czwartek, 14 marca 2013

III. Strefa zagrożenia: 5. Nagranie






„Można uważnie obserwować jakiegoś człowieka i potem niejednokrotnie, z dość dużą dozą prawdopodobieństwa, powiedzieć, co myśli on i czuje, a przeważnie też i przewidzieć, co uczyni w następnej chwili. To całkiem proste, tylko ludzie o tym nie wiedzą.”
- Hermann Hesse




25 listopad 2011 rok. Piątek.
Kiedy podbiegli do pobitego ucznia, Jessica zaczęła mu pomagać wstać, a Johnny jak najszybciej wyszedł ewakuacyjnymi drzwiami, aby dorwać nastolatków, którzy to zrobili. Wybiegł na zewnątrz, ale chuligani zdążyli mu już uciec. Rozglądał się dookoła, lecz nikogo nie widział na podwórku. Przeklął przed nosem. Obiecał sobie, że musi popracować nad swoją kondycją. Zdyszany, z powrotem wszedł do budynku. Jego partnerka podtrzymywała chłopaka, który lekko się chwiał na nogach. Miał podbite oko oraz rozciętą wargę. Oznajmił Jessice, że zwiali, po czym postanowili zaprowadzić ucznia do dyrektorki.  
Nastolatek powiedział im, że nazywał się Matthew McDonald i, że tamci ukradli mu komórkę. Johnny już naprawdę nie rozumiał tej dzisiejszej młodzieży. Zawsze uważano, że placówki szkolne są bezpieczne, a teraz wychodziło na to, że wcale tak nie było. To już nie była ta szkoła, do której chodził parę lat temu. Wszystko zaczęło się zmieniać.
Po trzydziestu minutach, na szkolnym korytarzu stali już z dyrektorką, Matthew ‘em i jego matką, która była bardzo niezadowolona tym, co się stało. Wkurzyła się na tych chuliganów, mówiąc, że wszystko im wolno i to w dodatku jeszcze w szkole.  
- Wiesz kim oni byli? Znasz ich? – zapytał chłopaka Johnny, lecz ten spuścił głowę w dół, gdzie jego blond włosy opadły na twarz.
- Matthew, pan cię pyta, czy ich znasz? – odezwała się do syna.
- Znam ich – powiedział cicho. – Oni są z klasy maturalnej. Inkwizycja.
- Co?! – zdziwili się, słysząc słowa nastolatka.
- Mieliśmy już z nimi problemy – odezwała się dyrektorka. – Pani McDonald, czy mogłabym panią na chwileczkę przeprosić. Niech pani zaczeka, to odwiozę panią do domu. – Kobieta kiwnęła głową, po czym jego dawna nauczycielka poprowadziła ich w głąb korytarza. – Zastraszają mi szkołę, Johnny – odezwała się, chwytając go pod ramię, co czarnowłosego nieco zdziwiło, lecz nie przejmował się już tym. – Kradną telefony i pieniądze innych uczniów. Pobili także kilkoro pierwszoroczniaków. Nie możemy sobie z nimi dać rady.
- A zgłosiła pani to na policję? – spytała Jessica.
- Zgłaszałam, ale te pobite dzieciaki nie chcą mówić. Boją się tego cholernego Inkwizytora.
- Kogo? Co to za Inkwizytor? Co jest? – spytał zdziwiony.
- Młodzież ich tak nazywa, bo chodzą w kapturach jak Inkwizycja. Jeden z nich, w takim zielonym kapturze, to główny Inkwizytor. Pan Orthon nie jeden próbował z nimi walczyć.
- Szkoda, że pani nam tego wcześniej nie powiedziała – rzekła Jessica. – W takim razie poprosimy, aby pani przygotowała nam listę z nazwiskami i adresami tym chłopaków.
- Dobrze – powiedziała, uśmiechając się.
Pożegnali się z panią Sorth, po czym postanowili, że pojadą na komisariat, aby sprawdzić, czy coś ruszyło z miejsca.  


***


W piętnaście minut dotarli na komendę. Mieli to szczęście, że jak tylko weszli na piętro, zauważyli Toma, który także był zadowolony, że wreszcie udało mu się ich spotkać. Nie obwijał już nic w bawełnę i od razu przeszedł do sedna sprawy. Za to lubili go najbardziej. Zawsze mogli na niego liczyć.
- Ustaliliśmy, że dziewczyna dzwoniła z budki przed szkołą. Sprawdziliśmy to na taśmie.
- Wiadomo, kim ona jest? – spytał.
- Okazało się, że to uczennica z klasy maturalnej. George z Dianą pojechali do jej domu, lecz smarkula gdzieś uciekła. Cały czas ją szukamy. Nazywa się… Evelyn Thelwis – przeczytał ze swojej małej karteczki, którą miał w ręku. – Chodźcie, pokaże wam to nagranie.
Komisarze weszli za nim do pomieszczenia, w którym urzęduje Tom wraz z Dianą i Georgem. Naprzeciwko wstawione były okna, przy których stały biurka ich asystentów. Na ścianach powieszone były tablice ogłoszeniowe oraz cała mapa Manhattanu. Podeszli do stanowiska po lewej stronie, należący do Toma, który pochylił się nad swoim laptopem, poklikał parę razy myszką, po czym odtworzył im nagranie z kamery zawieszonej przy wejściu do budynku. Spojrzeli na dwie sylwetki, stojące koło budki telefonicznej. Kamera pokazywała, jak dziewczyna zaczęła wykręcać numer. Nie widać jedynie było twarzy chłopaka, bo sprytnie nałożył czerwony kaptur na głowę. Reeve zatrzymał wideo.
- Z dziewczyną rozmawialiśmy dzisiaj rano w sali gimnastycznej – odezwał się Johnny. – Musiała zaraz po tym uciec.
- A ten chłopak, to pewnie jej wspólnik – dodała Jessica.
- Tak, dziewczyna dzwoni do szkoły z informacją o bombie, a wspólnik wykorzystał zamieszanie i pobił nauczyciela. Musimy się o niej dowiedzieć jak najwięcej.
- To, co? Wracamy znów do szkoły? – zapytała, a Johnny przytaknął. – Jak znajdziecie dziewczynę, zadzwońcie do nas – zwróciła się do Toma, który kiwnął głową. – Aha, dzwoniliście do szpitala? Co z tym nauczycielem?
- Bez zmian, ciągle jest nieprzytomny.



***


Po uzyskaniu od Toma zdjęć z nagrania, komisarze pojechali znów do szkoły, aby dowiedzieć się jak najwięcej o Evelyn Thelwis, która była sprawczynią całego zamieszania z bombą. Johnny poprowadził Jessicę w stronę pokoju nauczycielskiego, który znajdował się nieopodal gabinetu dyrektorki.
Gdy weszli do środka, w pomieszczeniu znajdowało się paru nauczycieli wraz z dyrektorką na czele. Czarnowłosy rozpoznał w tym niewielkim gronie paru znajomych pedagogów, którzy uczyli go sprzed laty.
Pokój nauczycielski był średniej wielkości. Ściany były pomalowane na bordowo, naprzeciw stały beżowe meble, w których poustawiane były dzienniki  oraz dokumenty. Na samym środku pokoju prezentował się długi stół, przy którym siedzieli nauczyciele, a po prawej stronie były okna, wychodzące na parking.
- Państwo pewnie do mnie – odezwała się profesor Sorth.
- Jeszcze chcieliśmy skorzystać z okazji i tu porozmawiamy z państwem – rzekła Jessica. – Chodzi nam o tą dziewczynę. – Podała nauczycielom zdjęcia z nagrania. – Czy poznajecie ją państwo?
- Tak, to Evelyn Thelwis – odpowiedział tęgi nauczyciel o siwych włosach. Johnny rozpoznał w nim swojego dawnego nauczyciela z fizyki – profesora George ‘a White ‘a. – Taka bojowa dziewczyna, wszędzie jej pełno, szkolna liderka.
- A jakie były relacje między nią a profesorem Orthon ‘em? – spytał się Johnny.
- Co roku jest zagrożona z jego przedmiotu – ciągnął dalej fizyk. – Ale był taki incydent kilka dni temu, jak mu pyskowała. Nie wytrzymał i podobno uderzył ją w twarz. Uciekła wtedy z sali.
- I co było dalej? – spytał Johnny, a w tym samym momencie zadzwoniła komórka Jessici. Przeprosiła wszystkich i odebrała połączenie.
- Sprawdziliśmy wersję panny Thelwis, ale reakcje uczniów były różne – odparła dyrektorka. – Pan Orthon dostał upomnienie.
Johnny poprosił o zwrot zdjęć, po czym Jessica oznajmiła mu, że dzwonił Tom i poinformował ją, że Evelyn Thelwis była już u nich na komisariacie. 



***


Gdy tylko znaleźli się z powrotem na komendzie, postanowili od razu przesłuchać nastolatkę. Jessica oznajmiła Johnny ‘emu, że będzie się tej rozmowie uważnie przyglądała. Czarnowłosy wszedł do pokoju przesłuchań i spojrzał na przygnębioną dziewczynę. Nie była ubrana teraz w strój cheerleaderki, tylko bordowy sweter oraz jasne dżinsy. Rozpuszczone, czarne włosy opadały jej na ramiona, a w uszach wisiały duże, okrągłe kolczyki.
Wyjął z tyłu kieszeni spodni zdjęcia z nagrania, po czym pokazał je pannie Thelwis, która lustrowała wzrokiem pomieszczenie, starając się nie patrzeć na te fotografie.
- Chciałaś się zemścić na Orthonie, bo uderzył cię w twarz, tak? – zaczął przesłuchanie, siadając naprzeciwko niej.
- To nie ja! – broniła się.
- Kto go pobił?! – Ton głos Johnny ‘ego się zwyższył.  – Ty czy twój wspólnik! – Dziewczyna nadal milczała. – Powiedz mi, kto to jest? Kto ci pomagał? – spytał, pokazując palcem na chłopaka. – Słuchaj, możemy ci postawić zarzut o ciężkie pobicie nauczyciela. Dociera to do ciebie! To już naprawdę nie jest zabawa! To nie są głupie telefony z bombą!
- Musieliśmy coś wymyśleć – odezwała się po chwili markotnym głosem. – Nie mogliśmy pisać tego testu. Tyle osób było zagrożonych, stary nie dopuściłby nas do matury.
- I wpadliście na genialny pomysł z podłożeniem bomby, tak? – zadrwił.
- To było tylko tak, żeby było zamieszanie, żeby nie pisać tego testu.
- Tylko, tak? A teraz wasz nauczyciel leży w ciężkim stanie w szpitalu! Chcieliście wykraść ten test i pobiliście nauczyciela?
- To nie ja! Przysięgam! Nie mam pojęcia kto to zrobił! – krzyknęła, patrząc mu prosto w oczy.
Johnny westchnął ciężko i tylko lekko potrząsnął głową. Zostawił ją w obecności policjanta, wychodząc z pomieszczenia.
- Mam wątpliwości, że to ona pobiła tego nauczyciela – odezwała się Jessica. – Do tego czasu na pewno by się złamała.
- Namówmy ją, aby pogadała z kolegami. Posiedzi u nas w areszcie, to zmięknie. A w poniedziałek damy jej ostatnią szansę.
Rozmowę przerwał im Tom, który wszedł do środka z informacją, że matka Matthew ‘a przyjechała do nich, mówiąc, że jej syn nie wrócił jeszcze ze szkoły.
- No to pięknie – westchnęła Jessica.
Kiedy wyszli z pokoju przesłuchań, zauważyli na korytarzu kobietę, którą spotkali dzisiaj rano. Była bardzo zmartwiona.
- Matt do tej pory nie wrócił do domu – mówiła zrozpaczona. – Nie zadzwonił, nigdy mu się to nie zdarzało.
- A sprawdziła pani u rodziny, znajomych? – spytał Johnny dla pewności.
- Wszędzie dzwoniłam. To oni, to te bandziory. Mszczą się na moim synu.
- Spokojnie, proszę pani – uspokoiła ją Jessica. – Znajdziemy go, wszystko będzie dobrze.
Wszystko wyglądało na to, że będą mieć kłopoty z tą Inkwizycją. Jeśli to oni mają chłopaka, będą musieli się spieszyć z ich poszukiwaniami, bo niewiadomo było, co mogli mu zrobić. Liczyła się każda sekunda.

***



26 listopad 2012. Sobota.
Po uzyskaniu numeru telefonu Micka Bollinsa, Bobesich triumfował. Teraz mógł do niego zadzwonić i zagrozić mu, lecz posiadał w swojej głowie doskonały, a zarazem sprytny plan. Zaatakuje w odpowiednim czasie i doskonale wiedział, że ostrze sztyletu wbije się gliniarzowi prosto w serce. Zapłaci za to, że pozbawił go wolności.
Będąc tyle lat w zamknięciu, nie mógł nigdy posmakować kobiecego dotyku. Odrabiał w tym momencie stracone lata, aby mógł zaspokoić swoje potrzeby. Dłońmi dotykał drobnego ciała młodej prostytutki, gdzie jej blond włosy opadały co chwilę na jego nagie ramiona. Słychać było jej zadowolone jęki. Od razu można stwierdzić, że była pod wpływem alkoholu. Bobesich ‘owi to nie przeszkadzało, chciał jedynie zaspokoić swoje żądze, co właśnie uczynił. Oddychał głęboko, po czym rękami zsunął ją z siebie, która naga upadła na łóżko, wciąż śmiejąc się wniebogłosy.
Naciągnął spodnie, po czym wziął  z komody paczkę papierosów i zapalił jednego. Nie patrząc na dziewczynę, kazał jej, aby się ubierała i spływała stąd. Zrobiła, to co powiedział, ale nie odeszła tak szybko, żądając od niego zapłatę za wykonanie usługi. Odłożył papieros na popielniczkę, po czym wyjął z szuflady dwieście dolarów, po czym włożył panience banknoty za biust. Posłała mu niewidzialnego całusa i opuściła jego kanciapę, która znajdowała się z dala od głównego centrum Manhattanu. Dokończył palić papierosa, po czym wyszedł z pomieszczenia. Wszedł do starego volkswagena, który pożyczył od Flesha, i pojechał prosto pod dom Micka Bollinsa.



***


Willa gliniarza znajdowała się na przedmieściach Hall Street. Ściany budynku pomalowane były na błękitny kolor, a dach prezentował się w niebieskim odcieniu. Piękna, biała kostka wyłożona była na posesji inspektora, a ogrodzona została szarymi przęsłami oraz czarną bramą, która w tym momencie zaczęła się otwierać. 
Steven Bobesich obserwował, jak wyjeżdża czarny peugeot, w którym siedziały dwie sylwetki. Przy kierownicy znajdował się młody, czarnoskóry mężczyzna o czarnych jak smoła włosach i pełnymi ustami. Obok niego siedziała zapewnie jego siostra, widząc wielkie podobieństwo. Jej czarne, długie włosy, splecione były małymi warkoczykami i związane gumką, zauważył na jej twarzy wielki uśmiech. Zaczął jechał za dziećmi policjanta, który go zapuszkował dziesięć lat temu.
Wkrótce dzieci inspektora zaparkowali obok restauracji „Strawberry”. Wysiedli z samochodu i z uśmiechem na twarzy przywitali się z własnym ojcem, który na nich czekał. Bobesich domyślił się, że Bollins wykorzystał wolny czas, aby choć na chwilę spotkać się ze swoim synem oraz córką.
  - Ciesz się rodzinką póki możesz, gliniarzu – zadrwił, uśmiechając się cynicznie, po czym odpalił silnik i wrócił z powrotem do swojej kanciapy.



~*~


Takie małe wyjaśnienie:  Mick Bollins jest szefem wydziału na komisariacie, w którym pracują Johnny i Jessica. Pojawiał się kilka razy w rozdziałach i jest umieszczony w Bohaterach (Personnel). W tym odcinku pojawiać się będzie częściej, z wiadomych przyczyn.

 Mam to nadzieje, że rozdział w miarę się podobał. W następnym rozdziale nieco się wyjaśni w sprawie nauczyciela, ale sprawca zostanie ujawniony w siódmym rozdziale, w którym także rozwinie się już akcja ze Stevenem Bobesichem.  


Do spisania za tydzień;)



    

7 komentarzy:

  1. Rozdział był bardzo dobry ^^. Coraz więcej akcji, lubię to, i przede wszystkim - coraz więcej opisów *,*.
    Zaiste, działo się tu całkiem sporo. Widzę, że pojawiają się kolejni podejrzani w sprawie. Wgl, ta dziewczyna ma na imię Evelyn! Kocham to imię <333. Zresztą pewnie o tym doskonale wiesz ;).
    Ta sprawa z napaściami na uczniów także jest bardzo ciekawa, niestety w wieku szkołach się tak dzieje. Zastanawia się, czy ma to coś wspólnego z pobiciem nauczyciela. Myślę, że to nie ta Evelyn, może ona faktycznie zrobiła tylko to zamieszanie z bombą, żeby odwołano sprawdzian, a sytuację wykorzystał ktoś inny i pobił faceta? To mogli nawet być ci chłopcy. A równie dobrze może się okazać jeszcze coś innego, może nie sprawy szkolne, a jakieś bardziej prywatne albo coś?
    To zniknięcie tego Matta też jest podejrzane...
    Niepokojące jest to zakończenie, kiedy ten facet obserwuje dzieci Micka. Ewidentnie ma złe zamiary, ale z jakiegoś powodu jeszcze się wstrzymuje z działaniem. Wgl piszesz, że już w siódmym rozdziale ujawni się sprawca? A później będziesz się już zajmować tym drugim wątkiem? Na pewno będzie ciekawie ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, od siódmego rozdziału rozpocznie się akcja z drugim wątkiem, i muszę Ci powiedzieć, że będzie więcej opisów niż dotychczas;)

      Tak, wiem, że lubisz to imię:P Dlatego, gdy zastanawiałam się nad nadaniem imienia dziewczyny, nie wiem, jakimś cudem pomyślałam o Twoim blogu ;)

      A sprawca... będzie to ktoś w obrębie szkoły, tylko tyle mogę zdradzić:)

      Usuń
  2. A tak oprócz tego to gratuje kolejnego genialnego rozdziału. Czytam twojego bloga regularnie i wcale mi się nie nudzi. Zadziwiasz mnie coraz to lepszymi i ciekawszymi historiami. Uwielbiam też parę Johnego i Jessiki i czekam na dalszy rozwój ich związku. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz więcej zaczyna się dziać w sprawie z Bollinsem i Bobesichem :D No i powoli wyjaśnia sie sprawa w szkole, do której niegdyś uczęszczał Johhny. Naprawdę jestem ciekawa, kto taki mógł napaść na tego nauczyciela. Wydaje mi się, że mogła to być ta cała Inkwizycja. No bo któż by inny? ^^ Wierzę Evelyn, ze to nie ona. Może któryś z chłopaków? Dziewczyna wydaje się wmówić szczerze. Zresztą - przyznała się już do sprawy z bombą, a wydaje mi się, że nie mogłaby zrobić obu rzeczy :3
    Czego ten Bobesich chce od Micka? I jego dzieci? O.o
    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaskakujesz mnie z rozdziału na rozdział. Najpierw fragmentem opisanym z perspektywy innego bohatera, innym razem szybkim zmienianiem miejsca i czasu akcji. No właśnie, to dosyć ciekawy i efektywny zabieg - pisać krótkie fragmenty i przenosić akcję w inne miejsce, opisywać ranek, a potem nagle wieczór. Bardzo lubię takie rozdziały. Co prawda wiadomo, że nie można przesadzać i nie pisać w ten sposób całego opowiadania, ale od czasu do czasu jak najbardziej.
    Mam już pewne teorie dotyczące sprawy prowadzonej przez Johnny'ego i Jessicę, ale wolę nie mówić, co to za pomysły, bo pewnie jak zwykle okaże się, że się mylę. Nigdy nie byłam dobra w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych - myślę zbyt naookoło, wysnuwam zbyt skomplikowane teorie. Poza tym pewnie po raz kolejny postanowisz zaskoczyć czytelników i okaże się, że winny jest ktoś, kto nie został na razie ukazany w żadnym rozdziale. A może się mylę, może tę osobę poznaliśmy już na samym początku...?
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć :D
    Rozdział czytało mi się bardzo szybko i tak się zastanowiłam czy nie był krótszy od poprzednich :D
    Ale chyba nie...
    Inkwizycja, powiadasz? Hm, chyba brutale! Takich to trzeba w poprawczaku zamknąć, a nie się ich bać. Masakra ! Chociaż też nie dziw, że się ich boją.
    Widzę, że Johnny jest w gorącej wodzie kąpany xd Wszystkich już na wstępie podejrzewa, a tak mi się przynajmniej wydaje :D
    No tak, nie ma to jak pobawić się jakąś dziewczynką. Genialna rozrywka i zaspokojenie pożądania xd
    Czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś słabo z historią u Inkwizycji bo zielone kaptury do Inkwizycji tak średnio pasują, hehehe, powinni zmienić kolorek na czerwień :P
    Z kolei uciekinier też sobie nieźle szaleje, prostytutka za 200 dolców? Nie oszczędza.
    Ok, lecę do następnego rozdziału. :)

    OdpowiedzUsuń