„Są w życiu chwile, w
których trzeba podjąć ryzyko i dać się ponieść szaleństwu.”
- Paulo Coelho
29 listopad 2011 rok. Wtorek.
Ulica
czterdziesta dziewiąta znajdowała się niedaleko Central Parku. Na granatowym
nieboskłonie powoli pojawiały się gwiazdy, a sierp księżyca wzbijał się do
góry. Głównym lokatorem na tej alei była zupełna cisza; większość sklepów zostały już
pozamykane, a lampy oświetlały ciemnoniebieskie drogi.
Radiowóz
stanął nieopodal budynku, w którym mieszkał handlarz kradzionymi sprzętami
elektronicznymi. Antyterroryści po cichu wyszli z samochodu wraz z Johnny‘m, Jessicą oraz ich ekipą, którzy zabezpieczyli się w kuloodporne kamizelki. Policjanci, gdy
tylko znaleźli się na pierwszym piętrze, w miarę cicho wyważyli drzwi z numerem cztery i weszli do środka, znajdując się na ciemnym korytarzu. Na wprost nich zobaczyli wejście do następnego
pomieszczenia, w którym usłyszeli śmiechy. Brigh dał znak, aby tam weszli.
- Policja! –
krzyknęli, kiedy tylko znaleźli domowników.
Na łóżku leżała
naga kobieta o krótkich, ciemnych włosach. Naprzeciw niej, na białym
prześcieradle, rozprzestrzeniał się zapach narkotyków. Komisarz domyślił się
tylko, że to może być prawdopodobnie kokaina. Poszukiwany mężczyzna siedział na
krześle przy komputerze tuż przy posłaniu. Miał czarne włosy i ubrany tylko w
niebieskie dżinsy. Obydwoje byli zaskoczeni wizytą policjantów, co
czarnowłosego nie zdziwiło.
„Wszyscy są
zdezorientowani i niewinni” – pomyślał
kąśliwie.
Komisarze
rozejrzeli się szybko po pomieszczeniu. Prawie całą przestrzeń zajmowały
drogocenne sprzęty, które skonfiskował u swoich pośredników. Johnny wkrótce
zauważył dobytek ich świadka; był w stu procentach pewny, że ucieszy się na
widok odzyskanego laptopa, ale on już o tym nie myślał. Musiał się skupić na tym,
by wreszcie dopaść Bobesicha, którego najwidoczniej nie było w mieszkaniu handlarza. Najprawdopodobniej morderca znał pośrednika, dlatego komisarz będzie musiał wydobyć tę informację od tego kolesia.
- Zajmijcie się
dziewczyną – zwrócił się Johnny do jednego z antyterrorystów. – A my tu sobie
pogadamy. – Spojrzał na hakera, podchodząc do niego bliżej, uprzednio chowając
pistolet do kabury. – Imię i nazwisko osoby, która dała ci ten laptop. –
Pokazał mu przenośny komputer, który leżał na biurku mężczyzny.
- Nie wiem, nie
przedstawiał mi się – odezwał się.
- Nie zgrywaj
się! – warknął w jego stronę. Wytargał go z krzesła i przywlókł do ściany,
wykręcając mu ręce do tyłu. Haker przeklął pod nosem, wypuszczając powietrze z
ust. – I tak pójdziesz siedzieć za ten nielegalny interes, a o narkotykach już
ci nie wspominam. Dlatego lepiej będzie dla ciebie, gdy po prostu grzecznie
powiesz prawdę. – Przygniótł gościa jeszcze bardziej do ściany, kiedy ten
zaczął się wiercić w jego rękach. Na twarzy mężczyzny zaczęły przybierać
purpurowe kolory.
- No dobra –
jęknął po pewnym czasie. – Mam go od Philipa Flesha, od szefa brata.
- Adres?!
- Lenox Street
23.
Brigh zakuł
faceta w kajdanki, który ciągle wierzgał w jego rękach, lecz Johnny nieraz już z
takimi gagatkami miał styczność. Chwycił go za ramię i wywlókł go z mieszkania,
po czym wsadził do radiowozu, gdzie czekała na niego jego dziewczyna. Dali
znać, aby już zawieźli ich na komisariat.
***
Do Centrum
Manhattanu, nieopodal Central Parku, przybyli bardzo szybko. Niebo było
zachmurzone, dlatego Johnny modlił się w duchu, żeby w tym momencie nie padł
deszcz. Na ulicy panowała cisza, jakby lokatorzy tego miejsca przeczuwali, że
za chwilę wydarzy się coś niedobrego albo po prostu schowali się, chcąc uniknąć
deszczu, który mógł lada moment się pojawić.
Szybko wyszli z
radiowozu, kierując się w stronę sklepu, w którym rezydował niejaki Philip
Flesh. Komisarze mieli to szczęście, że przyjechali właśnie w tej chwili. Obok
starego, niebieskiego volkswagena stał nie kto inny, jak ich poszukiwany
morderca – Steven Bobesich we własnej osobie. Gdy zorientował się, że pojawiła
się policja, wyciągnął broń z kieszeni bluzy i zaczął do nich strzelać.
Policjanci rozpoczęli atak, zaczęła się strzelanina.
Poszukiwany
więzień nie dawał za wygraną. Był nieuchwytny. Wszystkie strzały, które zostały skierowane w jego stronę, odbijały się od samochodu, robiąc w nim zgniecenia po
kulach. Żaden nabój nie wycelował w mordercę. Johnny‘ego zaczęło to irytować,
ponieważ zawsze trafiał do celu, a tym razem się tak nie stawało. Mógł
przyznać, że ćwiczenia na strzelnicy to jednak co innego niż strzelać na
prawdziwej akcji. Uciekinier zaczął się wycofywać, biegnąć w stronę jednej
z ciemnych alei, mieszcząca się obok sklepu Flesha. Johnny rozdzielił
policjantów, a sam z Jessicą biegli za Bobesichem.
Wkroczyli na
ulicę, zauważając, jak sylwetka mężczyzny zniknęła w stalowych drzwiach,
komisarze szybko tam pobiegli. Okazało się, że było to zaplecze chińskiej
restauracji. Kucharze byli zdezorientowani, nie wiedzieli, co się dzieje.
Johnny jednak nie zwracał na nich uwagi tylko mknął z Jessicą przez niewielki
korytarz, by dopaść mordercę.
Po chwili
usłyszeli krzyki klientów, wydobywające się z sali. Czarnowłosy dał znak swojej
partnerce, aby się rozdzielili - ona przejdzie od zaplecza, a on od baru.
Ruszyli. Johnny pomału przedostał się przez blat, nie chcący zrzucając parę
szklanek, które z trzaskiem obiły się o ziemię. Zeskoczył ze stołu i
biegiem dotarł do miejsca, w którym usłyszeli głosy przerażonych klientów. Kiedy
dotarł na miejsce, zobaczył mordercę, wymierzającego broń prosto w plecy zdyszanej Jessici. Nie czekając ani chwili
dłużej, wyszedł z ukrycia, wycelował w Bobesicha i nacisnął na spust.
Zabójca, pod
wpływem strzału Johnny‘ego, uderzył potylicą w lustro, które roztrzaskało się
na miliony kawałeczków, gdy zleciało na ziemię. Bobesich padł na odłamki szkła,
wypuszczając z ręki broń. Johnny doskonale zdawał sobie sprawę że strzał
był śmiertelny. Spojrzał szybko na Jessicę; oddychała głęboko, a na jej twarzy
malował się strach pomieszany z ulgą. Brigh powoli opuścił swojego Browninga HP i schował do kabury.
Jessica uczyniła to samo z swoim pistoletem. Czarnowłosy podszedł do niej i
mocno przytulił, słyszał mocne bicie serca kobiety oraz czuł na swoim ciele jej
oddech, jak cała drżała. Nie przejmowali się już tym, że policjanci wkroczyli do
pomieszczenia, aby wyprowadzić
przestraszonych gości, którzy wciąż byli ukryci pod stolikami.
- Dzięki –
wyszeptała. Johnny milczał, chcąc za wszelką cenę poczuć obecność Jessici, aby
choć na chwilę znalazł w jej ramionach ukojenie. Jego myśli w danej chwili były
poszarpane, wiedząc, co przed sekundami uczynił. Zabił człowieka.
***
Po kwadransie
na miejsce zdarzenia przyjechali technicy na czele z Nathashą Palmer, aby
zabezpieczyć ślady i ustalić miej więcej przyczyny zgonu sprawcy, który
zaatakował ich szefa. Oczywiście, pani elegancka blondynka skarciła ich na
początku za to, że musiała tutaj być, a nie w domu, gdzie czekały na nią dzieci
oraz mąż. Czarnowłosy zdziwił się, że ktoś mógł związać się z tak wyrafinowaną
kobietą.
Komisarze i ich
ekipa zaczęli mówić wszystko jak na spowiedzi. Johnny‘emu było trudno o tym
mówić, każde słowo wypowiadał z supłem w gardle. Pani prokurator z uwagą ich
słuchała, zapisując coś jednocześnie srebrnym długopisem na kartkach. Miała
kamienną twarz, jakby w ogóle była bez żadnych uczuć.
- Panie Brigh –
odezwała się obojętnym głosem, kiedy schowała swoje dokumenty do swojej czarnej
aktówki – na czas wyjaśnienia sprawy, jest pan zawieszony w czynnościach
służbowych. – Johnny zadrwił w myślach, słysząc jej tak zimne, procesowe słowa, które brzmiały bez żadnego szacunku, sugerując się jedynie przepisami. –
Proszę o oddanie broni i odznaki. – Wyciągnęła rękę po przedmioty.
Johnny wyjął z
pasa odznakę, a z kabury pistolet, po czym wręczył kobiecie jego rzeczy
zawodowe, bez których nie ruszał się na co dzień, teraz ta zołza ich go
pozbawiła. Patrzył na nią z wściekłością, aż skarcił pogodę, że w tej
chwili nie zaczęło padać, by rozwalił się jej ten idealny kok.
Przedostał się
szybko przez żółtą wstążkę i skierował się do swojego Passata, zaparkowanego
nieopodal radiowozu. Słyszał za sobą kroki Jessici, która wraz z nim wsiadła do
samochodu. Przez chwilę panowała zupełna cisza.
- Jess, jakbyś
mnie szukała, jestem u swojej matki – odezwał się po chwili, na co jego
partnerka przytaknęła, lekko unosząc kąciki ust. – Podwieźć cię na komisariat?
- Nie musisz,
zabiorę się z ekipą – odparła, potrząsając delikatnie głową. – Uważaj, jak
będziesz jechał – powiedziała, gdy otworzyła drzwi auta.
Johnny
przytaknął z uśmiechem na twarzy, a gdy blondynka zamknęła samochód, przekręcił
kluczyk w stacyjce i z piskiem opon wjechał na jezdnię. Najpierw podjechał do
swojego mieszkania po najpotrzebniejsze rzeczy, które będą mu potrzebne, kiedy
będzie u matki. Cieszył się, że spędzi ten czas z rodzicielką, która nie
poczuje się samotna. Jedyny plus w tym, że został zawieszony przez to, że zabił mordercę swojego ojca.
Po raz
pierwszy, odkąd został policjantem, zastrzelił sprawcę ze skutkiem śmiertelnym.
Nie było to przyjemne uczucie. Co chwilę obrazy tej sytuacji przemykały w jego
głowie. Musiał jednak całkowicie skupić się na jezdni, aby nie spowodować
żadnego wypadku, jeszcze tego by mu do szczęścia brakowało. Radował go fakt, że
do domu rodzinnego nie było już daleko.
Johnny skręcił
po chwili w prawo, parkując na podjeździe obok garażu. Gdy wyłączył silnik,
zauważył, że świeciło się światło w kuchni, a po chwili w oknie zobaczył
sylwetkę matki; uśmiechała się do niego i pomachała ręką, no co odwzajemnił
gest, po czym zamknął samochód. Wszedł do domu, witając w progu Nelę, głaskając
jej miękkie futro. Potem przywitał się z matką, tuląc ją mocno do siebie.
- Jak miło, że
coraz częściej mnie odwiedzasz – rzekła, prowadząc go do salonu.
- U mnie w
pracy trochę się… pokręciło – odparł, nie wiedząc, czy dobrego słowa użył,
określając stan, w jakim obecnie się znajdował. Usiadł na kanapie i westchnął
głęboko.
- Coś poważnego
się stało? – spytała zmartwiona, gdy tylko zauważyła smutek na twarzy syna.
Johnny milczał, nie wiedząc, jak zacząć rozmowę. – Zaparzę herbaty, a ty mi
wszystko opowiesz.
Jego matka
przejrzała go na wylot i będzie musiał jej wszystko ze szczegółami
zrelacjonować. O tym, że po raz pierwszy zabił człowieka, który okazał się być
mordercą męża Gabriele. Bał się już reakcji
matki, gdy opowie jej o tym wszystkim. Ale z drugiej strony Johnny musiał się
komuś wygadać, bo ciężar na sercu uciskał go niemiłosiernie. Po raz pierwszy
czuł się w takiej sytuacji i mógł przyznać, że nie czuł się z tym dobrze.
Wkrótce kobieta
przyniosła parujący napój wraz z cukierniczką. Nim zdołał wydusić z siebie
pierwsze słowa, krople deszczu zaczęły obijać się o szybę.
~*~
Rozdział jest moim ulubionym ze wszystkich, które tutaj opublikowałam. Chyba po raz pierwszy jestem zadowolona z notki:) A Wam się podoba? 10 rozdział pojawi się za dwa tygodnie, ale już 11 pojawi się wtedy za tydzień, bo Astoria w tym czasie się już skończy^^
Kochani, chciałabym zaprosić Was do ankiety, bo myślę nad drugą częścią, a raczej by można rzecz drugą wersją. Przyznam, że ta historia była stworzona spontanicznie. Związałam się blisko z moimi bohaterami i chciałabym stworzyć historię w pełni przemyślaną. Jeżeli zobaczę w ankiecie większość głosów na TAK, to na pewno pod koniec czerwca zacznę o tym głęboko myśleć.
A jak podoba Wam się nowy szablon? Bo ja uważam go za genialny, boski i cudowny^^ Jest on końcowym szablonem, ale jeszcze nie mówię hop, bo może także być początkiem;)
I świetna pogoda za oknem, nie sądzicie?
Rozdział jest moim ulubionym ze wszystkich, które tutaj opublikowałam. Chyba po raz pierwszy jestem zadowolona z notki:) A Wam się podoba? 10 rozdział pojawi się za dwa tygodnie, ale już 11 pojawi się wtedy za tydzień, bo Astoria w tym czasie się już skończy^^
Kochani, chciałabym zaprosić Was do ankiety, bo myślę nad drugą częścią, a raczej by można rzecz drugą wersją. Przyznam, że ta historia była stworzona spontanicznie. Związałam się blisko z moimi bohaterami i chciałabym stworzyć historię w pełni przemyślaną. Jeżeli zobaczę w ankiecie większość głosów na TAK, to na pewno pod koniec czerwca zacznę o tym głęboko myśleć.
A jak podoba Wam się nowy szablon? Bo ja uważam go za genialny, boski i cudowny^^ Jest on końcowym szablonem, ale jeszcze nie mówię hop, bo może także być początkiem;)
I świetna pogoda za oknem, nie sądzicie?
Szablon jest genialny, jak wszystkie autorstwa C., ale jednak wolę takie z tłem przesuwającym się wraz z tekstem, bo tak mi tutaj pusto na dole strony... Ale kolorystyka świetna, jedna z moich ulubionych ^^.
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podobał, choć bardzo szybko się to wszystko działo. Brakowało mi emocji, ten opis strzelaniny był taki trochę... suchy. Nie spodziewałam się go, bo zaczął się tak nagle, i równie szybko skończył. Po prostu rzeczowe sprawozdanie i praktycznie nie czułam tej akcji, tej niepewności bohaterów, ich emocji, których na pewno doświadczali bardzo dużo w tak krytycznym momencie...
Jednak początek i koniec wyszły lepiej. Choć jak wspominałam, nie spodziewałam się, że tak szybko dorwą faceta, myślałam, że to dopiero za parę rozdziałów, sądząc po tym, że dopiero go szukali.
Nieco zaskoczyło mnie to zawieszenie Johnny'ego, to na pewno dla niego dość nieprzyjemne okoliczności, nie mniej jednak, może będzie mieć teraz czas, by na spokojnie wszystko przemyśleć? Może też wkrótce już znowu wróci do pracy, i ciekawe, jak tam dalej jego relacje z Jessicą ^^.
Może mój komentarz zabrzmiał troszkę krytycznie, ale mimo wszystko podobało mi się, tylko za szybko się wszystko działo ;).
Wiem, że tak można było to odczuć, ale jaki już wspomniałam wcześniej, historia ta potoczyła się u mnie spontanicznie, dlatego są takie rezultaty, a nie inne, dlatego chcę to zmienić, lecz to jeszcze nic pewnego.
UsuńZnaleźli go szybko, bo popełnił jeden błąd, sprzedając ten sprzęt. Widocznie bardzo potrzebował tej gotówki.
Johnny'emu nie jest teraz łatwo, bo zabił przecież człowieka, na pewno to zawieszenie przyda mu się, aby przemyśleć pewne sprawy, także dotyczące Jessici:)
Dziękuję za opinię:**
Szablon mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńNadrobiłam poprzedni rozdział i oto jestem. Bobesich mistrzem zbrodni to nie jest. Najpeirw ta mega wtopa z laptopem (co to za pomysł, żeby kraść to pierwszej lepszej osobie w metrze?) i potem jeszcze wystawienie tego na e-bayu. Suabo.
Johnny to bardzo... wygadany i dość otwarty, nie wstydzący się swoich słabości facet, skoro uznał, że koniecznie musi się komuś wyżalić, to ponoć bardziej kobieca cecha, faceci wolą tłumić to w sobie i wyładowywać się fizycznie. Trochę mnie to zaskoczyło w pewien sposób.
Ale bardzo podobało mi się ostatnie zdanie tego rozdziału. Piękna puenta no i zawierająca deszcz. Niewiele mi do szczęścia potrzeba haha :D
Pogoda jest cudowna, w końcu! Ile można było czekać :D
Pozdrawiam ;)
Bobesich potrzebował szybkiej gotówki, ale niewątpliwie tym sposobem popełnił ogromny błąd, dając się tak prosto podejść policji.
UsuńJohnny rzeczywiście ma nieco wrażliwą duszę, ale rozmowa z matką i tak mu nie pomoże, i pewnie swoje poszarpane emocje zwiąże ze swoją pasją sportową oraz strzelnicą;)
Dziękuję Ci ślicznie za opinię:**
Cześć :)
OdpowiedzUsuńNa początkek wybacz, jeśli przoczyłam u Ciebie jakiś rozdział i go nie skomentowałam. Mam pewność, że wszystkie przeczytałam, ale w komentowaniu już się zaczęłam gubić :)
Szablon jest rzeczywiście przecudny ^^ Christel naprawdę ma wielki talent :)
Co do rozdziału, masz rację. Jest niesamowity. Wreszcie pozbyli się tego mordercy, chociaż szkoda mi Johnny'ego. Do końca życia będzie miał na sumieniu to, że zabił człowieka. Choćby to był gorszy czlowiek od niego i pozabijał wielu innych ludzi. Też przecież czlowiek.
Szczerze Ci powiem, że już od dawna zastanawiam się skąd Ty posiadasz taką wiedzę na temat policji i w ogóle :) Musi Cię to widocznie bardzo interesować ^^
Teraz mam nadzieje, że Johnny nie pójdzie siedzieć :(
To by było straszne. Przecież nie zabił Bobeischa, bo mu się zachciało. Pewnie gdyby tego nie zrobił to sam był by martwy :/
Trzymam za niego kciuki, a co do ankiety to już głosowałam :) Myślę, że wiesz jaki jest mój głos :)
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam ^^
PS. Może to będzie przegiecie, ale co mi tam.
Zapraszam Cie na mojego nowego bloga, którego będe prowadziła razem z przyjaciółką. Oczywiście Titanica i Lily nie zostawiam, do środy powinnam wrzucić tam rozdziały :)
Tylko proszę Cię... Nie zraź się, kiedy zobaczysz o czym on jest. To nie jest żadne gwiazdorskie opowiadanie ;) Zapraszam serdecznie ^^
http://without-you-on-my-mind.blogspot.com/
Johnny niewątpliwie będzie do końca życia trzymał to brzemię na swoich barkach. W odróżnieniu od psychopatów, którzy tak bezkarnie naciskają na spust, Johnny odczuwa winne i sprawia, że jest lepszym człowiekiem;) Ale nie smuć się, nie pójdzie za to siedzieć. Prokuratura musi po prostu zbadać okoliczności śmieci Bobesicha;)
UsuńTak, interesuję się tym. Jestem fanką seriali kryminalnych, dlatego stworzyłam ten blog^^
Raczej Jessica byłaby martwa, bo wymierzał do niej broń. Bobesich nie widział Johnny'ego ;)
Domyślam się jedynie jaki głos dałaś, ale pewna nie jestem, bo głosy są na "TAK" i na "NIE" :P
Co do Twojego bloga... Mam nadzieje, że nie urażę Cię tym, że jednak się nie zdecyduję. Wiesz, postanowiłam niedawno sobie, że nie będę jak na razie czytać nowych blogów. Czas u mnie jest bardzo nikły, a w dodatku za niedługo mam bardzo ważne egzaminy, aby zdobyć technika Administracji. Mam nadzieje, że z tego powodu Ciebie nie obraziłam. Ale dodam blog do "Świadków", aby go Polecić;)
Dziękuję za opinie:**
Nie dziwię się, że jesteś zadowolona z rozdziału - widać, że pisało ci się go bardzo przyjemnie i lekko. Nie spodziewałam się takich zaskakujących zdarzeń. Nawet do głowy mi nie przyszło, że Bobesich może zginąć. Do końca pozostało jeszcze kilka rozdziałów, dlatego byłam przekonana, że do ostatecznego starcia z mordercą jeszcze dużo czasu, no a poza tym myślałam, że trafi do więzienia, a nie zostanie zastrzelony.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Johnny ma taki mętlik w głowie. Trudno sobie wyobrazić, jak to jest zabić człowieka i potem żyć z tą świadomością aż do końca. Co prawda mężczyzna musiał strzelić, jeśli chciał uratować Jessicę, ale to chyb i tak niczego nie zmienia, Johnny nie poczuje się przez to lepiej. Jestem ciekawa, jak poradzi sobie z takim ciężarem.
Jedyne, co nie do końca mi się podobało, to opis strzelaniny. Wiem, że bardzo ciężko coś takiego opisać, łatwiej ująć takie zdarzenia na filmie niż w opowiadaniu, ale po prostu wszystko działo się zbyt szybko, było zbyt ogólnikowo opisane. Chciałabym lepiej poczuć ten klimat pościgu, strzelania i ukrywania się przed strzałami przeciwnika, mieć świadomość tego napięcia towarzyszącego pościgowi.
Mimo wszystko rozdział mi się podobał.
Pozdrawiam
koszmar-na-jawie
Cieszę się, że jakoś mogłam zaskoczyć tym wszystkim, w pozostałych rozdziałach opisane zostały przeze mnie opisane inne ważne sprawy, także stan zdrowia inspektora;)
UsuńJohnny'emu będzie bardzo trudno z tym się pozbierać, ale myślę, że Jessica jakoś mu w tym pomoże, choć sama też nie może się z tym uporać, omal nie pożegnała się z życiem.
I wiem, że ta strzelania wyszła tak, ja wyszła - czyli zbyt szybko, bez żadnych emocji, za co przepraszam. Myślę, że jak zacznę pisać drugą wersję opowiadania (jeśli w ogóle do tego dojdzie) to nad tym popracuję na pewno:)
Dziękuję Ci serdecznie za opinię:**
Szablon rzeczywiście nieziemski O.o Idealnie wpasował się w klimat notki :D
OdpowiedzUsuńRany, żeby być zawieszonym przez to, że zabiło się mordercę... Który pozbawił życia już niejednego człowieka i teraz chciał to samo zrobić z Jessicą. Nigdy nie zrozumiem tych praw dotyczących policjantów xD Choć i tak przeczuwam (i myślę, że słusznie ;p), że Johnny'emu zostanie to udaremnione, bo działał w obronie własnej (a tak właściwie Jessici xd) i dalej będzie mógł wykonywać swój zawód :)
Taaak! Pisz dalej, drugą wersję! <3
Ściskam,
Też tak uważam^^ Szablon jest dobrze przystosowany do klimatu kryminalnego, i mam to nadzieje, że taki pozostanie, gdy w plan ruszy druga część;)
UsuńSprawę trzeba będzie wyjaśnić, bo to jednak strzał śmiertelny był, i trzeba wyjaśnić wszystko, a tym zajmuje się, przez niektórych niekochana, prokuratura:)
Pozdrawiam serdecznie:**