wylądowała na ziemie. Popchnęła go delikatnie, aby mogła swobodnie całować jego szyję oraz tors. Od razu wyczuła, że pobudziła jego zmysły, dlatego w błyskawicznym tempie zaczęli pozbywać się reszty ubrań, które lądowały do pozostałych rzeczy.
Spragnieni własnych ciał, połączyli się. Aby wreszcie się przekonać, że to nie był przypadek, kiedy przespali się ze sobą po raz pierwszy, tylko znak, że powinni razem stworzyć prawdziwy związek. Nie powiedzieli sobie jeszcze tego najważniejszego słowa, lecz wiedzieli, że na to wyznanie przyjdzie odpowiedni czas.
Jęknęli oboje rozkosznie, gdy tylko wspięli się na sam szczyt. Johnny opadł bezwładny na poduszki. Oddychali oboje głęboko, słysząc swoje szybkie bicie serc. Jessica objęła go mocno, przymykając swoje oczy.
- To co? – odezwał się, gdy tylko  odzyskał oddech. – Czas, abyśmy sobie porozmawiali, prawda?
Jessica uśmiechnęła się do niego, po czym sama zaczęła o sobie opowiadać. Potrzebowali tego. Tym sposobem poznawali siebie na nowo z zupełnie innej strony. Rozmawiali długo o swoich rodzinach, zostawiając w tyle sprawy zawodowe.


~*~


*W Ameryce szkoła ponadgimnazjalna to „High School”.

Nie spodziewaliście się, że rozdział pojawi się dość szybko, prawda? A skąd taka nagła zmiana? Otóż, Tajemnica z Manhattanu jest już definitywnie zakończona, dlatego uznałam, że lepiej będzie jak  rozdziały będą pojawiać się co tydzień w czwartki i  skończymy z opowiadaniem szybciej. Mam w planach inne opowiadanie, więc rozpocznę je tuż po tym, jak zakończę ten. Jeśli ciekawi Was o czym będzie, to zapraszam <tutaj>.

I takie pytanko do Was: Czy nadal chcecie, abym publikowała fragmenty następnego rozdziału w zakładce „The closest cese”?

A co do odnoście tej notki, to nie wiem co myśleć. Wyszło mi to jakoś mdło i nie za specjalnie za tą notką przepadam. Trochę romantyczny rozdział, nawet słusznie się złożyło, bo dzisiaj Walentynki:) Jednak opinię pozostawiam Wam, kochani. A w następnym rozdziale już dowiecie się, który z policjantów będzie zagrożony.

Pozdrawiam:*





7 komentarzy:

  1. No, no dobry prezent na urodziny mi sprawiłaś! Rozdział jest całkiem ciekawy i taki bardzo prywatny. A nowe opowiadanie zapowiada się bardzo interesująco czekam na dalszą część tej historii kryminalnej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, masz urodziny w Walentynki, łał :)
      Wszystkiego Najlepszego;**

      I dzięki za komentarz:*

      Usuń
  2. Może w rozdziale nie było zbyt dużo akcji, ale za to, były opisy ^^. Naprawdę, coraz lepiej ci idą i jest ich coraz więcej, a to niezmiernie mnie cieszy. Sama przyjemność poczytać coś, co nie jest samym dialogiem ;).
    W każdym razie, ten rozdział to dobry wstęp. Stanowi też pewnego rodzaju przełom w relacjach pomiędzy bohaterami. Byłam ciekawa, jak zachowają się Johnny i Jess podczas swojego pierwszego spotkania po rozłące. Spodziewałam się, że pewnie znów pójdą do łóżka, ale dobrze, że znaleźli też czas na rozmowę (a także na przemyślenia o swoich uczuciach, dobrze, że przybliżyłaś też ich rozterki. Przemyślenia i emocje są ważne, bardzo ważne). Dzięki tym rozdziałom możemy lepiej ich poznać, bo na początku to były sprawy bardziej zawodowe, a teraz coraz więcej opisujesz odnośnie relacji postaci poza pracą. Ale to dobrze, w końcu nie tylko praca jest na świecie, trzeba znaleźć miejsce na normalność.
    Ciekawi mnie, jak nawiążesz do prologu, i które z nich będzie zagrożone ;)). I w ogóle szkoda, że wkrótce zakończysz ten blog, ale będę cię nadal odwiedzać na Astorii i Scorpiusie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewałam się, że cały rozdział poświęcisz problemom osobistym głównych bohaterów. Myślałam, że od razu wprowadzisz czytelników w fabułę kolejnej sprawy. Ale to dobrze, że skupiłaś się także na innym wątku niż tylko sprawa, którą trzeba będzie rozwiązać. Nie jestem zaskoczona, że Johnny i Jessica uznali, że nie mogliby się rozstać - tych dwoje po prostu nie byłoby w stanie zrezygnować z tego, co ich łączy, trudno nie zauważyć, że zależy im na sobie.
    Dobrze, że przed wprowadzeniem do sprawy, rozwiałaś wszelkie wątpliwości dotyczące osobistych relacji głównych bohaterów. Zdecydowanie łatwiej będzie im się pracowało nad kolejną sprawą, gdy nie będzie już niepewności związanej z osobistymi dylematami.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie

    OdpowiedzUsuń
  4. No hej :D
    Dotarłam ,że tak powiem xd
    Super rozdział na prawdę mi się podobał :D
    Dowiedziałam się wiele o Johnny'm. Na przykład tego, że jest słodki i słodziaśny i od dzisiaj jest moim mężem xd
    Ale tak na poważnie, o widać, że kocha Jessicę. Ślicznie wyszedł Ci ten opis ich upojnych chwil, że się tak wyrażę :D Ładnie oddałaś uczucia i szczerze Ci powiem, że poczułam się nieswojo. Jakbym ich podglądała xd :D
    No cóż, to ja czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Niby w tym rozdziale nie działo się nic zaskakującego czy wybitnie ciekawego, ale jak najbardziej mi się podobało, bo już od dłuuugiego czasu czekam na fragment tylko o relacjach Johnny'ego i Jessici :3 Także strasznie się cieszę, że mogłam przeczytać coś o ich uczuciach :)
    Z całego serca kibicuję ich związkowi, są dla siebie absolutnie stworzeni :) W sumie nie wiem co jeszcze mogłabym napisać, więc życzę mnóstwo weny i już lecę na twój nowy blog, bo zżera mnie ciekawość o czym będzie kolejne twoje opowiadanie :)
    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo, cały rozdział nie poświęcony tylko sprawie, super, zawsze jakiś "oddech" :D Cieszę się, że zdecydowałaś się na taki ruch, tego mi trochę brakowało w tym opowiadaniu. Najbardziej podobał mi się moment, gdy siostra kazała Johnny'emu iść za głosem serca, a on stwierdził, że jego chyba zamarzło. Natomiast scena erotyczna jakoś do mnie nie przemówiła, zwłaszcza zdanie: "Jęknęli oboje rozkosznie, gdy tylko wspięli się na sam szczyt ich własnej góry" jest jakieś dziwne. Jaka góra? Można szukać dziwnych skojarzeń, ale ta góra jest... nielogiczna. W każdym razie dla mnie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń