„Chwytaj każdą szansę w
życiu, bo jeśli ją stracisz, możesz długo czekać na kolejną.”
- Paulo Coelho
23
listopad 2011. Środa.
Nad całym
Manhattanem pojawiły się ciemne chmury. Wiał porywisty wiatr, a Johnny
domyślił się, że lada moment zacznie padać deszcz. Zawołał więc Nelę, aby do
niego podbiegła, po czym raz jeszcze spojrzał na szkołę średnią, w której się
uczył.
Budynek szkoły bardzo się zmienił.
Nadeszły nowe czasy i świat zmieniał się z niewiarygodną prędkością. Z
uśmiechem patrzył na odnowioną placówkę, gdzie ściany pomalowane były na
żółto-niebiesko. Przy głównym wejściu prezentowała się nazwa szkoły: „Szkoła ponadgimnazjalna* im. George ’a Washingtona”, a także herb,
przedstawiający żółtego orła na niebieskim tle. Dumnie także pyszniły się
boiska szkolne. Zauważył, jak na boisku do koszykówki grali trzej chłopcy,
pomimo złej pogody. Podziwiał tych nastolatków za taką odporności i
wytrzymałość, mimo porywistego wiatru.
Chociaż szkoła była całkiem odnowiona,
Johnny widział ją oczami swoich czasów. Na niektórych tych boiskach zdobywał
wraz z drużyną sukcesy. Do dzisiaj pamiętał, jak ich trener koszykówki miał żal
do Johnny ’ego, że nie będzie wiązał przyszłości z tym sportem. Bądź co bądź,
kochał tą grę, ale on nie widział tam swojej życiowej drogi . Od razu wiedział,
że pójdzie w ślady ojca i będzie policjantem.
Nagle poczuł na swojej skórze krople
deszczu. Uwiązał Nelę na smycz, rozwinął swój czarny parasol, po czym szybkim
krokiem zaczął kierować się do domu, omijając przy tym błotniste kałuże. Zdał
sobie sprawę, że dopisywało mu jakieś szczęście, bo gdy tylko przekroczył próg
domu, rozpadało się w błyskawicznym tempie. Wtedy przypomniał sobie o tym
dzieciakach na boisku. „Oby opamiętali się i wrócili szybko do domu” –
pomyślał. Rozebrał płaszcz i czym prędzej popędził do kuchni, aby przygotować
sobie ciepłą herbatę z miodem.
***
- Dlaczego jeszcze nie zostaniesz?
- Mamo, jutro idę do pracy, muszę
pojechać do mieszkania, by się rozpakować, bo potem nie będę miał czasu.
Nie lubił się żegnać z matką. Wiedział,
że gdy tylko pojedzie do swojego apartamentu, który znajdował się w Centrum
Manhattanu, to nie wiadomo było, kiedy znów ją spotka. Po tak długim urlopie na
pewno jego szef nie będzie mu dawał ani chwili odpoczynku.
Gabriele bardzo mocno ubolewała na tym,
że musiała pożegnać się z własnym synem. Tak mocno się o niego bała. Mieszkają
w tym samym mieście, ale ona odczuwała to tak, jakby oddalił się od niej do
samego Paryża. Mając go tutaj, przynajmniej miała świadomość tego, że jest tuż
obok, że zawsze może liczyć na jego pomoc. A gdy tylko już był w świecie
zbrodni i niewyjaśnionych zagadek, mocno się o niego martwiła. Kiedy
oglądała telewizyjne informacje i słyszała, że gdzieś w Manhattanie padały
strzały podczas akcji policyjnej, zastanawiała się głęboko, czy zobaczy jeszcze
własnego syna. Te złe myśli ciągle nawiedzały ją w snach, odkąd zmarł jej mąż.
Musiała sobie jednak z tym wszystkim poradzić.
Po wspólnym obiedzie, matka Johnny ‘ego
spakowała mu do torby pożywienie, aby posiadał zapas co najmniej na dwa
tygodnie. Jej syn nawet umiał gotować, lecz wiedziała, że on nigdy nie miał
czasu na to, by coś porządnie przygotować. Tak to już było, że zawsze zamawiał
sobie coś do domu lub odwiedzał restauracje. Przygotowała mu dwa duże słoje z
rosołem, parę konfitur, wędlin, pomidorów, ogórków.
Johnny uśmiechnął się do kobiety z
wdzięcznością. Nie wiedział, co by bez niej zrobił. Przytulił ją mocno do
siebie, a po chwili zorientował się, że i Nela chciała się pożegnać. Plątała
się pod ich nogami, dlatego czarnowłosy kucnął obok suczki i przytulił do
siebie jej ciemną sierść. Nela zaszczekała, kiedy ten wchodził już do auta.
Posłał mamie całusa, po czym przygotowany do wyjazdu, odpalił silnik i wjechał
na ulicę.
***
Znalazł się na miejscu w niecałe
dziesięć minut. Obładowany torbami wszedł do mieszkania i położył wszystko na
stół. Zamknął drzwi na zamek, a klucze od mieszkania zawiesił na wieszaku, tak
jak swój płaszcz. Jedzenie od matki szybko schował do lodówki, która po paru
minutach z pustej stała się już przepełniona pożywieniem. Potem wszedł do
sypialni i rozpakował swoje rzeczy do szafy. Przebrał się szybko w wygodniejsze
ubrania, nakładając spodnie od dresu i biały podkoszulek. Postanowił trochę
poćwiczyć, aby móc popracować nad swoim ciałem, żeby nie wypaść z formy. Zrobił
parę pompek, przysiadów, brzuszek, skłonów, a także poćwiczył na worku
treningowym.
Przez cały ten czas rozmyślał o tym, jak
szybko minął mu urlop. Cieszył się z każdego dnia spędzonego z matką oraz z
siostrą. Wiedział, że teraz będzie ich widywał bardzo rzadko, w szczególności
Kathleen, która dwa tygodnie temu musiała wrócić już na uczelnie. I tak była w
Nowym Jorku zbyt długo. Przez to, by mogła z nim pobyć więcej czasu, opuściła
trzy wykłady, ale uspokoiła go, gdy tylko powiedziała, że jej koleżanka ze
studiów prześle jej potrzebne notatki na e-maila.
Podczas wolnego, dużo czasu z nią
przebywał i zaczęli rozmawiać o swoich problemach. Ona o tym, że wybrała za
specjalizację prokuraturę, co ich matce bardzo się to nie spodobało, wolała,
aby córka poszła w jej ślady, zostając rodzinnym adwokatem. Natomiast on o jego
związku z Jessicą.
W sumie nie mieli zbytnio wielkiego
wyboru, bo zawsze oboje wyczuwali u siebie, jak coś ich trapi. Niestety tą
cechę odziedziczyli po swoim ojcu Jonathanie.
Mimo wszystko, pomogli sobie. Powiedział Kathleen, żeby nie przejmowała się
tym, co mówi ich rodzicielka. Zagwarantował siostrze, że porozmawia o tym z mamą
i będzie trzymał jej stronę. A co dotyczyło się jego sprawy, to poradziła mu,
aby poszedł za głosem swojego serca. Johnny słysząc słowa blondynki, jeszcze
bardziej zwariował. Łatwo jej było powiedzieć: „Idź za głosem serca”. Johnny miał wrażenie, że to jego serce chyba zamarzło, bo nic
konkretnego mu nie powiedziało.
Dopiero po jakimś czasie czarnowłosy zrozumiał,
co jego siostra miała na myśli, mówiąc, aby szedł za głosem swoich uczuć. Przekonał
się, że z każdym dniem jego tęsknota za Jessicą coraz bardziej wzrastała.
Brakowało mu jej uśmiechu, jej żartów i brązowych oczu. „Co też ona ze mną
zrobiła?” – pomyślał nerwowo. Nigdy w życiu nie czuł czegoś takiego, nawet nie
wiedział, jak to uczucie nazwać.
Wkrótce usłyszał dzwonek do drzwi.
Przerwał robienie pompek, otarł ręcznikiem twarz, po czym poszedł otworzyć
gościowi. Na korytarzu zobaczył osobę, o której właśnie rozmyślał. Nie
wiedział, jak miał zareagować. Przez dobrą minutę wpatrywał się w nią, jakby
była ładnym obrazkiem. Musiał przyznać, że wyglądała prześlicznie. Jej blond
włosy, które zawsze miała spięte w koński ogon, teraz były rozpuszczone,
sięgające jej do ramion. Ubrana była w bardzo elegancki, czarny płaszcz i jasne
dżinsy. Teraz przeklął przed nosem, że widziała go takiego spoconego.
- Mogę wejść? – odezwała się, otrząsając
go z wielkiego amoku.
- Jasne – odparł, wpuszczając ją do
środka. Zamknął drzwi na zamek, po czym, gdy Jessica ściągnęła z ramion płaszcz
i powiesił jej część garderoby na wieszak, weszli do kuchni.
- Przyszłam porozmawiać – oznajmiła. – O
nas.
Johnny przytaknął. Mieli wystarczająco
dużo czasu na przemyślenia. Był to odpowiedni moment, aby mogli sobie wszystko
wyjaśnić.
- Jess, poczekasz chwilę? Rozgość się, a
ja szybko pójdę wziąć prysznic.
Jessica kiwnęła głową, po czym Johnny
opuścił ją. Mając ten czas, że była sama, zaczęła rozglądać się po
pomieszczeniu. Zdała sobie sprawę, że Johnny ‘ego nie było w tym mieszkaniu od
paru dobrych tygodni. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak ostatnio tu
nocowała. Zajrzała do sypialni i rozglądała się dookoła, aby mogłaby tu coś posprzątać,
lecz żadnego bałaganu nie widziała. Chodziła więc w kółko, rozmyślając o tym,
co powiedzieć Johnny ‘emu, gdy tylko wyjdzie z łazienki.
Zachodziła w głowę, jakie dobre słowa
dobrać, by wyrazić swoje uczucie do niego. Nigdy przedtem nie była w takiej sytuacji.
Nie angażowała się w związki, bo dla niej liczyła się tylko praca. Przez Johnny
‘ego okoliczności stały się zupełnie inne. „Co też on ze mną zrobił!” –
pomyślała nerwowo.
Kiedy była w Bostonie, nie myślała o
niczym innym jak tylko o nim. Trudno tego nie było zauważyć, że ciągle chodziła
zmartwiona, co przykuło uwadze jej starszemu bratu Derekowi. Musiała mu
wszystko powiedzieć, bo inaczej nie dałby jej ani chwili spokoju, więc wyżaliła
mu swoje rozterki. Derek wysłuchał całej opowieści i od razu stwierdził, że ona
coś głębokiego do niego poczuła, że powinna iść za głosem swojego serca.
A co jej serce dyktowało?
Tęskniła za nim coraz to bardziej. Za
jego uśmiechem, za jego żartami oraz czarnymi oczami. Serce mówiło jej, że to
może być mężczyzna na którego czekała. Dlatego postanowiła podwyższyć związek,
chciała się przed nim całkowicie otworzyć.
Gdy usłyszała otwierające się drzwi
łazienki, odwróciła się na pięcie w jego stronę. Johnny podszedł bliżej, a ona
lekko drgnęła, widząc go w eleganckiej,
niebieskiej koszuli oraz jasnych dżinsach. Czuła wyraźnie w nozdrzach
jego miętowy zapach szamponu. Obserwowali siebie wzajemnie, lecz nikt nie
odważył się rozpocząć rozmowy.
- To może ja zacznę – odezwała się
pierwsza.
- Dobrze, ale może usiądźmy. – Wskazał
gestem dłoni na pościelone niebieską narzutą łóżko. Jessica kiwnęła głową, po
czym oboje usiedli na miękkim posłaniu.
- Przemyślałam to sobie i wiem czego chcę
– westchnęła, spoglądając mu w oczy. – Spotykałam się z paroma mężczyznami, ale
jeszcze… nigdy wcześniej takiego uczucia
nie znałam, kiedy byłam z tobą. Nie chcę cię stracić, Johnny – dodała na sam
koniec, ujmując jego dłoń w swoją. Czarnowłosy uśmiechnął się, po czym, ku
zdziwieniu Jessici, musnął delikatnie wargami wierzch jej dłoni. Blondynka
lekko zadrżała.
- Ja czuję dokładnie to samo, Jess –
wyszeptał. – Nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego do kobiety. Tęskniłem za tobą. - Wyswobodził się z jej
uścisku, po czym przybliżył się do niej na tyle blisko, że prawie stykali się
nosami. Czuł wyraźnie jej głęboki oddech, który sprawiał dreszcze na całym jego
ciele. Nie wiedział, co dalej miał wyznać Jessice. Uznał, że powiedział już
wystarczająco, aby zrozumiała, że chce z nią być.
Od pocałunku dzielił ich jeden niewielki
cal. Johnny nie sądził, że przyjdzie mu to tak trudno zrobić. Z jej brązowych oczu
wyczytał, jak bardzo chciała, aby wreszcie to uczynił. Musnął ją lekko w
policzek, a po chwili dotarł do jej warg. Jego wnętrze zaczęło się radować,
kiedy znów poczuł smak ust kobiety, które smakowały jak dojrzała nektarynka.
Pocałunek stał się coraz to głębszy, ich pojedyncze oddechy sprawiały, że nie
chcieli przerywać tej przyjemności.
Posadził ją sobie wygodnie na kolanach,
gdzie nogami objęła jego biodra. Johnny zaczął pozbywać się jej brązowego swetra,
a potem czerwonej bluzki, odsłaniając przy tym, jej czarny biustonosz. Jęknęła,
gdy tylko dotknął dłońmi jej pleców, a on powoli zacisnął palce na zatrzasku i
pozbył się kolejnej rzeczy. Odchyliła lekko głowę, aby Johnny miał łatwy dostęp
do jej szyi. Westchnęła, gdy zaczął pieścić jej ciało.
Jessica zaczęła przejmować inicjatywę i
szybko ściągnęła z jego ramion koszule, która wylądowała na ziemie. Popchnęła
go delikatnie, aby mogła swobodnie całować jego szyję oraz tors. Od razu
wyczuła, że pobudziła jego zmysły, dlatego w błyskawicznym tempie zaczęli
pozbywać się reszty ubrań, które lądowały do pozostałych rzeczy.
Spragnieni własnych ciał, połączyli się.
Aby wreszcie się przekonać, że to nie był przypadek, kiedy przespali się ze
sobą po raz pierwszy, tylko znak, że powinni razem stworzyć prawdziwy związek.
Nie powiedzieli sobie jeszcze tego najważniejszego słowa, lecz wiedzieli, że na
to wyznanie przyjdzie odpowiedni czas.
Jęknęli oboje rozkosznie, gdy tylko
wspięli się na sam szczyt. Johnny opadł bezwładny na poduszki.
Oddychali oboje głęboko, słysząc swoje szybkie bicie serc. Jessica objęła go
mocno, przymykając swoje oczy.
- To co? – odezwał się, gdy tylko odzyskał oddech. – Czas, abyśmy sobie porozmawiali,
prawda?
Jessica uśmiechnęła się do niego, po czym
sama zaczęła o sobie opowiadać. Potrzebowali tego. Tym sposobem poznawali
siebie na nowo z zupełnie innej strony. Rozmawiali długo o swoich rodzinach,
zostawiając w tyle sprawy zawodowe.
~*~
*W Ameryce szkoła ponadgimnazjalna to „High School”.
Nie spodziewaliście się, że rozdział
pojawi się dość szybko, prawda? A skąd taka nagła zmiana? Otóż, Tajemnica z Manhattanu jest już definitywnie
zakończona, dlatego uznałam, że lepiej będzie jak rozdziały będą pojawiać się co tydzień w
czwartki i skończymy z opowiadaniem
szybciej. Mam w planach inne opowiadanie, więc rozpocznę je tuż po tym, jak
zakończę ten. Jeśli ciekawi Was o czym będzie, to zapraszam <tutaj>.
I takie pytanko do Was: Czy nadal
chcecie, abym publikowała fragmenty następnego rozdziału w zakładce „The
closest cese”?
A co do odnoście tej notki, to nie wiem
co myśleć. Wyszło mi to jakoś mdło i nie za specjalnie za tą notką przepadam.
Trochę romantyczny rozdział, nawet słusznie się złożyło, bo dzisiaj
Walentynki:) Jednak opinię pozostawiam Wam, kochani. A w następnym rozdziale już dowiecie się, który z policjantów będzie zagrożony.
Pozdrawiam:*
No, no dobry prezent na urodziny mi sprawiłaś! Rozdział jest całkiem ciekawy i taki bardzo prywatny. A nowe opowiadanie zapowiada się bardzo interesująco czekam na dalszą część tej historii kryminalnej...
OdpowiedzUsuńO, masz urodziny w Walentynki, łał :)
UsuńWszystkiego Najlepszego;**
I dzięki za komentarz:*
Może w rozdziale nie było zbyt dużo akcji, ale za to, były opisy ^^. Naprawdę, coraz lepiej ci idą i jest ich coraz więcej, a to niezmiernie mnie cieszy. Sama przyjemność poczytać coś, co nie jest samym dialogiem ;).
OdpowiedzUsuńW każdym razie, ten rozdział to dobry wstęp. Stanowi też pewnego rodzaju przełom w relacjach pomiędzy bohaterami. Byłam ciekawa, jak zachowają się Johnny i Jess podczas swojego pierwszego spotkania po rozłące. Spodziewałam się, że pewnie znów pójdą do łóżka, ale dobrze, że znaleźli też czas na rozmowę (a także na przemyślenia o swoich uczuciach, dobrze, że przybliżyłaś też ich rozterki. Przemyślenia i emocje są ważne, bardzo ważne). Dzięki tym rozdziałom możemy lepiej ich poznać, bo na początku to były sprawy bardziej zawodowe, a teraz coraz więcej opisujesz odnośnie relacji postaci poza pracą. Ale to dobrze, w końcu nie tylko praca jest na świecie, trzeba znaleźć miejsce na normalność.
Ciekawi mnie, jak nawiążesz do prologu, i które z nich będzie zagrożone ;)). I w ogóle szkoda, że wkrótce zakończysz ten blog, ale będę cię nadal odwiedzać na Astorii i Scorpiusie.
Nie spodziewałam się, że cały rozdział poświęcisz problemom osobistym głównych bohaterów. Myślałam, że od razu wprowadzisz czytelników w fabułę kolejnej sprawy. Ale to dobrze, że skupiłaś się także na innym wątku niż tylko sprawa, którą trzeba będzie rozwiązać. Nie jestem zaskoczona, że Johnny i Jessica uznali, że nie mogliby się rozstać - tych dwoje po prostu nie byłoby w stanie zrezygnować z tego, co ich łączy, trudno nie zauważyć, że zależy im na sobie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że przed wprowadzeniem do sprawy, rozwiałaś wszelkie wątpliwości dotyczące osobistych relacji głównych bohaterów. Zdecydowanie łatwiej będzie im się pracowało nad kolejną sprawą, gdy nie będzie już niepewności związanej z osobistymi dylematami.
Pozdrawiam
koszmar-na-jawie
No hej :D
OdpowiedzUsuńDotarłam ,że tak powiem xd
Super rozdział na prawdę mi się podobał :D
Dowiedziałam się wiele o Johnny'm. Na przykład tego, że jest słodki i słodziaśny i od dzisiaj jest moim mężem xd
Ale tak na poważnie, o widać, że kocha Jessicę. Ślicznie wyszedł Ci ten opis ich upojnych chwil, że się tak wyrażę :D Ładnie oddałaś uczucia i szczerze Ci powiem, że poczułam się nieswojo. Jakbym ich podglądała xd :D
No cóż, to ja czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam ^^
Niby w tym rozdziale nie działo się nic zaskakującego czy wybitnie ciekawego, ale jak najbardziej mi się podobało, bo już od dłuuugiego czasu czekam na fragment tylko o relacjach Johnny'ego i Jessici :3 Także strasznie się cieszę, że mogłam przeczytać coś o ich uczuciach :)
OdpowiedzUsuńZ całego serca kibicuję ich związkowi, są dla siebie absolutnie stworzeni :) W sumie nie wiem co jeszcze mogłabym napisać, więc życzę mnóstwo weny i już lecę na twój nowy blog, bo zżera mnie ciekawość o czym będzie kolejne twoje opowiadanie :)
Ściskam,
Ooo, cały rozdział nie poświęcony tylko sprawie, super, zawsze jakiś "oddech" :D Cieszę się, że zdecydowałaś się na taki ruch, tego mi trochę brakowało w tym opowiadaniu. Najbardziej podobał mi się moment, gdy siostra kazała Johnny'emu iść za głosem serca, a on stwierdził, że jego chyba zamarzło. Natomiast scena erotyczna jakoś do mnie nie przemówiła, zwłaszcza zdanie: "Jęknęli oboje rozkosznie, gdy tylko wspięli się na sam szczyt ich własnej góry" jest jakieś dziwne. Jaka góra? Można szukać dziwnych skojarzeń, ale ta góra jest... nielogiczna. W każdym razie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)