czwartek, 18 kwietnia 2013

III. Strefa zagrożenia: 09. Nieuchwytny






„Są w życiu chwile, w których trzeba podjąć ryzyko i dać się ponieść szaleństwu.”
- Paulo Coelho



29 listopad 2011 rok. Wtorek.


            Ulica czterdziesta dziewiąta znajdowała się niedaleko Central Parku. Na granatowym nieboskłonie powoli pojawiały się gwiazdy, a sierp księżyca wzbijał się do góry. Głównym lokatorem na tej alei była zupełna cisza; większość sklepów zostały już pozamykane, a lampy oświetlały ciemnoniebieskie drogi.
            Radiowóz stanął nieopodal budynku, w którym mieszkał handlarz kradzionymi sprzętami elektronicznymi. Antyterroryści po cichu wyszli z samochodu wraz z Johnny‘m, Jessicą oraz ich ekipą, którzy zabezpieczyli się w kuloodporne kamizelki. Policjanci, gdy tylko znaleźli się na pierwszym piętrze, w miarę cicho wyważyli drzwi z numerem cztery i weszli do środka, znajdując się na ciemnym korytarzu. Na wprost nich zobaczyli wejście do następnego pomieszczenia, w którym usłyszeli śmiechy. Brigh dał znak, aby tam weszli.
- Policja! – krzyknęli, kiedy tylko znaleźli domowników.
Na łóżku leżała naga kobieta o krótkich, ciemnych włosach. Naprzeciw niej, na białym prześcieradle, rozprzestrzeniał się zapach narkotyków. Komisarz domyślił się tylko, że to może być prawdopodobnie kokaina. Poszukiwany mężczyzna siedział na krześle przy komputerze tuż przy posłaniu. Miał czarne włosy i ubrany tylko w niebieskie dżinsy. Obydwoje byli zaskoczeni wizytą policjantów, co czarnowłosego nie zdziwiło.
„Wszyscy są zdezorientowani i niewinni” – pomyślał  kąśliwie.
Komisarze rozejrzeli się szybko po pomieszczeniu. Prawie całą przestrzeń zajmowały drogocenne sprzęty, które skonfiskował u swoich pośredników. Johnny wkrótce zauważył dobytek ich świadka; był w stu procentach pewny, że ucieszy się na widok odzyskanego laptopa, ale on już o tym nie myślał. Musiał się skupić na tym, by wreszcie dopaść Bobesicha, którego najwidoczniej nie było w mieszkaniu handlarza. Najprawdopodobniej morderca znał pośrednika, dlatego komisarz będzie musiał wydobyć tę informację od tego kolesia.
- Zajmijcie się dziewczyną – zwrócił się Johnny do jednego z antyterrorystów. – A my tu sobie pogadamy. – Spojrzał na hakera, podchodząc do niego bliżej, uprzednio chowając pistolet do kabury. – Imię i nazwisko osoby, która dała ci ten laptop. – Pokazał mu przenośny komputer, który leżał na biurku mężczyzny.
- Nie wiem, nie przedstawiał mi się – odezwał się.
- Nie zgrywaj się! – warknął w jego stronę. Wytargał go z krzesła i przywlókł do ściany, wykręcając mu ręce do tyłu. Haker przeklął pod nosem, wypuszczając powietrze z ust. – I tak pójdziesz siedzieć za ten nielegalny interes, a o narkotykach już ci nie wspominam. Dlatego lepiej będzie dla ciebie, gdy po prostu grzecznie powiesz prawdę. – Przygniótł gościa jeszcze bardziej do ściany, kiedy ten zaczął się wiercić w jego rękach. Na twarzy mężczyzny zaczęły przybierać purpurowe kolory.
- No dobra – jęknął po pewnym czasie. – Mam go od Philipa Flesha, od szefa brata.
- Adres?!
- Lenox Street 23.
Brigh zakuł faceta w kajdanki, który ciągle wierzgał w jego rękach, lecz Johnny nieraz już z takimi gagatkami miał styczność. Chwycił go za ramię i wywlókł go z mieszkania, po czym wsadził do radiowozu, gdzie czekała na niego jego dziewczyna. Dali znać, aby już zawieźli ich na komisariat.

***

Do Centrum Manhattanu, nieopodal Central Parku, przybyli bardzo szybko. Niebo było zachmurzone, dlatego Johnny modlił się w duchu, żeby w tym momencie nie padł deszcz. Na ulicy panowała cisza, jakby lokatorzy tego miejsca przeczuwali, że za chwilę wydarzy się coś niedobrego albo po prostu schowali się, chcąc uniknąć deszczu, który mógł lada moment się pojawić. 
Szybko wyszli z radiowozu, kierując się w stronę sklepu, w którym rezydował niejaki Philip Flesh. Komisarze mieli to szczęście, że przyjechali właśnie w tej chwili. Obok starego, niebieskiego volkswagena stał nie kto inny, jak ich poszukiwany morderca – Steven Bobesich we własnej osobie. Gdy zorientował się, że pojawiła się policja, wyciągnął broń z kieszeni bluzy i zaczął do nich strzelać. Policjanci rozpoczęli atak, zaczęła się strzelanina.
Poszukiwany więzień nie dawał za wygraną. Był nieuchwytny. Wszystkie strzały, które zostały skierowane w jego stronę, odbijały się od samochodu, robiąc w nim zgniecenia po kulach. Żaden nabój nie wycelował w mordercę. Johnny‘ego zaczęło to irytować, ponieważ zawsze trafiał do celu, a tym razem się tak nie stawało. Mógł przyznać, że ćwiczenia na strzelnicy to jednak co innego niż strzelać na prawdziwej akcji. Uciekinier zaczął się wycofywać, biegnąć w stronę jednej z ciemnych alei, mieszcząca się obok sklepu Flesha. Johnny rozdzielił policjantów, a sam z Jessicą biegli za Bobesichem.  
Wkroczyli na ulicę, zauważając, jak sylwetka mężczyzny zniknęła w stalowych drzwiach, komisarze szybko tam pobiegli. Okazało się, że było to zaplecze chińskiej restauracji. Kucharze byli zdezorientowani, nie wiedzieli, co się dzieje. Johnny jednak nie zwracał na nich uwagi tylko mknął z Jessicą przez niewielki korytarz, by dopaść mordercę.
Po chwili usłyszeli krzyki klientów, wydobywające się z sali. Czarnowłosy dał znak swojej partnerce, aby się rozdzielili - ona przejdzie od zaplecza, a on od baru. Ruszyli. Johnny pomału przedostał się przez blat, nie chcący zrzucając parę szklanek, które z trzaskiem obiły się o ziemię. Zeskoczył ze stołu i biegiem dotarł do miejsca, w którym usłyszeli głosy przerażonych klientów. Kiedy dotarł na miejsce, zobaczył mordercę, wymierzającego broń prosto w plecy  zdyszanej Jessici. Nie czekając ani chwili dłużej, wyszedł z ukrycia, wycelował w Bobesicha i nacisnął na spust.
Zabójca, pod wpływem strzału Johnny‘ego, uderzył potylicą w lustro, które roztrzaskało się na miliony kawałeczków, gdy zleciało na ziemię. Bobesich padł na odłamki szkła, wypuszczając z ręki broń. Johnny doskonale zdawał sobie sprawę  że strzał był śmiertelny. Spojrzał szybko na Jessicę; oddychała głęboko, a na jej twarzy malował się strach pomieszany z ulgą. Brigh powoli opuścił swojego Browninga HP i schował do kabury. Jessica uczyniła to samo z swoim pistoletem. Czarnowłosy podszedł do niej i mocno przytulił, słyszał mocne bicie serca kobiety oraz czuł na swoim ciele jej oddech, jak cała drżała. Nie przejmowali się już tym, że policjanci wkroczyli do pomieszczenia, aby  wyprowadzić przestraszonych gości, którzy wciąż byli ukryci pod stolikami.
- Dzięki – wyszeptała. Johnny milczał, chcąc za wszelką cenę poczuć obecność Jessici, aby choć na chwilę znalazł w jej ramionach ukojenie. Jego myśli w danej chwili były poszarpane, wiedząc, co przed sekundami uczynił. Zabił człowieka.

***

Po kwadransie na miejsce zdarzenia przyjechali technicy na czele z Nathashą Palmer, aby zabezpieczyć ślady i ustalić miej więcej przyczyny zgonu sprawcy, który zaatakował ich szefa. Oczywiście, pani elegancka blondynka skarciła ich na początku za to, że musiała tutaj być, a nie w domu, gdzie czekały na nią dzieci oraz mąż. Czarnowłosy zdziwił się, że ktoś mógł związać się z tak wyrafinowaną kobietą.
Komisarze i ich ekipa zaczęli mówić wszystko jak na spowiedzi. Johnny‘emu było trudno o tym mówić, każde słowo wypowiadał z supłem w gardle. Pani prokurator z uwagą ich słuchała, zapisując coś jednocześnie srebrnym długopisem na kartkach. Miała kamienną twarz, jakby w ogóle była bez żadnych uczuć.
- Panie Brigh – odezwała się obojętnym głosem, kiedy schowała swoje dokumenty do swojej czarnej aktówki – na czas wyjaśnienia sprawy, jest pan zawieszony w czynnościach służbowych. – Johnny zadrwił w myślach, słysząc jej tak zimne, procesowe słowa, które brzmiały bez żadnego szacunku, sugerując się jedynie przepisami. – Proszę o oddanie broni i odznaki. – Wyciągnęła rękę po przedmioty.
Johnny wyjął z pasa odznakę, a z kabury pistolet, po czym wręczył kobiecie jego rzeczy zawodowe, bez których nie ruszał się na co dzień, teraz ta zołza ich go pozbawiła. Patrzył na nią z wściekłością, aż skarcił pogodę, że w tej chwili nie zaczęło padać, by rozwalił się jej ten idealny kok.
Przedostał się szybko przez żółtą wstążkę i skierował się do swojego Passata, zaparkowanego nieopodal radiowozu. Słyszał za sobą kroki Jessici, która wraz z nim wsiadła do samochodu. Przez chwilę panowała zupełna cisza.
- Jess, jakbyś mnie szukała, jestem u swojej matki – odezwał się po chwili, na co jego partnerka przytaknęła, lekko unosząc kąciki ust. – Podwieźć cię na komisariat?
- Nie musisz, zabiorę się z ekipą – odparła, potrząsając delikatnie głową. – Uważaj, jak będziesz jechał – powiedziała, gdy otworzyła drzwi auta.
Johnny przytaknął z uśmiechem na twarzy, a gdy blondynka zamknęła samochód, przekręcił kluczyk w stacyjce i z piskiem opon wjechał na jezdnię. Najpierw podjechał do swojego mieszkania po najpotrzebniejsze rzeczy, które będą mu potrzebne, kiedy będzie u matki. Cieszył się, że spędzi ten czas z rodzicielką, która nie poczuje się samotna. Jedyny plus w tym, że został zawieszony przez to, że zabił mordercę swojego ojca.
Po raz pierwszy, odkąd został policjantem, zastrzelił sprawcę ze skutkiem śmiertelnym. Nie było to przyjemne uczucie. Co chwilę obrazy tej sytuacji przemykały w jego głowie. Musiał jednak całkowicie skupić się na jezdni, aby nie spowodować żadnego wypadku, jeszcze tego by mu do szczęścia brakowało. Radował go fakt, że do domu rodzinnego nie było już daleko.
Johnny skręcił po chwili w prawo, parkując na podjeździe obok garażu. Gdy wyłączył silnik, zauważył, że świeciło się światło w kuchni, a po chwili w oknie zobaczył sylwetkę matki; uśmiechała się do niego i pomachała ręką, no co odwzajemnił gest, po czym zamknął samochód. Wszedł do domu, witając w progu Nelę, głaskając jej miękkie futro. Potem przywitał się z matką, tuląc ją mocno do siebie.  
- Jak miło, że coraz częściej mnie odwiedzasz – rzekła, prowadząc go do salonu.
- U mnie w pracy trochę się… pokręciło – odparł, nie wiedząc, czy dobrego słowa użył, określając stan, w jakim obecnie się znajdował. Usiadł na kanapie i westchnął głęboko.
- Coś poważnego się stało? – spytała zmartwiona, gdy tylko zauważyła smutek na twarzy syna. Johnny milczał, nie wiedząc, jak zacząć rozmowę. – Zaparzę herbaty, a ty mi wszystko opowiesz.
Jego matka przejrzała go na wylot i będzie musiał jej wszystko ze szczegółami zrelacjonować. O tym, że po raz pierwszy zabił człowieka, który okazał się być mordercą  męża Gabriele. Bał się już reakcji matki, gdy opowie jej o tym wszystkim. Ale z drugiej strony Johnny musiał się komuś wygadać, bo ciężar na sercu uciskał go niemiłosiernie. Po raz pierwszy czuł się w takiej sytuacji i mógł przyznać, że nie czuł się z tym dobrze.
Wkrótce kobieta przyniosła parujący napój wraz z cukierniczką. Nim zdołał wydusić z siebie pierwsze słowa, krople deszczu zaczęły obijać się o szybę.


~*~


Rozdział jest moim ulubionym ze wszystkich, które tutaj opublikowałam. Chyba po raz pierwszy jestem zadowolona z notki:) A Wam się podoba? 10 rozdział pojawi się za dwa tygodnie, ale już 11 pojawi się wtedy za tydzień, bo Astoria w tym czasie się już  skończy^^


Kochani, chciałabym zaprosić Was do ankiety, bo myślę nad drugą częścią, a raczej by można rzecz drugą wersją. Przyznam, że ta historia była stworzona spontanicznie. Związałam się blisko z moimi bohaterami i chciałabym stworzyć historię w pełni przemyślaną. Jeżeli zobaczę w ankiecie większość głosów na TAK, to na pewno pod koniec czerwca zacznę o tym głęboko myśleć.


A jak podoba Wam się nowy szablon? Bo ja uważam go za genialny, boski i cudowny^^   Jest on końcowym szablonem, ale jeszcze nie mówię hop, bo może także być początkiem;)


I świetna pogoda za oknem, nie sądzicie? 



10 komentarzy:

  1. Szablon jest genialny, jak wszystkie autorstwa C., ale jednak wolę takie z tłem przesuwającym się wraz z tekstem, bo tak mi tutaj pusto na dole strony... Ale kolorystyka świetna, jedna z moich ulubionych ^^.
    Rozdział mi się podobał, choć bardzo szybko się to wszystko działo. Brakowało mi emocji, ten opis strzelaniny był taki trochę... suchy. Nie spodziewałam się go, bo zaczął się tak nagle, i równie szybko skończył. Po prostu rzeczowe sprawozdanie i praktycznie nie czułam tej akcji, tej niepewności bohaterów, ich emocji, których na pewno doświadczali bardzo dużo w tak krytycznym momencie...
    Jednak początek i koniec wyszły lepiej. Choć jak wspominałam, nie spodziewałam się, że tak szybko dorwą faceta, myślałam, że to dopiero za parę rozdziałów, sądząc po tym, że dopiero go szukali.
    Nieco zaskoczyło mnie to zawieszenie Johnny'ego, to na pewno dla niego dość nieprzyjemne okoliczności, nie mniej jednak, może będzie mieć teraz czas, by na spokojnie wszystko przemyśleć? Może też wkrótce już znowu wróci do pracy, i ciekawe, jak tam dalej jego relacje z Jessicą ^^.
    Może mój komentarz zabrzmiał troszkę krytycznie, ale mimo wszystko podobało mi się, tylko za szybko się wszystko działo ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że tak można było to odczuć, ale jaki już wspomniałam wcześniej, historia ta potoczyła się u mnie spontanicznie, dlatego są takie rezultaty, a nie inne, dlatego chcę to zmienić, lecz to jeszcze nic pewnego.

      Znaleźli go szybko, bo popełnił jeden błąd, sprzedając ten sprzęt. Widocznie bardzo potrzebował tej gotówki.

      Johnny'emu nie jest teraz łatwo, bo zabił przecież człowieka, na pewno to zawieszenie przyda mu się, aby przemyśleć pewne sprawy, także dotyczące Jessici:)

      Dziękuję za opinię:**

      Usuń
  2. Szablon mi się podoba ;)
    Nadrobiłam poprzedni rozdział i oto jestem. Bobesich mistrzem zbrodni to nie jest. Najpeirw ta mega wtopa z laptopem (co to za pomysł, żeby kraść to pierwszej lepszej osobie w metrze?) i potem jeszcze wystawienie tego na e-bayu. Suabo.
    Johnny to bardzo... wygadany i dość otwarty, nie wstydzący się swoich słabości facet, skoro uznał, że koniecznie musi się komuś wyżalić, to ponoć bardziej kobieca cecha, faceci wolą tłumić to w sobie i wyładowywać się fizycznie. Trochę mnie to zaskoczyło w pewien sposób.
    Ale bardzo podobało mi się ostatnie zdanie tego rozdziału. Piękna puenta no i zawierająca deszcz. Niewiele mi do szczęścia potrzeba haha :D
    Pogoda jest cudowna, w końcu! Ile można było czekać :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bobesich potrzebował szybkiej gotówki, ale niewątpliwie tym sposobem popełnił ogromny błąd, dając się tak prosto podejść policji.

      Johnny rzeczywiście ma nieco wrażliwą duszę, ale rozmowa z matką i tak mu nie pomoże, i pewnie swoje poszarpane emocje zwiąże ze swoją pasją sportową oraz strzelnicą;)

      Dziękuję Ci ślicznie za opinię:**

      Usuń
  3. Cześć :)
    Na początkek wybacz, jeśli przoczyłam u Ciebie jakiś rozdział i go nie skomentowałam. Mam pewność, że wszystkie przeczytałam, ale w komentowaniu już się zaczęłam gubić :)
    Szablon jest rzeczywiście przecudny ^^ Christel naprawdę ma wielki talent :)
    Co do rozdziału, masz rację. Jest niesamowity. Wreszcie pozbyli się tego mordercy, chociaż szkoda mi Johnny'ego. Do końca życia będzie miał na sumieniu to, że zabił człowieka. Choćby to był gorszy czlowiek od niego i pozabijał wielu innych ludzi. Też przecież czlowiek.
    Szczerze Ci powiem, że już od dawna zastanawiam się skąd Ty posiadasz taką wiedzę na temat policji i w ogóle :) Musi Cię to widocznie bardzo interesować ^^
    Teraz mam nadzieje, że Johnny nie pójdzie siedzieć :(
    To by było straszne. Przecież nie zabił Bobeischa, bo mu się zachciało. Pewnie gdyby tego nie zrobił to sam był by martwy :/
    Trzymam za niego kciuki, a co do ankiety to już głosowałam :) Myślę, że wiesz jaki jest mój głos :)
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam ^^
    PS. Może to będzie przegiecie, ale co mi tam.
    Zapraszam Cie na mojego nowego bloga, którego będe prowadziła razem z przyjaciółką. Oczywiście Titanica i Lily nie zostawiam, do środy powinnam wrzucić tam rozdziały :)
    Tylko proszę Cię... Nie zraź się, kiedy zobaczysz o czym on jest. To nie jest żadne gwiazdorskie opowiadanie ;) Zapraszam serdecznie ^^
    http://without-you-on-my-mind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Johnny niewątpliwie będzie do końca życia trzymał to brzemię na swoich barkach. W odróżnieniu od psychopatów, którzy tak bezkarnie naciskają na spust, Johnny odczuwa winne i sprawia, że jest lepszym człowiekiem;) Ale nie smuć się, nie pójdzie za to siedzieć. Prokuratura musi po prostu zbadać okoliczności śmieci Bobesicha;)

      Tak, interesuję się tym. Jestem fanką seriali kryminalnych, dlatego stworzyłam ten blog^^

      Raczej Jessica byłaby martwa, bo wymierzał do niej broń. Bobesich nie widział Johnny'ego ;)

      Domyślam się jedynie jaki głos dałaś, ale pewna nie jestem, bo głosy są na "TAK" i na "NIE" :P

      Co do Twojego bloga... Mam nadzieje, że nie urażę Cię tym, że jednak się nie zdecyduję. Wiesz, postanowiłam niedawno sobie, że nie będę jak na razie czytać nowych blogów. Czas u mnie jest bardzo nikły, a w dodatku za niedługo mam bardzo ważne egzaminy, aby zdobyć technika Administracji. Mam nadzieje, że z tego powodu Ciebie nie obraziłam. Ale dodam blog do "Świadków", aby go Polecić;)

      Dziękuję za opinie:**

      Usuń
  4. Nie dziwię się, że jesteś zadowolona z rozdziału - widać, że pisało ci się go bardzo przyjemnie i lekko. Nie spodziewałam się takich zaskakujących zdarzeń. Nawet do głowy mi nie przyszło, że Bobesich może zginąć. Do końca pozostało jeszcze kilka rozdziałów, dlatego byłam przekonana, że do ostatecznego starcia z mordercą jeszcze dużo czasu, no a poza tym myślałam, że trafi do więzienia, a nie zostanie zastrzelony.
    Nie dziwię się, że Johnny ma taki mętlik w głowie. Trudno sobie wyobrazić, jak to jest zabić człowieka i potem żyć z tą świadomością aż do końca. Co prawda mężczyzna musiał strzelić, jeśli chciał uratować Jessicę, ale to chyb i tak niczego nie zmienia, Johnny nie poczuje się przez to lepiej. Jestem ciekawa, jak poradzi sobie z takim ciężarem.
    Jedyne, co nie do końca mi się podobało, to opis strzelaniny. Wiem, że bardzo ciężko coś takiego opisać, łatwiej ująć takie zdarzenia na filmie niż w opowiadaniu, ale po prostu wszystko działo się zbyt szybko, było zbyt ogólnikowo opisane. Chciałabym lepiej poczuć ten klimat pościgu, strzelania i ukrywania się przed strzałami przeciwnika, mieć świadomość tego napięcia towarzyszącego pościgowi.
    Mimo wszystko rozdział mi się podobał.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jakoś mogłam zaskoczyć tym wszystkim, w pozostałych rozdziałach opisane zostały przeze mnie opisane inne ważne sprawy, także stan zdrowia inspektora;)

      Johnny'emu będzie bardzo trudno z tym się pozbierać, ale myślę, że Jessica jakoś mu w tym pomoże, choć sama też nie może się z tym uporać, omal nie pożegnała się z życiem.

      I wiem, że ta strzelania wyszła tak, ja wyszła - czyli zbyt szybko, bez żadnych emocji, za co przepraszam. Myślę, że jak zacznę pisać drugą wersję opowiadania (jeśli w ogóle do tego dojdzie) to nad tym popracuję na pewno:)

      Dziękuję Ci serdecznie za opinię:**

      Usuń
  5. Szablon rzeczywiście nieziemski O.o Idealnie wpasował się w klimat notki :D
    Rany, żeby być zawieszonym przez to, że zabiło się mordercę... Który pozbawił życia już niejednego człowieka i teraz chciał to samo zrobić z Jessicą. Nigdy nie zrozumiem tych praw dotyczących policjantów xD Choć i tak przeczuwam (i myślę, że słusznie ;p), że Johnny'emu zostanie to udaremnione, bo działał w obronie własnej (a tak właściwie Jessici xd) i dalej będzie mógł wykonywać swój zawód :)
    Taaak! Pisz dalej, drugą wersję! <3
    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam^^ Szablon jest dobrze przystosowany do klimatu kryminalnego, i mam to nadzieje, że taki pozostanie, gdy w plan ruszy druga część;)

      Sprawę trzeba będzie wyjaśnić, bo to jednak strzał śmiertelny był, i trzeba wyjaśnić wszystko, a tym zajmuje się, przez niektórych niekochana, prokuratura:)

      Pozdrawiam serdecznie:**

      Usuń